Wracam po przerwie wielkopostnej. Wiele się wydarzyło przez ten czas, ale o tym potem. Na razie wracam do Kijowa i do mojej Janki Rybówny. U niej dopiero oczekiwanie na Święta Wielkanocne.
"Wtorek, 16 marca.
Dzisiaj od samego rana tyle i było rozmowy, co o przyjeździe serbskiego króla Piotra I. O godzinie miała jechać ze stacyi, a więc wyszłyśmy z mamą, wracając z gimnastyki na której dziś pierwszy raz byłam i po chwili zaczęli jechać. Ach, ten jeden czarniutki ministrzyk, taki śliczny w czerwonej czapeczce, z ogonkiem na czapce. Z nim jechał jakiś poważny z całym ogonem kogucim na głowie. Tak przejechało z 7 powozów z różnemi innymi i nareszcie jechał sam król, stary nie bardzo sympatyczny. Lokaj jego w orderach. Za nim wieźli z jego świty massę bukietów (...) Po ulicach ubranych chorągwiami przewrócenemi sunął tłum jak dzika Loreta. Wieczorem król ma być na „Życie za cesarza” i „Sewilski cyrulik” w teatrze miejskim całym ubranym żywemi girlandami kwiatów. Ach, ten ministrzyk !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!”
Środa 17 marca.
Dziś również odprowadzałam króla, wracając z gimnastyki. Po drodze spotkałam TK (Tadeusza Kruszeskiego) i Heńka, a ten jak mnie zobaczył (TK) a ten jak mnie zobaczył to kłania się, pewno miał zamiar mnie odprowadzić, ale ja puściłam się tak szybko, że napewno musiałby pozostać na zamiarze.”
Kochana Janko,
Długo już nie zaglądałam do Twojego pamiętnika. Ostatnio smutne, rodzinne sprawy bardzo mnie pochłonęły. Z tym większą radością powracam do Twojego pisania. Jak widzę czarny ministrzyk wpadł Ci w oko ;-)
U mnie już minęły Święta Wielkanocne, ale te Twoje, kijowskie, ciągle przed nami. Więc do zobaczenia wkrótce.
BB
Stęskniłam się za Wami :) Dobrze, że już jesteście z Janką z powrotem.
OdpowiedzUsuńJa mam pierwszy od długiego czasu, który wydaje się wiecznością, wolny dzień... Dobrze tak klapnąć wśród znajomych na kanapie !
UsuńUściski ślę serdeczne :)
przysiadam na kanapie z kompotem jabłkowym w ręce...
OdpowiedzUsuńnie bedę ukrywać, że pojawienie się u Ciebie tekstu wywołało uśmiech, nawet spory.
Mam nadzieję, ze trudne sprawy rodzinne udało się rozwiązać, pozdrawiam z usmiechem BB
Cieszę się razem z Tobą, Alis. I uśmiecham się :)
UsuńJanka była wrażliwa na męskie... wdzięki :-D. Wiele jej zapisków dowodzi, że bardzo temperamentna była (nie chodzi tylko o zainteresowanie płcią przeciwną). I to jest fajne, bo temperament to coś w rodzaju odwagi życia.
OdpowiedzUsuńTesiu, pięknie to ujęłaś "temperament to coś w rodzaju odwagi życia". Pozwoliłaś mi spojrzeć na to z nowej strony :)
UsuńDziękuję.
I oczywiście SMBO :-)
Oczywiście SMBOX100:-).
UsuńDobrze, że czasem możesz przenieść się do świata Janki :*
OdpowiedzUsuńOj, dobrze... Szkoda tylko, że natłok trudnych, bieżących spraw, które nagle zwaliły mi się na głowę i pochłaniają mnóstwo czasu i emocji, nie pozwala na spokojne żeglowanie po tamtych czasach.Pomalutku się ogarniam, więc mam nadzieję,że kiedy już wiosna buchnie majem, to i ja odżyję :)
UsuńUściski Julio posyłam.
Trzymam kciuki :****
Usuńdzięki :*
UsuńCzekałam na Twój powrót, na Jankę :*
OdpowiedzUsuńuściski
Dziękuję Małgosiu :*
Usuńcieszę się, że już jesteś i mam nadzieje, że sprawy rodzinne nie przygnębiły Cię zbyt mocno. czekam na kolejne relacje od Janki i od Ciebie. jestem bardzo ciekawa, jak u niej wyglądały święta :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło i wiosennie :D
I ja Cię Polly ściskam wiosennie :)
UsuńA Janka w sprawie świąt doprowadziła mnie do takich nerwów, że och :-O
Beatko, chyba grafologicznie wychodzi mi że "tłum sunął jak dzika HORDA" :))
OdpowiedzUsuńJustynko, a ja się tyle nagłowiłam, cóż to jest ta Loreta, dzika zresztą, a to na pewno jest horda :) Wiele dziwnych słów tam spotykam, i bardziej dziwności się doszukuję, widać. Dzięki za podpowiedź. Ściskam mocno :)))
UsuńA ja dopiero dziś zauważyłam ten wpis z ministrzykiem. :-)
OdpowiedzUsuńBeatko, niech Ci się rozwiązuje i układa i wracaj na blogowe strony. Zawsze znajdzie się coś wystarczającego do opisania, zachwycania, a nawet do ponarzekania. Czekam(y).
Ach Fibulo :) Janka, moja miłość! A jeszcze nieopisane są te najważniejsze dla mnie jej wspomnienia ze spotkań z moimi pradziadkami i stryjecznymi dziadkami. Wiem, wiem, że chociażby dla jej pamięci warto to publikować.
UsuńUścisków krocie załączam :)