czwartek, 12 czerwca 2014

Bo nie dał mi kwiatów.



Foto: Nika Beyer

Tak jakoś teraz mam, że
  nie zależy mi na dostawianiu prezentów. Dawać prezenty natomiast bardzo lubię. Kiedyś było inaczej - bardzo lubiłam je dostawać, a chyba trochę mniej dawać. 

Od zawsze i niezmiennie lubię dostawiać kwiaty. Właściwie nieważne jakie, byle ładnie pachniały i były piękne. Mogą być malutkie, pojedyncze lub w bukieciku. Mogą być polne, ogrodowe, kwiaciarniane, bazarowe, leśne. Nawet przed chwilą zerwane na trawniku mlecze. Wszystko mi jedno. 


A najmilej, kiedy są od mojego męża. Stają się wtedy czymś więcej niż kwiatkami – są dowodem miłości, pamięci, przywiązania, są podziękowaniem, a czasem przeprosinami. Są powodem radości, wzruszenia, nostalgii lub wywołują wspomnienia miłych minionych chwil. To mowa bez słów. Kwiaty często są „po prostu” – bez okazji i „ku uciesze”. Z okazji wszelkich są jednak obowiązkowe i mąż nigdy o nich nie zapomina. A mnie z tym dobrze…

Niedawno, w ostatnią sobotę maja,
  mieliśmy 35 rocznicę trzymania się za rękę. Pisałam o tym w notce „Zakochana para”. W przeddzień, czyli w piątek mąż wracając z pracy robił zakupy. Wracał taszcząc w obu rękach torby wypełniony po brzegi, więc kwiaty mógłby przynieść najwyżej w …zębach. Zresztą nasze święto było dopiero nazajutrz. 
W sobotę wstałam rano, jak zwykle przed innymi jeszcze śpiącymi domownikami – tak jest każdego dnia. Ja po prostu ranny ptaszek (kaczka J ) jestem. Siedzę więc sobie w koszuli nocnej na kanapie, popijam kawę w spokoju i oglądam nasze stare zdjęcia. Aż tu dzwonek do drzwi wyrywa mnie z zamyślenia – krótki, ale natarczywy. Kogo u licha niesie tak rano? Dziwne, bo portier nie wpuszcza nikogo obcego, ani też nikt nie zapowiadał spisywania liczników wody. 


Kiedy otworzyłam drzwi najpierw zobaczyłam duży, piękny bukiet kwiatów. Wielkie pąki białych peoni prawie zasłaniały twarz osoby, która je trzymała. Po chwili peonie przemówiły do mnie głosem mojej sąsiadki: Pani Beatko, mam nadzieję że nie obudziłam i że nie robię kłopotu. Ależ nie – odpowiadam – już dawno nie śpię. Starsza pani, która zawsze wszystkim chętnie służy pomocą i dobrym słowem, tłumaczy się zakłopotana: Bo widzi Pani strasznie kwiaty na działce obrodziły i muszę się z Panią podzielić. Oczywiście jeśli nie zrobię kłopotu. Odpowiadam pośpiesznie, że oczywiście z miłą chęcią przyjmę nadmiar kwiecia i że to żaden kłopot. I dziękuję Pani sąsiadko, serdecznie dziękuję. To naprawdę niesamowita niespodzianka. Do zobaczenia…


Z ledwością udaje mi się upchać peonie do największego wazonu jaki mam, a za moment cały pokój wypełnia słodka, przyjemna woń. Niebawem do pokoju wchodzi mój mąż, który wyczłapał się z naszego „wagonu sypialnego”  Patrzy na wazon z kwiatami, patrzy na mnie w koszuli nocnej i znowu na kwiaty. Jest zaspany i jakby nie dowierzał temu co widzi. Wreszcie pyta (nie wiem tylko czy mnie, czy siebie) – czy ja zamówiłem pocztę kwiatową? I dodaje - właśnie przed chwilą śniło mi się, że nie zdążyłem kupić Ci kwiatów, więc zamówiłem i że przynieśli. 
Śmieję się i na głos i w środku, bo radość mnie rozpiera. I mówię poprzez śmiech – nie kupiłeś mi kwiatów. Tym razem nie zdążyłeś. Ale zamówiłeś … kwiatową samopomoc sąsiedzką. To naprawdę wyjątkowa rocznica, ta 35. J




Męża widocznie dręczyły jakieś „wyrzuty sumienia”, że te kwiaty nie od niego. Kiedy wróciłam w piątek z pracy, w przedpokoju czekał na mnie bukiecik żółto-kaczych róż podtrzymywany przez dwie pluszowe kaczki. Dziękuję Miśku, dziękuję. Też Cię kocham…

Dla mnie to są takie radości, które budują dobry nastrój, tworzą jakąś naszą historię, są pewnym rytuałem. Jednak dziś ktoś mi uświadomił, że są też takie kobiety, które zamiast bukietu róż wolą dom z ogrodem pełnym róż.















Róża wczoraj przesłana pocztą kwiatową przez Ewę :)































Dziękuję Ewuniu za różę w Dojrzewalni Róż...

Czytaj też:
Zakochana para

4 komentarze:

  1. Oj tak, Klarko - naprawdę to zawsze dla mnie odkrywcze, że każda z nas ma inaczej. I to, że wcale moje widzenie, lubienie i zdanie na temat, nie jest obowiązującym we wszechświecie trendem. :) Na szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę tych kwiatów. Ja nie mogę dostawać - pyłki:). Od samego patrzenia na zdjęcia kręci mnie w nosie:)
    Ale Twoje są naprawdę piękne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyrazy współczucia dla wszystkich alergików, którzy trenują wyrzeczenia.

    OdpowiedzUsuń

Z powodu nieproszonych gości włączyłam moderowanie. Przepraszam, że komentarz będzie trochę czekał na publikację. I miłego dnia Ci życzę :)