Robię sobie wyrzuty, że tak wyparowałam jak kamfora. Od połowy marca moja doba
powinna mieć przynajmniej dziesięć godzin więcej. Spadło na mnie mnóstwo spraw,
które muszę obsłużyć w czasie pozostającym poza pracą zawodową i poza „normalnym”,
domowym życiem. Poświęcam im każde wolne popołudnie i każdy weekend. Nie
odpoczywam i mało śpię. Dlatego też tak
mnie tu mało.
Na urlop wyjechałam także z poślizgiem, w poniedziałek tydzień temu, i tylko na jedenaście dni. Jak zwykle do Wilgi, jak zwykle z mężem i suczką. Nietypowo, bo w lipcu, a to nie jest mój ulubiony miesiąc na wakacje. I do tego ta ponura pogoda. Pochmurno, prawie nie ma słońca, nie ma dnia bez deszczu, i jak dla mnie, jest zimno. Nie podoba mi się taka aura.
Jak natrętna, gryząca mucha wciąż powraca myśl, że pozostawienie fachowców od remontu samopas i nadzorowanie ich pracy przez telefon nie jest dobrym rozwiązaniem, mąci mi spokój. No cóż, fachowcy przystąpili do pracy spóźnieni, nasz urlop niezamierzenie się przyspieszył, i tak obie rzeczy zbiegły się w czasie, ale nie w przestrzeni. Niestety. Mogłam jedynie w ogóle zrezygnować z wyjazdu, a to byłoby bardzo smutne. Czekać na następne dwa tygodnie urlopu cały rok? To już wolę tak, jak jest. I niech się dzieje, co chce.
Poza tym same plusy :) Nie muszę, jak co dzień, wstawać do pracy o 4.45. Obiad gotuje się sam, podstawia się pod nos i jeszcze nie trzeba po nim zmywać. Powietrze jest „mahoniowe”, jak mawiała moja Babiśka. Jest dużo czasu na głaskanie suczki po brzuchu. A nawet raz udało mi się polatać moim malutkim samolotem, zresztą pierwszy raz w tym roku. Czytam kryminał z lat 70-tych, piję bardzo niezdrowe cappuccino, tnę trykot z odzysku na paseczki i szydełkuję z „tasiemkowej” włóczki saszetkę na drobiazgi. Pamiętam jak w młodości cięło się wszystko, rajstopy, podkoszulki, poliestrowe materiały i szydełkowało z nich kolorowe dywaniki. Wtedy nic się nie marnowało. Wczasy w Wildze są swoistym wehikułem czasu, bo czas się tu zatrzymał na latach 70-tych. I to, w brew pozorom, też jest miłe :)
Najserdeczniej Was pozdrawiam, życzę miłego urlopowania, prawdziwie letniej, słonecznej pogody i wybaczcie, proszę, że tak zniknęłam bez słowa.
Na urlop wyjechałam także z poślizgiem, w poniedziałek tydzień temu, i tylko na jedenaście dni. Jak zwykle do Wilgi, jak zwykle z mężem i suczką. Nietypowo, bo w lipcu, a to nie jest mój ulubiony miesiąc na wakacje. I do tego ta ponura pogoda. Pochmurno, prawie nie ma słońca, nie ma dnia bez deszczu, i jak dla mnie, jest zimno. Nie podoba mi się taka aura.
Jak natrętna, gryząca mucha wciąż powraca myśl, że pozostawienie fachowców od remontu samopas i nadzorowanie ich pracy przez telefon nie jest dobrym rozwiązaniem, mąci mi spokój. No cóż, fachowcy przystąpili do pracy spóźnieni, nasz urlop niezamierzenie się przyspieszył, i tak obie rzeczy zbiegły się w czasie, ale nie w przestrzeni. Niestety. Mogłam jedynie w ogóle zrezygnować z wyjazdu, a to byłoby bardzo smutne. Czekać na następne dwa tygodnie urlopu cały rok? To już wolę tak, jak jest. I niech się dzieje, co chce.
Poza tym same plusy :) Nie muszę, jak co dzień, wstawać do pracy o 4.45. Obiad gotuje się sam, podstawia się pod nos i jeszcze nie trzeba po nim zmywać. Powietrze jest „mahoniowe”, jak mawiała moja Babiśka. Jest dużo czasu na głaskanie suczki po brzuchu. A nawet raz udało mi się polatać moim malutkim samolotem, zresztą pierwszy raz w tym roku. Czytam kryminał z lat 70-tych, piję bardzo niezdrowe cappuccino, tnę trykot z odzysku na paseczki i szydełkuję z „tasiemkowej” włóczki saszetkę na drobiazgi. Pamiętam jak w młodości cięło się wszystko, rajstopy, podkoszulki, poliestrowe materiały i szydełkowało z nich kolorowe dywaniki. Wtedy nic się nie marnowało. Wczasy w Wildze są swoistym wehikułem czasu, bo czas się tu zatrzymał na latach 70-tych. I to, w brew pozorom, też jest miłe :)
Najserdeczniej Was pozdrawiam, życzę miłego urlopowania, prawdziwie letniej, słonecznej pogody i wybaczcie, proszę, że tak zniknęłam bez słowa.
Kwa,
kwa :)))
P.S.
Sieci
w tym lesie prawie nie ma, poza tymi, co na okolicznych stawach rybnych
nastawiają :(
Pomijając aurę i majstrów na telefon, to Twój urlop jawi się bajkowo! Też tak chcę! :D
OdpowiedzUsuńWczasuj się ile wlezie na dowolnie wybranym boku ;)
A dziś nawet słonko nas zaszczyciło zza chmurki :)
UsuńDzięki, Psie w Swetrze.
BB , Kochana, Kaczko Kochana-- ależ dziękuję za te codzienne wieści (lekko się martwiłam brakami w sieci :) ale codzienność ta najzwyklejsza, to najpiękniejsze posty na świecie. Dziękuję- post sprawił mi tyle radości, uśmiechy chociaż nocne (!!!!) zostawiam A.
OdpowiedzUsuńTo ja Ci dziękuję, Alis, za te nasze więzi w sieci :)
UsuńUśmiechy z nawiązką odwzajemniam :D
Uścisków krocie i niech ta wilgowa błogość jeszcze Cię pounosi!
OdpowiedzUsuńZamartwianie się teraz remontem nic nie wniesie, więc je odrzuć i odpoczywaj, ile wlezie.
Fibulo, uczyniłam, jak doradzasz :) Nawet do fachowców nie dzwonię, bo po co. A dziś sandałki (!!!) założyłam, zamiast barchanowych skarpet!
UsuńOdściskuję najserdeczniej, kwa :)
Lepiej się nie mogło poplątać I remont Cię "minie" i odpoczniesz i to, że sieci nie ma to też cudownie, bo internet to straszny złodziej czasu.
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj i baw się cudownie :***
Julio, znalazłaś nowe "plusy dodatnie" :) Remont mnie mija, rzeczywiście :)
UsuńBuziaki :D
Bardzo fajnie, że wypoczywasz. Takie ucieczki od wszystkiego są przecież bardzo potrzebne. Baw się dobrze i wróć, jak będziesz miała ochotę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i słonko ślę :)
Dziękuję Polly :) I Tobie życzę ładowania słonecznych akumulatorów :)
UsuńBeato przepraszam, że zawracam Ci głowę. Może wiesz co dzieje się z Edytką ze Strzępków i Okruchów. Milczy już od pół roku:-(
OdpowiedzUsuńCzarny Kocie, też to zauważyłam. Może napiszę do Edytki mejla. Kiedyś wspominała, że trochę męczy Ja ta pisanina na blogu, więc może to tylko to. Mam nadzieję...
UsuńPonieważ stragany u Ori w Domu Tymianka się skończyły, więc i nasze kontakty się rozluźniły:(
Serdecznie Cię pozdrawiam,
BB
A co to za kryminał? Muszę przyznać, że mam pewne kryminalne podejrzenie ;-). Fajnie masz na urlopie i obyś skumulowała jak najwięcej... odpoczynku/sił :-).
OdpowiedzUsuńTo całkiem perfidny ;-) kryminał pt. "Perfidia" ;). Taki z różowej serii z lat 70-tych :)
UsuńDzięki Tesiu i SMBOX1000:)
Aaa, obstawiałam coś polskiego. "Różowa seria", kojarzy mi się raczej z romansami, a nie z czarnymi kryminałami :-).
UsuńSMBOX1100:-)
Różowa seria grzbiety miała czarne :)))
UsuńNo, teraz to się wszystko zgadza :D
UsuńMam nadzieję, że jednak lipiec mimo wszystko dobrze wpłynął na Twoje samopoczucie :) a fachowcy działali jak w zegarku. Mam nadzieję :) Uściski ciepłe
OdpowiedzUsuńOdściskuję bardzo mocno :)))
UsuńChciałem dopytać co to jest urlop, alem w międzyczasie znalazł w Wikipedii, tandem już tylko wytchnienia życzę dobrego...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Urlop. urlop i po urlopie ;-/. Ma to do siebie, że zawsze zbyt szybko się kończy :(.
UsuńAle wytchnienia i po pracy można zaznać, więc dziękuję :)
Uściśnień krocie załączam.