sobota, 29 marca 2014

Darmowa wiosenna uciecha – coś o wdzięczności.



I nie opuszcza mnie. Wciąż trwa… Darmowa wiosenna uciecha. Wytęskniona, upragniona, oczekiwana. Wiosna. Cieszy mnie nie mniej niż zwykle, czyli niezmiennie. A człowiek, ciut klapnięty i zmiętoszony po zimie, z lubością wystawia pyszczek do słońca. I raduje oczy tą jeszcze nieśmiało pojawiającą się zielona barwą. I słucha świergotu tych, co skrzydła mają zawsze, a nie tylko ze specjalnych powodów. Pozimowy człowiek, taki troszkę zaspany, zasapany i roztargniony, próbuje sobie przypomnieć: gdzie leżą skrzydła schowane na zimę?

WIOSNO tegoroczna jestem Ci bardzo WDZIĘCZNA.
Po pierwsze za to, że przyszłaś wcześniej niż zwykle.
Po drugie za to, że rano świt jest blady, a nie czarny.
Po trzecie za to, że czapkę mogę już zostawiać w domu.
Po czwarte za to, że ptaszkom chce się śpiewać i gniazdka wić na drzewach.
A po piąte i dziesiąte za to, że zieleń zwycięża zimowe burasy i że deszcz jest wiosenny.
I jeszcze wdzięczna Ci jestem niezmiernie za żółtą forsycję pod oknem, za słońca dłuższą wędrówkę i za mój lepszy humor.
I za to WIOSNO, że jesteś niezawodna – zawsze przychodzisz, choć Ci za to nie płacą :)
To dopiero początek. Dopiero uczę się wdzięczności. Próbuję na sobie, czy wdzięczność będzie dla mnie najtańszym biletem do szczęścia. Liv Larsson w książce „Wdzięczność - najtańszy bilet do szczęścia” proponuje nawet ćwiczenia z wdzięczności. Sięgam po tę książkę, bo niestety opuściłam ten wdzięczny kawałek na zajęciach w Dojrzewalni Róż. A propos’ Dojrzewalni, to jestem wdzięczna mojej młodej koleżance A., za to, że dała mi okazję do szczerego śmiechu i radości, kiedy przekręciła Dojrzewalnię na Rozkwitalnię. Rozkwitalnia Róż... czyż to nie brzmi optymistycznie? I do tego takie trafne, bo tam się nie tylko dojrzewa, ale również rozkwita. 

No cóż, wdzięczność nie jest taka łatwa. Nie jest taka oczywista. To nie to samo, co powiedzenie „dziękuję”. Wdzięczność angażuje w u-czucie i w myślenie. A na dodatek trochę nas obnaża. Liv Larsson we wspomnianej książce zadaje pytanie: „Jakie odczucia i skojarzenia budzi w tobie sławo wdzięczność?”. Kiedy się nad tym zastanawiam, dochodzę do wniosku, że wdzięczność wydaje mi się egzaltowana i trochę jakby „na pokaz”. No właśnie! Na pokaz z jednej strony znaczy sztuczne, przerysowane, nieprawdziwe, ale w swojej głębszej warstwie obnaża mnie. Wystawiam na pokaz to, co ukryte gdzieś we mnie. Okazywana wdzięczność pokazuje, na czym mi zależy, co jest dla mnie ważne, czego mi brak. Skoro jestem za to wdzięczna, to znaczy, że właśnie tego potrzebowałam. Kiedy ktoś to będzie wiedział, może łatwiej będzie mu mnie zranić? Może sobie o mnie „coś” pomyśli? Ja do wdzięczności potrzebuję odwagi. Odwagi, żeby ją poczuć, a potem odważyć się ją wypowiedzieć.
 
Będziemy mieli pisklęta. Skrzydlatych nigdy dość :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z powodu nieproszonych gości włączyłam moderowanie. Przepraszam, że komentarz będzie trochę czekał na publikację. I miłego dnia Ci życzę :)