Właściwie, to on mnie znalazł. Przypadek? Nie, to możliwe. Upolowałam kruka, choć wcale na niego nie polowałam. Na dodatek nie jest czarny. I nie jest też biały. Jest złoty, dla mnie szczerozłoty. Złapałam go prawie w tym samym miejscu, w którym kiedyś, przed wojną gniazdował. Mój złoty kruk przyfrunął z przeszłości. Wierzę, że to nie jest przypadek. Pozwolił mi się złowić specjalnie.
A było to tak. Ciągle smutna po odwiedzinach w Wólce Prackiej, mając jeszcze
pod powiekami widok prześwietlonej słońcem niegdysiejszej „pałacowej” alejki,
po raz kolejny oglądałam stare zdjęcia. Pojawia się na nich często Pan
Mieczysław Offmański, wielki przyjaciel dr Władysława Palmirskiego, brata mej
prababki, naszego dobrego spadkodawcy. Dr Offmański zaś ożeniony był z siostrą
jego żony Julii, czyli z Anną z Łąckich.
Dr Mieczysław Offmański i dr Władysław Palmirski w Wólce Prackiej. Zdj. ze zb. Doroty Zaborskiej |
Anna malarka i Mieczysław lekarz gościli w Wólce Prackiej z przyjemnością,
napawali się sielską atmosferą spacerując po okolicy i cieszyli serdeczną
przyjaźnią gospodarzy. Podwarszawski majątek był miejscem spotkań nie tylko naszej
rodziny, ale również znajomych i przyjaciół doktora. Przeważali oczywiście lekarze,
współpracujący na polu bakteriologii koledzy po fachu, wspomniany szwagier doktor
Offmański i mój pradziadek doktor Arkadiusz Sokołowski, ale byli też
przedstawiciele innych dziedzin nauki, choćby ukochany brat Władysława –
Aleksander Palmirski – przyrodnik.
Słowem towarzystwo oświecone i postępowe. W
Wólce Prackiej towarzyszyły im żony i rosnące jak na drożdżach dzieci. Byli rozmiłowani w historii, w literaturze i muzyce. Wiem, że Palmirscy zapisali się
do Towarzystwa Krajoznawczego i z lubością zwiedzali zabytkowe zakątki Polski
odsuwając propozycje wypoczynku w zagranicznych kurortach.
Moja krótka bytność w Wólce Prackiej, podszyta żalem, bo zniszczono tam stary
świat, wywołała domagającą się spełnienia potrzebę. Na przekór smutkowi, a może
właśnie przez niego, nabrałam ochoty, by znaleźć się pomiędzy tamtymi
mieszkańcami i bywalcami majątku, jakoś przybliżyć się do nich, spróbować
poczuć i pomyśleć tak jak oni. Jak to zrobić po prawie 100 latach?
Ach, to proste! Trzeba tylko posłuchać mazurków Chopina. I koniecznie sięgnąć
po książki, które oni mieli na półkach biblioteki i wieczorami często wspólnie
czytali. Dr Mieczysław Offmański z zawodu lekarz internista, a z zamiłowania
badacz historii Polski to również pisarz, posługujący się pseudonimem „Orion”.
Najchętniej sięgnęłabym po jego dziełko „Przyczynek do życiorysu Adama Asnyka”
z 1904r., lecz niestety w tej chwili nie jest do zdobycia na żadnej aukcji, ani
też w Bibliotece Narodowej z powodu remontu archiwum.
Rozczarowana nieco brakiem tej pozycji, postanowiłam kupić inną książeczkę dr
Mieczysława Offmańskiego. „Słownik miejscowości, w których znajdują się jeszcze
zabytki czasów Piastowskich i Jagiellońskich” wydaną w Warszawie w 1906r. Akurat
jest oferowana przez antykwariat „Logos” w Alejach Ujazdowskich 16, tuż za
Placem Trzech Krzyży.
Chętnie korzystam z okazji, aby zajrzeć w te strony, odkąd kilka lat temu dowiedziałam się, że moja nieznajoma babcia Hanka, ta która zginęła w Powstaniu Warszawskim, ukończyła przed wojną mieszczące się u wlotu Alej do tegoż placu Pierwsze Gimnazjum Żeńskie im. Królowej Jadwigi w Warszawie. To była niesamowita, wybudowana w 1924 roku szkoła dla dziewcząt, nowoczesna, świetnie wyposażona, z doskonałym gronem pedagogicznym. Na dachu mieściła się letnia sala gimnastyczna ze stanowiskami strzeleckim (z łuku, Kochani J). W podziemiach zaplanowano kryty basen.
Moja babcia Hanka Zajdlerówna, uczennica Gimnazjum Królowej Jadwigi w Warszawie. Przy kościele Św. Aleksandra na Pl. Trzech Krzyży. Z ojcem Mieczysławem. |
Zatem z przyjemnością, czerpiąc radość ze współtrwania tego miejsca, które jest dla mnie łącznikiem między przeszłością a teraźniejszością, podreptałam do antykwariatu. Książeczka już na mnie czekała i tylko pobieżnie rzuciłam na nią okiem. Skoro tu już jestem to jednak muszę wybrać jeszcze coś z Asnyka. Na jego pogrzebie kobiety zasypały trumnę kwieciem, a potem zbierały i suszyły płatki w tomikach jego poezji. Jakie to romantyczne zasuszyć kwiat między wierszami… Biorę do rąk jeden z tomików Adama Asnyka, kartkuję i podczytują z zaciekawieniem. O, a to co? Między kolejnymi stroniczkami wiekowy wolumin odkrywa przede mną skrywaną tak długo tajemnicę – pożółkły, mały kwiatuszek. Wygląda na akacjowy. No, i cóż, skoro tak, ten tomik poezji pójdzie ze mną
Jeszcze łapię broszurkę o gen. Tadeuszu Kościuszce, bo w niej są ciekawe
reprodukcje i lżejsza o ładne parę groszy, ale też o smutek, który podczas tych
zakupów już zupełnie mnie opuścił, wracam tą samą drogą.
Właśnie uciekł mi sprzed nosa mój autobus, więc przysiadłam sobie na przystanku
na ławeczce obserwując miejsce, w którym kiedyś stała szkoła mojej babci i do
którego co dnia przez 8 lat podążała co rano, oprócz niedziel.
Wyjęłam z torebki książeczkę autorstwa dr Mieczysława Offmańskiego i otworzyłam
na wstępie. Czytam: „ Przeszłość-
przyszłość. Sądzę, że książka ta ... powinna znaleźć się w rękach wszystkich
pragnących choć pobieżnie zapoznać się z bogata puścizną dziejów naszych.
Świątynie, zamki i ruiny, to żywa przeszłość w teraźniejszości.” Brzmi jak ważna
wskazówka, której nowi posiadacze Wólki Prackiej widać do serca nie wzięli.
A potem przełożyłam dwie kartki do przodu szukając może jakiejś dedykacji składanej czasem na pierwszej pustej kartce, albo exlibrisu. W to co tam ujrzałam nie mogłam wprost uwierzyć. Przybliżałam stroniczkę do oczu, to znowu oddalałam, jakby to było jakieś widmo. Jednak okrągły niebieski znak nie znikał. Szafirowa pieczęć z orłem w koronie a wokoło napis „Pierwsze Gimnazjum Żeńskie im. Królowej Jadwigi w Warszawie” była świadectwem miejsca, do którego mały kieszonkowy słownik miejscowości należał przed wojną A powyżej numer biblioteczny, a więc jest z biblioteki gimnazjum zwanego „Królówką” …
A potem przełożyłam dwie kartki do przodu szukając może jakiejś dedykacji składanej czasem na pierwszej pustej kartce, albo exlibrisu. W to co tam ujrzałam nie mogłam wprost uwierzyć. Przybliżałam stroniczkę do oczu, to znowu oddalałam, jakby to było jakieś widmo. Jednak okrągły niebieski znak nie znikał. Szafirowa pieczęć z orłem w koronie a wokoło napis „Pierwsze Gimnazjum Żeńskie im. Królowej Jadwigi w Warszawie” była świadectwem miejsca, do którego mały kieszonkowy słownik miejscowości należał przed wojną A powyżej numer biblioteczny, a więc jest z biblioteki gimnazjum zwanego „Królówką” …
Haneczko, babciu moja, czy też czytałaś kiedyś tę książeczkę?
Matura 1932. Moja babcia Hanka Zajdler siedzi w dolnym rzędzie trzecia od prawej. Zdj. z książki "Pierwsza żeńska" B. Koźmińskiego. |
Pierwsze Żeńskie Gimnazjum im. Królowej Jadwigi w Warszawie. Widok od strony Pl. Trzech Krzyży. Zdj. z książki, jw. |
Uczennice "Królówki" ćwiczą na dachu. W tle kopuła kościoła Św. Aleksandra. Zdj. z książki jw. |
Książka o szkole mojej babci Hanki. Nieocenione źródło wiedzy o gimnazjum. |
Świadectwo maturalne babci Hanki. Tak fatalny skan zrobiono mi w Archiwum Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie jest przechowywane. |
Powstanie Warszawskie 1944r. Zburzone 1 września gimnazjum im. Królowej Jadwigi. Widać powalone posagi, zdobiące front budynku. Zdj. z książki "Dni Powstania St. Kopfa |
Zbombardowany w czasie Powstanie kościół Św. Aleksandra na Pl. Trzech Krzyży w Warszawie |
Wstęp do książeczki "Słownik miejscowości" |
Niespodzianka w małej książeczce. |
.Okradziono mnie?
wzruszająco, dreszcze mnie przenikają. Jaki zbieg okoliczności? Nie to "prawda, historia" Ci dziękują, że próbujesz. Że przybliżasz............. to wszystko
OdpowiedzUsuńmiła przygoda, bardzo miła.....
Bardzo lubię Twoje wpisy. To sięganie w przeszłość.
OdpowiedzUsuńKocham stare zdjęcia i książki. Do pełni szczęścia brakowałoby tylko móc wziąć to wszystko do ręki.
Przypomniałaś mi że powinnam zanieść zdjęcia z młodości taty do fotografa, muszę zrobić odbitki i przekazać rodzinie.
Pozdrawiam, życząc pięknego weekendu :)
I ja w to wierzę Alis, że to jest coś specjalnego, nieprzypadkowego.Moja koleżanka napisała o tym na FB "Świętych obcowanie". Też tak to odbieram, że to Oni stamtąd uśmiechają się do mnie "Głowa do góry malutka. dziękujemy, że o nas pamiętasz". Cieszę się i odtąd ilekroć wezmę tę małą książeczkę do ręki będę sobie przypominać ten niezwykły moment przy Palcu Trzech Krzyży :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Julio za miłe słowa :) A smutna okazja zmuszająca do przeglądania zdjęć i rzeczy może okazać się też początkiem opisywania rodzinnej historii. Słońca i pogody, dobrych odpoczynkowych dni Ci życzę , B
OdpowiedzUsuńuśmiecham się do tego wpisu. Taaak, czasem ...kosmos? Bóg? przykłada plaster na rany, sfruwa taki plaster jak piórko Anioła Stróża, z nieba, wprost do potrzebujących rąk.
OdpowiedzUsuńByłam znowu na lotnisku, wiesz? Ale poogradzane, przy samej szosie, nijak dojść, żeby złapać coś, co zaświadczy, że ta płaska przestrzeń to lotnisko. A
Ach Kasiu , dzięki :) Za uśmiechy i za próbę łapanie niewidzialnych samolotów za lotnisku. Wiesz,że najlepsze fotki to te, których nie zdążyliśmy zrobić :) Ale i te które zrobiłaś we mgle baaardzo mi się podobają. Klimatyczne. Uściski B.
OdpowiedzUsuńPS. Zapomniałam dopisać u siebie. :D
OdpowiedzUsuńPiszesz, że wieża na lotnisku okej. Tak, bo to nie tylko aeroklub lata. Linie krajowe tam chyba nie lądują, ale prywatne małe samoloty to już tak. Pamiętaj, że Szwecja jest dłuższa niż większa. Wiesz, że od Malmo (miasto leżące najbardziej na południu) do Kiruny (miasto naldalej na północy) jest mniej więcej tyle samo co od Malmo do Rzymu? . Zatem takie małe lotniska nie są niczym niezwykłym, są właściwie na każdym kroku.
Kasiu, to fakt, a do tego zasobni Szwedzi mają większe możliwości finansowe, żeby kupować tzw. samoloty turystyczne. Choć i u nas coraz więcej takich samolotów i coraz więcej małych prywatnych lotnisk. Ja się tam cieszę :) Pa
OdpowiedzUsuńJeszcze coś.
OdpowiedzUsuńNa bolące stawy wypróbuj Litozin preparat ze sproszkowanej skórki dzikiej róży. Mnie pomaga niemal natychmiast - tzn po kilku dniach brania, ale dla lepszego efektu trzeba pobrać nieco dłużej.
Kasiu, dzięki na pewno spróbuję, bo nie biorę NLPZ, dostaję wylewy w oczętach po tym świństwie. A 4Flex nie działa, choć majątek kosztuje. A dzika róża, mniam :)
OdpowiedzUsuńMiłe są takie niespodzianki w starych książkach, pamiętnikach ... znalazłam zasuszone kwiatki w pamiętniku babci męża mojego, która młodość na Kresach spędziła ... może to przebiśniegi? trzy kwiatki, ich rysunek odciśnięty na kartkach, a daty wpisów zacne, rok 20-sty ubiegłego wieku, niektórzy młodzi szli na wojnę bolszewicką; bardzo smutna historia Wólki Prackiej, nie dziwię się, że serce boli ... a ta odrobina ukojenia jest bardzo potrzebna, jeśli człowiek bezsilny na bezduszność prawa i urzędników; pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńMario, jakie razem z mężem macie szczęście i radość, że taki pamiętnik pozostawiło Wam poprzednie pokolenie. Ja sobie obiecuję, że chociaż fragmenty tego bloga będę drukować na pamiątkę, bo moi nie pisali pamiętników - a przynajmniej nić się nie przechowało. A ty masz wnusia i blog piękny - warto zamienić na papier, bo nośniki elektro mogą w łeb wziąć. :(
OdpowiedzUsuńBeato, doświadczyłam wielkiego strachu, kiedy komputer pewnego dnia nie chciał się włączyć, zupełna cisza ... właściwie to bałam się tylko o zdjęcia, że wszystko przepadło; pewnie trzeba mi zrobić kopię na wszelki wypadek; a komputerowy magik rozebrał sprzęt, złożył na powrót, i wszystko zaczęło działać, on sam nie wie, co to było ... i też jestem zdania, że znacznie przyjemniej wziąć do ręki album ze zdjęciami czy przeczytać pamiętnik niż przeglądać je na ekranie komputera; dobrej nocy!
OdpowiedzUsuńDobranoc Mario, do zobaczenia na blogach :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDroga Kingo, ja też się cieszę :) Myślę, że możemy sobie "mówić" na ty, choć patrząc na linię pokoleń to jesteś w pokoleniu młodszym. Na zdjęciu w poście "Okradziono mnie" jest też zdjęcie (4te od góry) Twojej praprababki Anny z Łąckich Offmańskiej i Mieczysława i Twojej prababci Wandy i jej dwóch sióstr bliźniaczek- Zosi i Marty :) Oczywiście dysponuję różnymi informacjami na temat naszych przodków, ale... do tego potrzebny jest nam bardziej bezpośredni kontakt Kingo.
UsuńW komentarzu poniżej podam Ci mejla do siebie. Napisz do mnie tam. I proszę o cierpliwość, bo w necie będę dopiero jutro po południu.
Tymczasem bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i też się bardzo cieszę z tego spotkania na blogu :)
Beata
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń