czwartek, 18 czerwca 2015

Jak skutecznie popełnić samobójstwo.


Nigdy nie planowałam takiego wpisu. Nigdy też nie myślałam, że będę miała odwagę powiedzieć o tym publicznie. Biję się z myślami od rana, ale skoro teraz to piszę, to już podjęłam decyzję. Okazuje się, że powiedzonko „nigdy nie mów nigdy” nie jest takie głupie.

Muszę się odważyć, bo może to będzie miało znaczenie. Może to będzie ważne dla kogoś...


Samobójstwo. To słowo spowodowało, że mój świat się właściwie zawalił. Usłyszałam je w złych okolicznościach. Zresztą, czy jakiekolwiek mogą być dobre, żeby usłyszeć, iż ktoś, kogo bezgranicznie kochasz popełnił samobójstwo?  Może byłam też w złym wieku, bo czy to dobry wiek na to, żeby powiedzieć piętnastolatce, że jej ojciec nie umarł na serce, lecz popełnił samobójstwo? 


Ja w jasnej sukience na rękach u Zbyszka.


Można wybaczyć ojcu, że umarł, bo pękło mu serce. Można w to uwierzyć, tak jak ja uwierzyłam kiedy miałam 5 lat i z zagranicznego wyjazdu mój tata wrócił w metalowej trumnie. Można wybaczyć atak serca, nagłą śmierć, ale tego, że zrobił to sobie sam już nie. Jak wybaczyć to, że sam sobie odebrał życie? Jak miałam obronić swoją miłość do niego przed przeistoczeniem się w nienawiść? Jak zebrać się na odwagę, aby wyobrazić sobie taką śmierć? Jak nie chcieć zapaść się pod ziemię ze wstydu? Ze wstydu, że ktoś, kogo obdarzałaś najszczerszą miłością, zaufaniem, podziwem, czułością, ktoś, do kogo codziennie biegłaś po całusa, kogo znałaś od początku, zrezygnował z tego wszystkiego co mu ofiarowałaś i porzucił cię na zawsze z własnej woli? W całym moim życiu nic bardziej nie podcięło mi skrzydeł, nic bardziej mnie nie upokorzyło i nie odarło z poczucia własnej wartości niż te słowa: twój ojciec popełnił samobójstwo.



Obraziłam się na niego śmiertelnie. Miałam 15 lat. Na każde niepowodzenie reagowałam rozpaczą, lekki wietrzyk giął mnie wpół. Kiedy coś powalało mnie na ziemię, a w oczach nie było już miejsca na łzy, w głowie kołatała się natrętna myśl; jeśli ci się nie podoba zawsze możesz się zabić. Samobójstwo, jakieś wyjście, byle tylko nie bolało. Samobójstwo. Czemu nie? Może nawet chciałam spróbować? Poczuć, jak to jest pożegnać się ze światem, tak jak on to zrobił...



Moja Babiśka przekonywała mnie, że to nieprawda, że Rafał nie popełnił samobójstwa, że się nie powiesił. Zamordowali go tam i upozorowali samobójstwo. Wiele okoliczności i wydarzeń, które nastąpiły już potem w kraju na to wskazuje. Nikt z rodziny, nikt kto go znał w to nie wierzył. Do dziś nie wierzy w to moja mama. Osiem lat temu próbowałam się czegoś dowiedzieć. Uruchomiłam Prokuraturę , IPN, MSZ,  ale wszystkie ślady i tu w Polsce i tam w Rumunii już dawno zatarto. I tak zostałam rozdarta między prawdą i nieprawdą. Z niepewnością intencji i uczuć. Z odium samobójczej śmierci...




Tak bardzo bym chciała, aby nikt nigdy nie zadał sobie takiej śmierci,nie odebrał sobie życia, nie popełnił samobójstwa. I to nie przez wzgląd na tych, którzy tu zostaną i będą musieli Z TYM ŻYĆ. Przede wszystkim przez wzgląd na siebie. 



To TY jesteś tym człowiekiem, który twierdząc dziś, że nic się już nie uda, że nikogo ważnego nie spotkasz, ani niczego dobrego nie doświadczysz, że już nigdy nic wartego dalszego życia w życiu cię nie czeka, NIE MASZ RACJI. Nie możesz tego wiedzieć, jeśli nie przeżyjesz następnej minuty, następnej godziny, następnego dnia. Nie ma sytuacji bez wyjścia – jest tylko moment, w którym JESZCZE nie znamy tego rozwiązania. Tym rozwiązaniem na pewno nie jest ucieczka w śmierć. Samobójstwo nie jest dobrym sposobem na pożegnanie swoich bliskich i dalszych,  ludzi, zwierząt, lasów, łąk i słońca na niebie. Kiedyś przyjdzie dzień, że znów będziesz się śmiać. 



Ja Cię proszę,  szukaj rozwiązania w życiu, wyciągnij przed siebie ręce i otwórz oczy. Bardzo Cię proszę ratuj siebie... dla siebie ... dla słońca ...  i dla mnie.

TU MOŻESZ SZUKAĆ POMOCY:
116 123
 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna
116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”
800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej


BIORĘ UDZIAŁ W AKCJI BLOGERÓW "STOP SAMOBÓJSTWOM".
Ten wpis został sprowokowany przez ten wpis na dobrym blogu : Stop samobójstwom

DZIĘKUJĘ :)

45 komentarzy:

  1. BB, jestem pełna podziwu i zaskoczona, jak blogowy świat przenika się z tym realnym. W pewnych chwilach nawet się uzupełniają.

    Że w bardzo mądry sposób potrafisz przelać uczucia na papier czy klawiaturę, to wiesz Kaczko Kochana. Dziękuję Ci za ten post, w jakiś sposób pomogłaś mi znaleźć argumenty dla Potrzebującego Pomocy.

    Niezalogowana, z laptopa: Alis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alis, już dawno wiem, że nic nie dzieje się bez powodu. I wierzę w ludzi, którzy wyciągają ręce do ludzi :)
      A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój ...
      Buziaki Kochana :) i dla Potrzebującego ciepłe uściski <3

      Usuń
    2. "już dawno wiem, że nic nie dzieje się bez powodu. "

      zdarza mi się o tym zapominać, dopiero splot okoliczności pozwala mi dodać cegiełki do siebie i wtedy oglądam jasną dla mnie ścianę

      A.

      Usuń
  2. Współczuję Ci tych przeżyć. I żal, że Twój Tato nie mógł się Tobą dłużej cieszyć... I wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miał 27 lat, był młodszy niż mój syn dziś. Powinien żyć ...

      Dziękuję Tesiu :)

      Usuń
    2. Część Twoich najbliższych odeszła w młodym wieku... W Twoich myślach muszą funkcjonować z jednej strony jako młodzież, z drugiej jednak jako starsze pokolenie. Wyobrażam sobie, że to daje mieszaninę różnych uczuć (powiedzmy szacunku i jednocześnie opiekuńczości - nie umiem tego lepiej wyjaśnić). Tak się nad tym zastanawiam, bo to nieznane mi doświadczenie.

      Usuń
    3. Tesiu, dokładnie tak jest! Mam ojca, który jest ode mnie dokładnie dwa razy młodszy i dziadków prawie dwa razy młodszych.jestem od nich nie tylko starsza, ale też bardziej doświadczona z racji przeżytych la, choć może od wojennego pokolenia dziadków nie z racji przeżyć - tych ekstremalnych. czasem żałuję - choć to absurdalne, że nie mogłam być wtedy przy nich, na pewno bym coś poradziła, zarządziła, zorganizowała... Jednocześnie pragnę czuć się jak dziecko, jak córeczka tatusia :0 i jak mała wnuczka, której nigdy nie poznali. To jest pożywka dla mojego wewnętrznego dziecka :)
      Bardzo jestem Ci wdzięczna, że myślisz o mnie i o nich :***

      Usuń
    4. Już drugi raz komentarz mi zjadło. Wrócę do niego w dogodniejszych warunkach technicznych :-).

      Usuń
    5. Bardzo dużo zależy od sprzętu :)
      Miłego dnia Tesiu.

      Usuń
    6. To próbuję ponownie :-). Po pierwsze zastanawiałam się, czy mnie nie pogonisz z tymi komentarzami, bo czasem zbyt bezpośrednia jestem. Ale skoro nie, to jeszcze coś dorzucę :-). Temat mam przemyślany i osobiście przerobiony, ale nie wiem jak jasno to opisać.

      Pewnie większość z nas spotyka się z jakimiś rodzinnymi znakami zapytania (mnie się kojarzą z czasami wojny, ale bywa też inaczej). Nawet, gdy dociera się do faktów, opisy często są bardzo ogólne i nie sposób odgadnąć szczegółów związanych z ich okolicznościami, nie mówiąc już o sferze psychicznej i emocjonalnej towarzyszącej bohaterom wydarzeń. Czasem chciałoby się poznać motywacje uczestników (np. sprawców) i można się ich domyślać, używać pewnych schematów wynikających z wiedzy o czasach, ale zawsze pozostaje trochę niepewności: "A może było zupełnie inaczej?". Chyba występuje naturalna tendencja do zgłębiania tematu i dążenia do jednoznacznych ocen, a to często nie jest możliwe. Drążenie nie jest niczym złym, pod warunkiem, że nie zakłóca wewnętrznego spokoju (a w obliczu pewnych wydarzeń trudno go zachować).

      Dla mnie przełomowym momentem było przyjęcie faktów takimi, jakimi były (choć brak o nich dokładnej wiedzy): "Jeśli było tak - przyjmuję. Jeśli było inaczej, niż myślę - też przyjmuję." Nie zastanawiam się już nad tym złem, które się wydarzyło, tylko "robię w sercu miejsce" dla tych osób, które są dla mnie ważne. Dla tych osób, razem z ich bagażem, do którego nie mam dostępu.

      Przy okazji bagażu, chciałabym przypomnieć o pewnej walizce :-). Dla mnie w tamtym opisie ona była tak bardzo widoczna, że przyćmiewała całą resztę. Dziwnie to zabrzmi, ale mnie napełniła ona zupełnym spokojem :-). I teraz, gdy wiem o Tobie trochę więcej, myślę że jest o wiele więcej znaków, że spokój ten nie jest bezpodstawny :-).

      Dobrego wieczoru :-).

      Usuń
    7. Tesiu, dziękuję Ci bardzo za tę rozmowę. Bardzo jasno ujęłaś ten proces dochodzenia do spokoju. I ja taką drogę przeszłam. Jestem w takim miejscu, że akceptuję obie wersje wydarzeń. Myślę, że takim dowodem dla mnie samej na tę akceptację, zgodę, spokój, był ten list napisany w zeszłym roku na Dzień Ojca. - zmieszczony też w "Charakterach". A walizka w beżowe paseczki, a właściwie jej zawartość , jest bardzo ważna, bo prezentów raczej się nie daje na pożegnanie.
      Serdeczności przesyłam poranne :)))

      Usuń
    8. I ja Ci dziękuję.

      Zarówno walizka, jak i listy Twojego Taty to wskazówki, że był pięknym człowiekiem :-). Także sama Ty :-).

      Dzisiaj miałam taki dobry dzień. Więc posyłam same pozytywy :-).

      Usuń
    9. Pozytywy dla Ciebie, na resztę tego dnia.

      Usuń
    10. Dziękuję :) przyjmuję na kolejne dni, bo jutro rano śmigamy Pendolino do Krakowa na Małopolski Piknik Lotniczy :) Tam zupełny reset łapię i dystans do tego świata...
      Uściski :))))

      Usuń
  3. Ja miałam 9 lat (czyli dokładnie tyle,ile ma teraz mój syn), kiedy dowiedziałam się, że mój ojciec nie żyje. Nikt nie chciał powiedzieć mi jak umarł. Prawdy dowiedziałam się przypadkiem i do dziś nie jestem w stanie mu tego wybaczyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamo Ka, doskonale Cię rozumiem. Mam 54 lata i od jakichś 10 lat intensywnie pracuję na rzecz pozytywnego widzenia świata :) Jeśli masz ochotę pozostawię Ci link do mojego listu, który ukazała się w miesięczniku "Charaktery".
      http://wystarczajacopl.blogspot.com/2014/06/miosc-na-dzien-ojca.html

      Usuń
  4. No i się popłakałam......
    musiałaś to bardzo przeżyć
    a Twoja mama....aż się boję myśleć o tym, co ona musiała czuć

    Masz rację, że samobójstwo nie jest dobrym rozwiązaniem, to zwykła ucieczka. Egoistyczna ucieczka.

    To bardzo mądry i potrzebny wpis.
    Uściski Beatko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już płaczę bardzo rzadko, ostatnio z powodu pewnego wiersza Małgorzaty Południak.
      Dziś już jestem daleka od patrzenia na samobójstwa jak na ucieczkę. Dla mnie to raczej niemożność znalezienia innego rozwiązania dla siebie.Człowiek już się tak zapętli, że nie dostrzega innej drogi, albo myśli, że nie ma siły na nic innego. I tu jest pole dla osób z otoczenia, bliższych i dalszych, a może nawet na jakiś zbieg okoliczności, który wszytko zmieni...
      Buziaki Julio, dziękuję :)

      Usuń
  5. trzy razy przeczytałam Twój wpis i ciągle mnie dusi w gardle. nie do końca wiem co mam napisać, żeby nie brzmiało trywialnie, ale czasami zwyczajne słowa wystarczają. mogę sobie tylko wyobrazić, co czułaś i co nadal przeżywasz Ty i Twoi bliscy. tym bardziej, że sprawa nie jest do końca wyjaśniona. mam tylko nadzieję.....to głupio brzmi, ale chyba osobiście bym wolała, żeby to była wina systemu i czasów, a nie samobójstwo. czasami upadałam na dno i miałam różne myśli, ale chyba nie było to az takie dno, z którego bym nie chciała się wydostać i dalej żyć. dla siebie i dla bliskich, a myśl o nich potrafi mnie postawić na baczność. co jednak musi się dziać w głowie kogoś, kto jednak decyduje się na samobójstwo i jak bardzo jest zagubiony i zaślepiony w swoim lęku i rozpaczy....
    od kilku dni zbieram myśli i próbuję coś na ten temat napisać, ale chyba na razie boje się, że nie podołam. myślę jednak, że zdobędę się na odwagę tak, jak Ty, bo wyrzucenie z siebie uczuć pomaga nie tylko nam samym, ale i innym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję Polly ... i tak jak napisałam, każda śmierć bliskiej osoby jest okropna, a już samobójcza straszna. Bardzo wiele wskazuje na to, że mój tata padł ofiarą mordu, a śledztwo w tej sprawie prowadzone przez służby rumuńskie w 1966 roku szybko sprawie łeb ukręciło. U nas zajmowała się tym również SB. Tak jak napisałam , nikt w rodzinie nie wierzył, że mógł sam się zabić. Ja też chciałabym w to wierzyć, ale pewności nie mam i ta niepewność też jest dręcząca.

      Zdecydowałam się na wzięcie udziału w tej akcji blogerów "Stop samobójstwom" żeby też mieć swój udział w dobrej sprawie. Ale nie ukrywam, to było kosztowne ... emocjonalnie.
      Najserdeczniej ściskam,
      B

      Usuń
  6. Po tytule, myślałam, że to jakiś żart. Jakoś nie pasowało mi to do Ciebie i byłam niemal pewna, że to dokądś wiedzie, ale nie sądziłam, że w tak bliskie Ci rejony.
    Potem ten akapit o Twoim tacie i Twoich odczuciach, dosłownie przeszywający.
    I ta niepewność - sama nie wiem, czy ona jest dobra (daje jakąś nadzieję, że nie było, jak twierdzą na tym zachowanym dokumencie) czy zła (bo może lepiej jednak wiedzieć, znać prawdę, choćby najtrudniejszą do przyjęcia, bo tylko wówczas można jakoś sobie wszystko ułożyć)...
    Przytulam i podziwiam odwagę do pisania o tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fibulo Droga :) Kiedy ja zobaczyłam, wpis o tym tytule u Alis i jednocześnie u Klarki i jeszcze u kogoś, to się przeraziłam, że to będzie jakieś zbiorowe samobójstwo. Szok ...
      Kiedy przeczytałam u Nich i u autora tej akcji blogerów "Stop samobójstwom" dopiero zrozumiałam. I biłam się z myślami, czy też powinnam w to wchodzić. Uznałam, że jednak tak, bo moje przeżycia są autentyczne i może właśnie dlatego komuś można pomóc.

      Dziękuję i odwzajemniam serdeczności :) Lubię się uśmiechać na przekór wszystkiemu ...

      Usuń
  7. genialny pomysł z tą akcją!
    Beato, tyle uczuć wzbudzasz we mnie swoimi rodzinnymi opowieściami, że aż trudno mi je komentować. a przecież jestem tylko czytaczem. nawet nie próbuję sobie wyobrazić, co Ty czujesz, opowiadajac nam swoja historię.
    a ten Twój post jest absolutnie wyjątkowy. dziękuję Ci za Twoją odwagę, szczerość, otwartość. za ból, który pewnie czułaś, pisząc o tacie. niech ten ból nie pójdzie na marne, niech sprawi, żeby Ktoś pomyślał, że samobójstwo to naprawdę nie jest najlepsze rozwiązanie! że są Ludzie, którzy wiedzą Jak Pomóc, wystarczy tylko wziąć do ręki telefon..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Miła J, właśnie z tą intencją podjęłam temat dla mnie wciąż bardzo trudny. Z tą nadzieją, że może ktoś zobaczy coś moimi oczami i że odważy się walczyć o siebie.
      Serdecznie dziękuje, że czytasz :)
      A ja cały weekend przy maszynie do szycia ... Za to za tydzień z przyległościami jedziemy do Krakowa i będziemy się lotniczo bawić :)

      Usuń
  8. Tak sobie myślę i wiem, że to bardzo bolesny temat, ale nie wierzę w samobójczą śmierć Twojego taty. Nie musiał wyjeżdżać z kraju, żeby to robić. Trochę wiem, jak myślą samobójcy... Pokazywałaś zdjęcia, i myślę, że to zbyt grubymi nićmi szyte, a najłatwiej zatrzeć ślady za granicą, gdzie rodzina nie będzie miała tak łatwo by dojść prawdy.

    Przytulam i chciałabym abyś poczuła ulgę.

    Love moje miła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana M,
      Staram się wierzyć w to co nie zostało udowodnione, nie w to co na papierze, bo jak pisałam, okoliczności i natura mego taty przeczyła "faktom".
      Staram się o równowagę uczuć i jak pisze o tę ulgę, akceptację, w końcu o przekonanie, że trzeba iść do przodu przez życie, z uśmiechem, z otwartymi ramionami, z wiarą, że świat nie jest taki zły....

      Dobrze się przytulić :)
      <3

      Usuń
    2. powtórzę się, ale dobrze, że jesteś :* i uśmiechy posyłam, zawsze serdeczne :*

      Usuń
    3. Cieszę się, że w tej wielkiej sieci trafiłyśmy na siebie... widać tak miało być :)
      Dziękuję ... za wiersz, za wiersze, za wszystko <3

      Usuń
    4. Może to dziwne, ale moje pierwsze wrażenie po przeczytaniu Twojego opisu było takie samo jak Małgosi. Zdusiłam, by nie szukać spisku, gdzie go nie ma. A potem przeczytałam komentarz Małgosi.
      I dziś mnóstwo ludzi w taki sposób popełnia "samobójstwo", co dopiero wtedy. Ale trauma pozostaje, bo kiedy masz piętnaście lat i dowiadujesz się czegoś takiego, to nie kombinujesz, tylko czujesz. I nienawidzisz. Pewnie Twoja Mama ma rację, że nie uwierzyła. I nie znienawidziła. Mocno Cię ściskam, Beatko i ciepło myślami otaczam :)))

      Usuń
    5. Dziękuję Wiolu, czuję się otoczona sympatią, współczuciem, zrozumieniem, Blogowej Braci :) To dobre uczucia....
      Tak jak napisałam we wstępie, nigdy nie myślałam, że podzielę się publicznie tą tajemnicą... Jednak to zrobiłam, aby - być może komuś pomóc. Komuś, kto jeszcze się waha. W źródłach do tego wpisu znalazłam takie hasło, po którym ktoś tu dotarł "Jak znaleźć odwagę, aby popełnić samobójstwo". Może ten ktoś dowiedział się czegoś, co tę odwagę zupełnie zgniotło?
      Pisanie o tym nie było łatwe, ale to też przyczynek do poznawania prawdziwych historii z lat 60-tych.
      Serdeczności odwzajemniam :)))

      Usuń
    6. Uśmiechy Wam posyłam dziewczyny :*

      Usuń
    7. Uśmiechy cenniejsze niż złoto :)

      Usuń
  9. Wracam tu od niedzieli, i nie wiem, co napisać, jak utulić Twój dorosły żal, bo to ciężar, który niesiesz praktycznie przez całe życie. Lata 60-te to nieciekawe czasy, może Twój ojciec znał jakąś tajemnicę, coś zobaczył przez przypadek i był niewygodny, więc towarzysze mu "pomogli" ... na pewno brałaś pod uwagę różne warianty, tylko odpowiedzi brak, a tym samym ulgi i spokoju.

    Mieliśmy kolegę, który został roztrzaskany na torach przez pociąg; wg świadków, stanął tam i czekał, a lokomotywa nie zdążyła zahamować; zostawił 2 dziewczynki, pewnie w podobnym wieku, co Ty, kiedy straciłaś ojca; kochał je bardzo, zabierał zawsze na spacery razem z ukochanym jamnikiem; co spowodowało, że targnął się na życie ... małżeństwo można zakończyć, długi kiedyś spłacić, co tak okropnego powoduje, że nie przeszkadza miłość do dzieci ... czy to tchórzostwo, czy odwaga? a co z tymi, którzy zostają? nawet nie mam pojęcia, w jakich kategoriach można patrzeć na taki straszny czyn ... czasami rozmawiamy z mężem na ten temat, wspominamy, i nie możemy zrozumieć; i żałujemy, że nasze kontakty wcześniej rozluźniły się; pozdrawiam Cię, Kaczuszko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Mario, ten wpis też jest częścią oswajania takiego traumatycznego przeżycia. dziś jest Dzień Ojca, więc myśli o Nim wkradają się ukradkiem między pisma urzędowe, pomiędzy klientami, literami wystukiwanymi na klawiaturze...
      Pytania, które stawiasz ... mają pewnie odpowiedzi różne, zależnie od człowieka, okoliczności, wiary... ale to bardzo ważne pytania.

      Już kiedyś o tym pisałam, ale dziś przypomnę :) Napisałam rok temu pierwszy w życiu list do Ojca. Został wydrukowany w miesięczniku Charaktery. Tu zostawiam link, jakby coś :
      http://wystarczajacopl.blogspot.com/2014/06/miosc-na-dzien-ojca.html

      Dziękuję najpiękniej za wszystkie dobre, ciepłe słowa Mario i i odwzajemniam serdeczności :)))
      Kwa, kwa :)

      Usuń
  10. Beatko kochana, nie napiszę dużo,ból głowy dziś mi dokucza..
    Bardzo ci współczuję tych przeżyć związanych ze śmiercią Taty :*
    Próbowałam raz leczenia psychiatrycznego,poddałam się za szybko. Dziś zapisałam się na wizytę do psychologa, choć zawsze zarzekałam się,że nie pójdę.Naprawdę nie wierzę,że mi pomoże.Nie myślę o samobójstwie. Ale wiem jak czuje się osoba której nieobca taka myśl.To nie egoizm.To totalny brak nadzei,
    Tulę,Beatko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basieńko, w tym cała rzecz, w totalnym braku nadziei. Jestem przekonana, ba nawet pewna, że z każdej sytuacji jest jakieś pozytywne wyjście, tylko, że MY go nie widzimy, nie znamy, nie wierzmy, że nam się przytrafi. Oceniamy, że brak nam sił, wiary, chęci na wysiłek, który trzeba by podjąć. Mam na swoim takie doły, że wydawało mi się, że już czarniej być nie może. Trzymam kciuki za spotkanie z P. Ja wciąż wkładam wysiłki w nową pracę nad sobą i ze sobą. Wiem, że warto, bo zyskuję wciąż nową perspektywę.

      Serdeczności szczere wysyłam do Ciebie sówko :)

      Usuń
    2. dziękuję Beatko, mądra i dobra dziewczyna jesteś :*

      Usuń
  11. Ja nie mam nikogo do kogo mogę się zwrócić z pomocą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Możemy o tym porozmawiać ? Jeśli chcesz, napisz do mnie na mail:

      talentwrekachmam@gmail.com

      Anonimowy Gościu, najserdeczniej jak umiem Cię pozdrawiam.

      Beata

      P.S. Usunęłam poprzedni komentarz, bo zrobiłam błąd pisarski :(

      Usuń
  12. Hej,

    Temat jest poważny, ale nie mogę o tym napisać inaczej; niż wprost. Piszę w związku z "hackowaniem Google'a" przez blogerów, które doprowadziło do utrudnień w szukaniu stron zachęcających do samobójstw. Wpadłem na pewien pomysł, i szukam osoby do jego realizacji. Możliwe, że zna Pan/i kogoś, kto pisze artykuły w serwisach informacyjnych i chciałbym by do tych osób doszła ta informacja. A mianowicie:

    Osoby, które mają myśli samobójcze, szukają w Internecie informacji z tym związanych i są tym na przykład samobójstwa i próby samobójcze. I potem wchodzą na artykuł z krzykliwym nagłówkiem, który od samobójstwa ich nie odwodzi. A raczej może zachęcić, jeśli samobójstwo wydarzyło się w pobliżu ich miejsca zamieszkania, albo osoba jest w ich wieku etc. I chciałbym, by pod każdym z takich artykułów, np. takich: http://www.se.pl/wiadomosci/polska/krakow-z-wisly-wylowiono-cialo-kobiety-popelnila-samobojstwo_999771.html znalazła się informacja o numerach dla osób, które chcą popełnić samobójstwo. Chciałbym też, by znalazły się odniesienia do literatury fachowej, jeśli ktoś nie chce korzystać z pomocy psychologicznej (te numery mogą wystraszyć ludzi, i nie będą chcieli szukać tam pomocy); na przykład można napisać, że w przypadku myśli samobójczych polecamy przeczytać co pisze na temat samobójców Victor Frankl w książce "Człowiek w poszukiwaniu sensu". Możemy też zaproponować działanie doraźne, które obniżyło by napięcię w organizmie potencjalnego samobójcy: odejdź teraz od komputera, zjedz czekoladę, idź pobiegaj, porozmawiaj z kimś (niekoniecznie o samobójstwie) itd.

    Czyli forma byłaby taka:
    Tytuł
    Artykuł (opis zdarzenia)
    Numery telefonów
    Literatura fachowa
    Działania doraźne

    Jeśli nie zna Pan/i takiej to proszę o przekazanie takiej informacji dalej, gdziekolwiek. Także na blogu.
    Nie reprezentuję żadnej strony, organizacji etc. Po prostu jestem użytkownikiem Internetu i wpadłem na taki pomysł. Bo robienie sensacji z samobójstwa jest dla mnie oburzające, a pomóc można.
    Dziękuję za przeczytanie listu i proszę o pomoc.

    Pozdrawiam,
    Damian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry,
      niestety nie mam kontaktu z osobami z branży mediów internetowych. Na swoim blogu na końcu tego postu wpiszę jeszcze listę pomocnych lektur - to dobry pomysł:) Co do działań doraźnych, to mam przekonanie, że najlepsza jest szybka pomoc psychologiczna lub po prostu kontakt z przyjaznymi ludźmi. Spacer po świeżym powietrzu pomoże na fizyczny stan osoby (dotlenie, ruch, krążenie) i w ten sposób może wzmocnić ducha, lecz niestety nie rozwiąże problemów, które są źródłem myśli "s". A co do żerowania na sensacjach i cudzym nieszczęściu to jakaś część ludzi lubuje się w takich plotkach i opisach i zapewne nic nie zmieni nastawienia mediów do tego typu niusów. To, że w Polsce co roku więcej osób ginie z powodu samobójczej śmierci niż w wypadkach komunikacyjnych powinno skłonić rządzących do jakichś zmian systemowych: rozszerzenia sieci wsparcia dla osób w kryzysie. Poza tym ważna jest chyba świadomość ludzi, żeby być serdecznymi dla siebie nawzajem, umieć patrzeć na innych ludzi bez oceniania po pozorach i być gotowym do niesienia pomocy :)Dawniej, kiedy nie było komputerów i internetu, a nawet w czasach gdy nie było telewizji, więzi między ludźmi, te rówieśnicze między dzieciakami z podwórka, albo między sąsiadami były żywe i bezpośrednie. Wtedy łatwiej było dostrzec problemy innych i wspólnie przezwyciężać kłopoty. Może kiedyś to się zmieni ....

      Pozdrawiam serdecznie,
      Beata

      Usuń
  13. To co piszecie jest śmieszne, i podłe. Dobrze, że 'po burzy przychodzi spokój' i inne androny. W obliczu tego gdy nie mam NIKOGO a jestem poniżana przez własną matkę, bez możliwości wyprowadzki, to jak słyszę takie słowa robi się niedobrze. Wasze kłopoty są widać zupełnie nie pasujące do samobójstwa jak widać.

    OdpowiedzUsuń

Z powodu nieproszonych gości włączyłam moderowanie. Przepraszam, że komentarz będzie trochę czekał na publikację. I miłego dnia Ci życzę :)