czwartek, 17 lipca 2014

Jedyny taki Dziadziuś. Korzenie cz. 6


Mój Dziadek Jan Rychłowski, około 1937 roku, Warszawa

Mój dziadek Jan Rychłowski był jedyny nie tylko dlatego, że robił takie miny i w ogóle miał poczucie humoru. Był jedynym dziadkiem, którego rzeczywiście znałam, bo ten drugi dziadek (ojczysty) zginął w Powstaniu Warszawskim. Przede wszystkim jednak był jedyny dlatego, że z własnego wyboru, stał się ojcem dla mojej mamy i w konsekwencji dziadkiem dla mnie, choć jak to by ktoś powiedział, nie był nim „genetycznie”. Moja babcia chciała zapomnieć o swoim pierwszym mężu, a moja mama zawsze mówiła, że to „Jasiek” był jej prawdziwym ojcem i jedynym jakiego miała. Dziadek Jasiek był naprawdę dobrym człowiekiem, moją babcię, mamę i mnie obdarzał szczerą miłością i troską. 


Dziadek znał się z moją Babiśką kilka lat, ale z przerwą na wojenny pobyt w obozie i potem jeszcze dwa lata po wojnie nie było go w Polsce. Był od niej starszy o 21 lat, a to bardzo dużo. I mimo takiej różnicy wieku kochali się i szanowali. Myślę, że dziadek też trochę imponował mojej babci dojrzałością życiową, a może nawet swoją „bujną” przeszłością. W 1948 roku byli już małżeństwem, ale nie znam dokładnej daty ślubu. Mam taki list dziadka do mojej mamy, kiedy wyjechała z domu na kolonie letnie, w 1953 roku. Jak twierdził nie lubił pisać listów, ale jak już pisał to od serca. Cytuję go w całości, bo w dobie mejli i esemesów nikt już chyba takich listów nie pisze:


„Moje Ty kochane Maleństwo!

Korzystając z okazji chcę i ja skreślić kilka słów. Kochanie cieszy mnie niezmiernie, że interesujesz się i troszczysz o nas, nie mniej i my odwzajemniamy się Tobie. Niezmiernie mnie ucieszył Twój list, w którym donosisz, że już w niedzielę będziesz w Warszawie, a tym samym u nas. Nie wyobrażasz sobie jak smutno i głucho zrobiło się po Twoim wyjeździe do Świnoujścia. I chciałbym słowami Kochanowskiego zacytować zdanie „wielkie nam spustoszenie w sercach zrobiłaś tym wyjazdem swoim”, lecz musieliśmy sobie wytłumaczyć, że to dla Twego zdrowia. Chcę jednocześnie sprostować, że wiersz Kochanowskiego trochę inaczej brzmiał, a ja go trochę przekręciłem, lecz to wszytko nie ważne, grunt, że już wracasz, i znów zaczniesz szczebiotać i znów będziesz mi przeszkadzać słuchać komunikatów, lecz mi z tym wszystkim tak dobrze z Wami. Kochana Jolu! Korzystaj z tych ostatnich godzin pobytu w Świnoujściu, opalaj się, odżywiaj się dobrze, tak by Ci przybyło 5 klgr. Kochanie, chciałbym jeszcze dużo pisać, lecz zmęczenie mi nie pozwala, dopowiemy sobie jak wrócisz, dobrze? Widzisz sama po moim pisaniu, że jestem zmęczony, gdyż ręka ledwo się porusza. Jeszcze o jedno Cię proszę w drodze bądź ostrożna i nie wychylaj się przez okno Kończąc całuję Ciebie poniezliczone razy. Twój kochający ojciec Jasiek”.


Są w liście słowa, które oddają jego prawdziwe odczucia: „lecz mi z tym wszystkim tak dobrze z Wami”. Zanim ożenił się z moją babcią wziął udział w trzech wojnach, a w przerwach między wojaczką wiódł równie interesujące życie. Wydaje mi się, że to ostatnie wojenne i obozowe przeżycia dziadka zmieniły jego pojmowanie życia jako takiego. Pewnie jak wielu ludzi po wojnie. Pragnął stabilizacji i miłości – i już niczego więcej. I choć było im ciężko finansowo, bo dziadek w biurze nie zarabiał dużo, a Babiśka szyciem też niewiele mogła dorobić – to jednak byli szczęśliwi. Ludzie wtedy po prostu byli ubodzy, a przynajmniej większość i potrafili się cieszyć drobiazgami. Mama wspominała jak dziadek przynosił z pracy niezjedzone tam przez siebie cukierki imieninowe – zawsze dwa – jeden dla mamy a drugi dla Babiśki.


Pamiętam jak śpiewał rosyjskie romanse i to jak udawałam, że rozmawiam z nim po „rosyjsku” wymyślając dziwaczne wyrazy. Kiedy odszedł na zawsze miałam 6 lat. 

Nie od razu dowiedziałam się skąd dziadek tak dobrze znał język rosyjski, ale o tym... następnym razem.

Czytaj też:
.Moja babcia Czarodziejka.
.Jedyna taka Babcia.
.Pożegnanie z Ojcem
.Wystarczająco ważne korzenie.

8 komentarzy:

  1. to cdn, więc poczekam cierpliwie,
    blog stał sie okazją, pamiętnikiem do zamieszczenia wspomnień. Masz we mnie wierną czytelniczkę
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Alis, cieszę się bardzo, że mimo natłoku obowiązków wpadasz w odwiedziny :) Blog powstał również z myślą, że znajdzie się tu miejsce na Korzenie i wspomnienia, ale teraz rzeczywiście jakoś korzeni więcej niż wystarczająco dobrych migawek z dnia współczesnego. Uściski, B :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Staram się, ale czasu nie mam zbyt wiele i jakoś go dzielę pomiędzy inne rzeczy do zrobienia. A poza tym czytam Wasze i Cudze blogi i aż się serce raduje, że tyle fajnych ludzisków na tych blogasach hasa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzadko zdarza się, żeby ktoś z taką tkliwością wspominał swoich dziadków, rodziców; oglądam zdjęcia, czytam ... jakby film przewijał się przed moimi oczami; mój dom rodzinny na wsi, pracowite wakacje, i też żałuję, że o wiele rzeczy nie zapytałam, nie zapisałam, a teraz nie ma już kogo zapytać; ale człowiek młody o tym nie myśli, do tego trzeba dojrzeć; pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam Cię serdecznie u siebie Mario z Naszego Pogórza. Ja wczoraj oglądałam u Ciebie piękny kołowrotek z Twego rodzinnego domu i lustro, w którym i babcia i mama się przeglądały. Jak to dobrze, że w Twojej rodzinie zachowały się i mogą trwać pod Twoim dachem. My mieliśmy mniej szczęścia - powstanie... Dlatego choć w takiej formie staram się zachować od zapomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ECH - WIDZĘ W TOBIE POKREWNĄ DUSZĘ ... i chyba nie będę się kłóciła, który dziadek był najwspanialszy Twój czy mój ... obaj byli :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja przed chwilą pod Twoim poprzednim komentarzem napisałam, że czuję, że czujemy podobnie:) A tu Twoje słowa o bratnich duszach - więc chyba to nie jest złudzenie.

    OdpowiedzUsuń

Z powodu nieproszonych gości włączyłam moderowanie. Przepraszam, że komentarz będzie trochę czekał na publikację. I miłego dnia Ci życzę :)