Leżały na dnie zielonego pudełka. Dwie mocno już wyblakłe, stare fotografie w
kolorze sepii. Zapomniane i może nawet nikomu już niepotrzebne. Widok obcej
twarzy nie wywołuje uśmiechu, ani żadnych wspomnień, ani szybszego bicia serca.
Z tych zdjęć patrzą na mnie nieznajome oczy i nie wzbudzają innego uczucia
oprócz ciekawości. Ciekawe, kto to jest? I ciekawe, dlaczego dziadek Jasiek
wprowadził się z nimi do życia Babiśki? I czy Babiśka nie była o nie zazdrosna?
A najciekawsze jest to, dlaczego jedna z Rosji, a druga z Kresów? Szkoda, że
nie mogę go o to zapytać.
Mój dziadek Jan Rychłowski urodził się w marcu
1897 roku w Grójcu pod Warszawą. Wydaje mi się, że tu spędził dzieciństwo. W
Grójcu w latach 20-tych zmarła jego matka. Wcześniej zmarł ojciec dziadka –
Julian, który był felczerem.
Tak naprawdę wiem bardzo niewiele, a powodów, dla których Rosja pojawia się w
życiorysie dziadka, mogę się tylko domyślać. W dokumentach odnajduję
informacje, że dziadek Jan ukończył 2-gie Gimnazjum Męskie w Baku. W Baku zdał
maturę.
Oj, Baku, piękne, zawsze bogate miasto na Półwyspie Apszerońskim, nad brzegiem
Morza Kaspijskiego. Egzotyczne, czarowne, tajemnicze i bardzo dalekie od
Grójca. Kiedyś należało do Persji, a od XIX wieku do Rosji. Było miejscem
osiedlania się Polaków, którzy pragnęli tutaj zdobyć powodzenie finansowe.
Baku - http://www.polonia-baku.org/pl/skorewicz.phtm |
Znowu zaglądam do szkolnej lektury Stefana Żeromskiego „Przedwiośnie” i
przyglądam się uczniowi bakińskiego gimnazjum Cezaremu Baryce. Nic chodził do
tego same gimnazjum co mój dziadek i był trochę od niego młodszy, ale z
przyjemnością odnajduję opisy życia w Baku tuż przed wybuchem I wojny światowej
i w czasie jej trwania.
Kiedy wybuchła I wojna światowa wielu
Polaków opuszczało Królestwo Polskie udając się do odległych rosyjskich miast i
tam szukając schronienia przed wielką zawieruchą. Czy to dlatego dziadek Jasiek
znalazł się w Baku? A może już wcześniej trafił tam z jakiś rodzinnych powodów.
Tam nauczył się świetnie mówić po rosyjsku i śpiewać rzewne, rosyjskie romanse.
Pamiętam, jak mimo choroby, podśpiewywał pod nosem „Oczy ciornyje, oczy strastnyje,
oczy żguczije i priekrasnyje …”
Jakie to dziwne, że pod moim dachem
znalazły miejsce do trwania. Mieszkają razem ze mną, tak jak kiedyś mieszkały z
dziadkiem i z Babiśką. Znowu wpatruję się w te nieznajome, kobiece oczy. Nie są
czarne, ani nie straszne i nawet nie są przepiękne. Oczy, ej, zwierciadło
duszy. Jaką duszę skrywacie?
A przecież one, te dziewczyny, jak to dziewczyny, podarowały komuś swoje
podobizny – na pamiątkę. Czy dostał je od nich mój dziadek Jasiek, żeby o nich
nie zapomnieć? Kim były? Kogo kochały? Z
czego się śmiały, a czego bały? Próbuję odgadnąć, choć to niemożliwe.
Młodsza z kobiet zrobiła je sobie w
Samarze. Samara leży nad Wołgą, daleko od Baku. Właściwie w sercu Rosji. W
Internecie odnajduję wiele archiwalnych zdjęć. Na starych fotografiach ożywa tamten
świat. Bogato zdobione kamienice, witryny sklepów z artykułami kolonialnymi,
konne powozy, panowie i panie z dawno minionej epoki. Bardzo lubię oglądać
takie widoki, przypatrywać się tamtemu światu, który już zniknął, zmieciony
przez rewolucję październikową, rządy Stalina i ostatecznie II wojnę światową.
Choć zabytki, przynajmniej niektóre, zachowały się do dziś.
Samara -http://www.cartman.tv/journal/oldsamara/id_2778_lang_en.html |
Na rewersie zdjęcia jest
dokładny adres: „Fotograf F.F.Tadowski w
Samari, ulica Dworjackaja, dom Korzewnikowa. To jedyny znany mi fakt z życia
nieznajomej dziewczyny – była na Dworjackiej, żeby zrobić zdjęcie.
Jest młodziutka, wygląda na jakieś 13 lat. Tylko to smutne, zamyślone spojrzenie dodaje jej powagi. Piękne, duże oczy okalają długie rzęsy, a nad nimi unoszą się wyraźnie zarysowane brwi. Jasne włosy zebrane do góry przytrzymuje na czubku głowy opaska. Dziewczynka ubrana jest w prostą suknię, ozdobioną jedynie marszczonym kołnierzem z innej niż reszta tkaniny. Spod niego wychyla się jeszcze jeden, tym razem biały, kołnierzyk.
Jest młodziutka, wygląda na jakieś 13 lat. Tylko to smutne, zamyślone spojrzenie dodaje jej powagi. Piękne, duże oczy okalają długie rzęsy, a nad nimi unoszą się wyraźnie zarysowane brwi. Jasne włosy zebrane do góry przytrzymuje na czubku głowy opaska. Dziewczynka ubrana jest w prostą suknię, ozdobioną jedynie marszczonym kołnierzem z innej niż reszta tkaniny. Spod niego wychyla się jeszcze jeden, tym razem biały, kołnierzyk.
Druga odbitka wykonana została w Wilnie. A więc nie tylko Rosja, ale też Litwa pojawia się w życiu mego dziadka Jaśka. Na odwrocie widnieją ozdobne inicjały M.S”, i adres Vilna Rue Grande „Maison Schmidt”- fotografię wykonała firma – A. Straufs & Co. Ze zdjęcia patrzy na mnie młoda kobieta o regularnych rysach i niezbyt dużych oczach. Ma wysokie czoło, a włosy bez grzywki, lekko falujące, zebrane są w naprawdę grubalny warkocz. Głowę niewiasty okrywa tradycyjne, ludowe, rosyjskie nakrycie – tzw. tiara kokoshnik. Kokoshnik został przyjęty na dworze carskim, jako element garderoby kobiecej w XIX wieku. Potem noszono go nawet na dworze brytyjskim. Przez szkło powiększające widzę, że oba brzegi tej ozdoby obramowane są sznurem pereł, podobnie jak regularnie obsadzone owalne kamienie. Taki sznur pereł widziałam też na kokoshniku wielkiej księżnej Anastazji Nikołajewnej Romanowej.Tyle, że tamten był zupełnie gładki. Kobieta ze zdjęcia nosi kolczyki z dwóch połączonych z sobą kamieni w kształcie łezki. Jej szyję zasłania drapowany, chyba zdobiony koronką, wysoki kołnierz sukni.
Dwie fotografie, dwie kobiety, dwie zagadki. Rosja i Litwa. Jeszcze do tego
wrócę. Na początku napisałam, że jest we mnie tylko ciekawość. Chyba nie tylko.
Polubiłam te dwie Nieznajome. Cieszę się, że u mnie są.
Czytaj też:
.Jedyny taki...
.Jedyna taka Babcia.
Czytaj też:
.Jedyny taki...
.Jedyna taka Babcia.
Prawdziwa opowieść na piątkowy wieczór. Z szklaneczką jabłkowego cydru, przeniosłam się w świat historii. Jak ja lubię te opowieści. I ta ciekawość nieodgadnionego. Bardzo miło spędziłam czas przy Twoim poście. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń(uśmiecham się do monitora)
Oczywiście czekam na dalszy ciąg.
No to Alis, za zdrowie Nieznajomych Dam :) Miłego wieczoru i dobrego weekendowego czasu. Uśmiecham się do Ciebie :-) Beata
OdpowiedzUsuńSama jestem ciekawa historii tych dwóch kobiet. Mam podobnie jak Ty....wpatruję się w stare fotografie. Tyle że ja szukam podobieństw, porównuję rysy, może szukam siebie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam stare zdjęcia i opowieści z przeszłości
I ja Julio też to bardzo lubię, stąd ten dział Korzenie. Może Damy spod znaku ryb mają takie ciągotki zapisane w gwiazdach? Choć wydaje mi się, że to nie sprawa znaku zodiaku, ale po prostu wrażliwości, zainteresowań, ciekawości. U mnie taka potrzeba jest też ewidentnie związana z wiekiem. Po 50-tce ciągnie do korzeni i basta :) Uśmiechniętego weekendu, B.
OdpowiedzUsuńrzeczywiście zagadkowe te zdjęcia. Możliwe by to były jakieś celebrytki owych czasów? Bo skoro kokosznik wysadzany perłami to dama musiała być majętna.
OdpowiedzUsuńA w ogóle to ci zazdroszczę, że wiesz tak dużo o swoich korzeniach.
Ja o swoich wiem tak niewiele i raczej nie dowiem się więcej -już od dawna nie ma kto mi opowiedzieć. Ani ze strony matki ani ze strony ojca.
Tym bardziej cenię sobie te historie a raczej ich strzępki jakie dane było mi poznać.
Potrzebujemy znać swoje pochodzenie, to daje nam poczucie, że jesteśmy częścią czegoś większego, daje poczucie ...przynależności, czy ja wiem czego jeszcze? Wartości? Ale zobacz prawie każdy człowiek jest ciekaw swoich przodków.
Masz Kasiu rację, że ciągnie nas do korzeni, zwłaszcza w pewnym wieku :) A w tym wieku już nie bardzo jest kogo pytać o przeszłość. Ale można ją odgrzebać w archiwach, albo w kościołach. Małe kościółki , które przetrwały wojnę mają jeszcze mnóstwo w swoich zasobach. Zupełny klops jest z przodkami z Kresów, zwłaszcza tych dalszych. Zaburzanie mają część swoich akt w Urzędzie Miasta st. Warszawy na ul. Smyczkowej 14. Uściski, B :)
OdpowiedzUsuń