wtorek, 22 lipca 2014

Dwa światy, jedno słońce



Wstaję w moim świecie, w którym świeci słońce. Co rano pędzę do pracy. Windą w dół i kilka stopni. Teraz szybkim truchtem, zanim światło zmieni się na czerwone. Upał już pełza, zwyciężył poranne orzeźwienie. Jeszcze kilka metrów i zbiegam po schodach do podziemnego tunelu.

Na peronie ludzi mniej niż w innych porach roku. Lato wygnało wielu z miasta na wakacje. Nadjeżdża pociąg metra pchając przed sobą tuman zimnego powietrza. Przyjemny chłód zakręca moją sukienką i rozwiewa włosy. Znowu chwalę metro za wygodę.

Drzwi rozsuwają się i siadam w zacisznym miejscu. Okulary trafiają na nos, książka na kolana. Teraz to wspomnienia z Powstania Warszawskiego z 1944 roku, napisane przez kolegę mego teścia, czyli „Tędy przeszła śmierć” Bronisława Trońskiego. Autor był żołnierzem zgrupowania pułkownika Leśnika. Dowodził plutonem, 11 sierpnia został ranny w nogę.
Słyszę głos spikera: „Następna stacja - Stokłosy”. Zanim skończy brzmieć komunikat opuszczam swój świat.




3 sierpnia, ulica Elektoralna –
Nastrój ulicy przypominał nieustające święto. Nigdy nie zapomnę rozradowanych spojrzeń, które nam towarzyszyły, gdziekolwiek byliśmy, słów pełnych zachęty i nadziei. ... Obstępowano nas ze wszystkich stron, dotykano broni, zapraszano do mieszkań. 

4 sierpnia – Wola – Łuny pożarów wywołane bombami zapalającymi pokryły ciemniejące niebo Z palących się domów podobnych do wielkich pochodni ludzie wyciągali dobytek. Wyrzucano z okien pościel, ubrania, a nawet meble. ....



5 sierpnia – Wola  – A gdzie chłopaki? – zapytałem. – Poszli z Bolkiem na patrol. Szkopi podobno cholernie nacierają na Wolskiej. Pożary przysłoniły niebo, że słońca nie widać. ...


11 sierpnia przy Dworcu Gdańskim – ... przywarłem do muru i jeszcze raz desperacko szarpnąłem za „sten” ... Szkopi odpowiedzieli pojedynczymi strzałami. ...  poczułem, jak mnie coś delikatnie drasnęło po bucie. Poderwałem się znowu i dopadłem drzwi hali. ...Zrobiło mi się słabo. Poczułem, że prawa stopa pływa w bucie. Przeszył mnie ostry, przejmujący ból. Osunąłem się na nosze pozostawiając po sobie dużą kałużę krwi, która szybko wsiąkała w ziemię. „A więc jestem ranny, nie będę już mógł walczyć!”





Odrywam na chwilę oczy od kartki, bo coś ściska mnie za gardło. Do uszu dobiega zupełnie wyraźnie głos spikera: „Stacja Dworzec Gdański – możliwość przesiadki do pociągów podmiejskich...” I oto jestem w tym samym miejscu, w którym niemal równo 70 lat temu ranny został podchorąży Bronisław, pseudonim „Jastrząb”. Siedzę wygodnie w wagonie metra i nikt do mnie nie strzela. Jak zwykle jadę do pracy. Lecz kiedy tylko zaczynam czytać znowu przenoszę się do tamtego świata.



12 sierpnia zajezdnia tramwajowa przy ulicy Stawki: Wkrótce zjawiła się niespodziewanie Iza. ... Wszyscy już wiedzieli o wypadkach na Muranowie, ale dopiero od niej usłyszeliśmy, że cała dzielnica muranowska przypomina płonący Rzym, a droga do remizy usłana jest trupami. Ugryzła się w język, że za dużo powiedziała, bo oblepiły ją przerażone spojrzenia rannych.



15 sierpnia – Stare Miasto: W schronie panował zaduch. Nie było czym oddychać. Odór nieopróżnianych kubłów przesiąkał ubranie. Pełno było uchodźców z innych dzielnic, ludzi bezdomnych o zielonych twarzach i zapadniętych policzkach, którzy wszystko stracili...



19 sierpnia – Stare Miasto – Męczyła mnie zmienność nastrojów, która nas ciągle owładała. Chwytaliśmy się każdej lepszej wiadomości jak tonący brzytwy.



27 sierpnia – Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych na ulicy Sanguszki: Zaczęło nas męczyć pragnienie. Studnia została rozbita. Od brudu lepiły się ubrania. W zwojach bandaża znalazłem wszy. ... Znaliśmy już wszystkie szczegóły dzisiejszych walk, ale nie sądziliśmy, że jest aż tak źle. ...  Żołnierze taszczyli pudło czekolady. Szkoda, że żołądka nie można wypełnić na zapas...



7 września Stare Miasto – Szykowaliśmy się do wymarszu.... Na ulicy ogarnęła nas wrzawa walki. Detonacje bomb były tu głośniejsze. Gęste chmury dymu i ognia wzbijały się w niebo znad zbitej masy zabudowań. Ze wszystkich stron dochodziły odgłosy strzałów. Żołnierze, sanitariuszki, cywile przebiegali chyłkiem wzdłuż murów domów. ...



23 września Czerniaków ulica Wilanowska: Na wpół przytomni leżeliśmy na łóżku przez cały dzień. Nagrzane od pożarów ściany, kompletne wyczerpanie wprowadziły nas w stan zamroczenia. Pragnienie paliło wnętrzności. Głód ssał i jątrzył. ... 




Jak z innego świata znowu dochodzi do mnie głos spikera: „Następna stacja – Stare Bielany”. Odrywam wzrok od pożółkłej kartki książki. Chowam okulary i swoją lekturę do torby. Wstaję. Metro zwalnia i w końcu zatrzymuje się na peronie. Drzwi otwierają się z cichym łoskotem. Idę w kierunku schodów. Stuk, stuk, stuk, stukają obcasy. Wsłuchuję się w miarowy rytm kroków dziewczyny, która wspina się po schodach przede mną. Po chwili mijam automatycznie rozsuwające się drzwi stacji metra. Wychodzę na zalaną słońcem ulicę Kasprowicza. Znowu jestem w swoim świecie. To inny świat i tylko słońce to samo.


Dzięki Bogu, że nie przyszło mi żyć tu WTEDY. I jak mi dobrze TU i TERAZ.

To WYSTARCZAJĄCO dobry powód by być naprawdę szczęśliwym.  I nie przeszkadza mi to, że niektórzy nazywają takie myślenie „negatywną teorią szczęścia”.
 A jeśli nie widzę słońca, to tylko dlatego, że schowało się za chmury.



Tekst napisany kursywą pochodzi z książki Bronisława Trońskiego pt. „Tędy przeszła śmierć”, wydanie I – 1957r. Dedykację dla mojego teścia 
autor napisał 23 lutego 1957 roku.

Książka Pana Trońskiego jest w moim przekonaniu najbardziej obiektywnym obrazem tamtych dni jaki czytałam dotychczas






Czytaj też:
Zobaczyć Powstanie Warszawskie

17 komentarzy:

  1. wstrząsający wpis.
    A dziś to takie cool powiedzieć, że Powstanie to była głupota i niepotrzebna ofiara. Ciekawe czy ktoś odważyłby się przeczytać tę książkę a potem spojrzeć autorowi w oczy i powiedzieć, że uważa jego wojnę za głupią

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, bardzo staram się zrozumieć Ich intencje i myślę, że my współcześni nigdy tego nie będziemy mogli zobaczyć z Ich perspektywy. To był inny świat. Dla mnie to trudny temat, który zawsze powraca na półmetku lata. ...
    Miło że zaglądasz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami tak sobie mysle, co by bylo gdyby powstancy nagle przeniesli sie do naszych czasow? Co potrafiliby z nich zrozumiec, czy czuliby wiecej dumy czy goryczy?
    Zawsze mnie fascynowalo takie historyczne "gdybanie" i podroze w czasie :)
    Tekst piekny...

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki :) Ich świat, Ich Miasto właściwie zniknęły. Mam nadzieję, że "widząc z Góry" dzisiejszą Warszawę i nas dorodnych warszawiaków są szczęśliwi naszym szczęściem...

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawie zaprezentowana książka, pomysł dobry :))
    miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
  6. dzięki, Alis :) Może ktoś jeszcze po nią sięgnie - warta przeczytania, choć dla ludzi o silnych nerwach. Zaprezentowane fragmenty nie są najbardziej dramatycznymi opisami życia w powstańczej Warszawie ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Wola, Okopowa, Zytnia i Muranow to okolice w ktorych wychowywalam sie po wojnie. Dobrze pamietam gruzy i potem odbudowywanie Warszawy.
    Mieszkalam, jako dziecko, z rodzicami i rodzenstwem w domu, gdzie byl punkt sanitarny w czasie powstania, o czym dowiedzialam sie wiele lat pozniej. Cieszy mnie to, ze dzisiaj jest tam nowoczesnie i pieknie, jak to widac na zdjeciach. Dworzec Gdanski byl zupelnie inny, jak to po wojnie.
    Cieszcie sie z tego, ze dziecinstwo i mlodosc macie juz inna, lepsza, ktora chyba zawdzieczacie temu starszemu pokoleniu.
    Denerwuje mnie troche podejscie dzisiejszego pokolenia, ze powstanie bylo glupota i niepotrzebna ofiara. Siedziec na d..pie i krytykowac to jest paskudne wygodnictwo, jak sie ma wszystko podane na tacy, ale poswiecic sie dla przyszlych pokolen, to juz zupenie cos innego, trzeba kurazu i pozbycia sie egoizmu.
    Warszawa jest teraz piekna, nie poznaje wielu miejsc i gubie sie nawet w tych okolicach, gdzie kiedys mieszkalam, bo tak rzadko tam jestem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, zapomnialam sie podpisac. Ten anonim to kristofka z bloxa.

    OdpowiedzUsuń
  9. dzień dobry, Kristofko z bloxa - miło powitać :) Ja w gruncie rzeczy też po wojnie (16lat po) wychowywałam się na Żoliborzu. Co do osądzania Powstanie, to uważam, że nie mamy do tego legitymacji, a tym bardziej do sadów negatywnych. Bardzo mnie to boli jeśli słyszę "głupota" - to tak jakbyśmy Ich poświęcenie i śmierć wyrzucili za przeproszeniem na śmietnisko historii. A to, że młodzi dziś inni, no cóż - inni bo z innych czasów. Z lepszych czasów, w których nikt nie musi iść na pewną śmierć w obronie Polski. I tylko, żeby zechcieli pamiętać o Tych, którzy to zrobić musieli. Pozdrawiam, Beata

    OdpowiedzUsuń
  10. Pięknie i dobrze napisane. Twoje wpisy czyta się jak zawodowo napisane książki. Jesteś pisarką? Przyznaj się!

    OdpowiedzUsuń
  11. Miód na serce spływa, a lico rumieńcem kraśnieje od takich komplementów :) Droga My, jakby to powiedziała moja Babiśka - ja nawet koło pisarki nie stałam. Nie jestem pisarką, a tylko piszącą :) bloga i cieszę się bardzo, że pochlebną oceną obdarza mnie osoba w temacie obeznana. Tym bardziej miło :) Chociaż z tym "niestaniem" to małe przekłamanie, bo mój teść należał do Związku Literatów popełniwszy jedną książeczkę pt. "Idziemy do teatru". Z zawodu był publicystą. Ale teść to , hyyym... nabyta, więc we krwi nie mam pisarstwa, niestety. :-) BB

    OdpowiedzUsuń
  12. Muszę więc szczerze napisać: to blogi pozwoliły mi spojrzeć inaczej na świat. tyle tu ciekawych miejsc, interesujących tekstów. Dzięki mojemu blogowi i sieci inaczej i mądrzej zaczęłam doceniać to co mamy. Cieszyć się każdą chwilą, spełniać małe marzenia. i szukać ciekawych rozwiązań. Podpowiedzi w sieci jest wiele.
    Skromność zachwyca, ale teksty piszesz ciekawe i interesujące, może odkryjesz kolejne talenty

    hahaha

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiesz Alis, raczej dziewiarka niż pisarka :) Dzięki, pa, pa

    OdpowiedzUsuń
  14. Podobne wzruszenia łapały mnie za gardło, kiedy czytałam wspomnienia kolegi mojego teścia, który opisywał swoje losy jako "żołnierz wyklęty"; zresztą obydwaj znaleźli się w więzieniu ubeckim jako młodzi chłopcy, potem wyroki, więzienie we Wronkach; a ja? czy umiałabym tak? czy wytrzymałabym? bo gdyby położono na jednej szali zdradę, a na drugiej los rodziny ... obym nigdy nie musiała tego doświadczyć; wspaniale piszesz, Beato, jako warszawianka masz w rodzinie bliskich, którzy brali udział w powstaniu, pielęgnujesz wspomnienia, ja poznałam tylko historię, nie zawsze prawdziwą, filmy, książki ... pozdrawiam Cię serdecznie w ten deszczowy podwieczór.

    OdpowiedzUsuń
  15. I ja Cię serdecznie pozdrawiam Mario z Pogórza i milo mi bardzo czytając Twoje słowa. A historię swojej rodziny chcę tu czasem opowiadać, jak umiem najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  16. trafiłam tu ot tak sobie , prosto z fb,, przeczytałam tę jedną notkę i od razu się zagnieździłam. Notka stworzona dla mnie , dwa światy , jeden wynika z drugiego, jeden się z drugim przenika ... jesteśmy tym, z czego wyrastamy , nie da się tego oderwać choćby nie wiem co.
    POZDRAWIAM ZAKRĘCONĄ KACZUSZKĘ też jestem zakręcona i też na optymistyczną sprężynę

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajnie, że są jeszcze inne Zakręcone optymistycznie, w co nigdy nie wątpiłam :) Witam Malino, bardzo mi miło. B

    OdpowiedzUsuń

Z powodu nieproszonych gości włączyłam moderowanie. Przepraszam, że komentarz będzie trochę czekał na publikację. I miłego dnia Ci życzę :)