niedziela, 17 maja 2015

Noc w Muzeum Lotnictwa


... czyli u Przyjaciół z Krakowa.





To już tradycja, że na Noc Muzeów jedziemy do Krakowa do Muzeum Lotnictwa Polskiego. Tym razem podróż miała być atrakcyjniejsza za sprawą pociągu Pendolino. Reklama: „Wypoczynek rozpoczyna się już w podróży” niestety nie sprawdziła się. Pociąg nas rozczarował. Dwa rzędy dwumiejscowych foteli i wąskie przejście po środku.

Wybraliśmy kiepskie, choć z pozoru atrakcyjne miejsca przy wolno stojącym stoliku, przy oknie na przeciwko siebie. Każde z nas miało jeszcze z boku sąsiada. Miejsce jest tak ciasne, że nogi trzeba trzymać zgięte i nieruchome przez całą podróż. Fotele są wąskie, ale w miarę wygodne. Osoby o znacznej tuszy powinny zajmować miejsca skrajne, aby móc trochę wystawać w przestrzeni przejścia. Chcąc wyjść, albo zdjąć coś z półki nad głową, osoba siedząca obok musi wstawać i przenosić się do wąskiego korytarzyka. Pociąg jest rzeczywiście bardzo cichy, co powoduje, że kiedy rozmawia kilkadziesiąt osób, a do tego dzieci hałasują chodząc ciągle wąskim przejściem, w wagonie jest jak w ulu. Można zapomnieć o możliwości czytania książki, jeśli nie ma się w uszach zatyczek, albo słuchawek z muzyką. Do siedzenia bardziej komfortowe wydają się miejsca podwójne, jedne za drugimi, jak w autobusie. Mają dodatkowe podpórki pod stopy i dość duże odchylane stoliczki. Pendolino z Warszawy do Krakowa jedzie dwie i pół godziny, czyli pół godziny krócej niż Intercity, ale to przyspieszenie wynika chyba z faktu, że on ma pierwszeństwo i po prostu jadąc nie zwalnia i nie zatrzymuje się. Ma niewątpliwie jedną zaletę – jest nowy, więc czysty i pachnący. Gdybym miała do wyboru, wybrałabym tradycyjny wagon z przedziałami, bo do siedzenia w takim było wygodniej.
Identyfikator ułatwia poruszanie się po Muzeum

W Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie po całej dekadzie odwiedzin i współpracy czujemy się prawie jak w domu. Serdeczne powitania, przytulanki, pocałunki, radość z możliwości przyjacielskiej rozmowy. Takie dobre, ludzkie ciepło i sympatia.




W tegoroczną Noc Muzeów u naszych lotniczych Przyjaciół mieliśmy okazję zobaczyć kilka oczyszczonych i odrestaurowanych elementów wydobytego z dna Bałtyku w październiku ubiegłego wraku samolotu Douglas Boston. To jeden z nielicznych egzemplarzy na świecie. Amerykański samolot latający w czasie II wś w lotnictwie radzieckim. Rozmawiałam z pracownikiem Muzeum, który się tą żmudną i odpowiedzialną pracą zajmuje. Na każdej części wraku są kilogramy zbitego na kamień piasku, bryłki soli, muszle, omułki, elementy roślinności i oczywiście rdza. Efekt – jak na tym fragmencie – wspaniały.

Przed...

I po...


Karta informacyjna
Drugim rarytasem jest dopiero pozyskany w depozyt od Finów samolot Caudron-Renault CR.714. Cyclone. Na tzw. „Kodronach” latali Polacy w maju 1940 roku we Francji w Dywizjonie „Warszawskim”. Kiedy ZSRR zaatakowało Finlandię, te francuskie samoloty z polskimi załogami miały być włączone tam do walk powietrznych, lecz tak się w końcu nie stało. Fiński samolot, który można oglądać teraz w Krakowie to jeden z dwóch istniejących na świecie egzemplarzy. Będzie w Muzeum poddany renowacji w zamian za co najmniej pięcioletnią ekspozycję.






Z okazji zbliżającej się 75 rocznicy Bitwy o Anglię otwarto niewielką wystawę przypominającą pełen chwały udział Polaków w tej Bitwie, która zmieniła losy II wojny światowej.





Ten model Spitfire jest późniejszy niż latające w Bitwie.

Ekspozycję ożywiali przedstawiciele wielu grup rekonstrukcji historycznej.

Rekonstruktora - Kobiety w RAF i następca :)
Ekspozycja plenerowa zachęca do spaceru o zachodzie słońca. Baloniarze stawiają właśnie balon z Tadeuszem Kościuszką...


Li-2 czyli DC-3 i tzw. Ciotka JU.
To amerykański myśliwiec F-108 pilotowany podczas wojny w Wietnamie
przez pilota polskiego pochodzenia, stąd te polskie elementy malowania.
W tak zwanym dużym, przedwojennym hangarze mieli swoje stoisko
 przedstawiciele Małopolskiego Stowarzyszenia Strzelców i Kolekcjonerów Militariów. Jednak tu najważniejsze są samoloty. Klimat tego miejsca jest niezwykły...





Zlin Grupy Akrobacyjnej Żelazny
Tiger Moth, taki jak żółty Jacka Mainki :)


"Jenny" Marka Szufy, który zginął w Płocku w 2011 roku. Przy tym
samolocie zawsze postać Marka staje przed oczyma jak żywa ...
I Harward, taki jak ten latający w Konstancinie :)



.



Futrzany zwiedzający urzeczony lotnictwem :)

Tymczasem na dworze balony już stoją, dumnie prezentują się Panie i Panowie, a słońce pięknie zachodzi.



Już gdy zapadła noc zostałam przez najmilszych Przyjaciół Ewę i Karola K. niespodziewanie i z zaskoczenia udekorowana  ... srebrną odznaką Królowej Kaczki :))) Było też krótkie okoliczności przemówienie na cześć miłościwie panującej kaczej Królowej. Ależ mi radość sprawili :))) Kwa, kwa :)




A potem, aż do trzeciej nad ranem razem z Dyrektorem Muzeum i Jego Gośćmi gadaliśmy, jak to w gronie dobrych znajomych o wszystkim, o samolotach, o pozyskiwaniu eksponatów do muzeum, o lataniu, o dawnych latach i dawnych lotach w trudnych warunkach pogodowych, o polityce, o naszych obecnych chorobach ;-) i o dzieciach, psach i kotach. No i tak się trudno rozstać ... 





22 komentarze:

  1. To miałaś ciekawe przeżycie :-). Ja byłam tam dwa lata temu, ale w zwykły dzień i nie było aż tylu atrakcji. Skorzystałam z oprowadzania przez przewodnika i... uprzejmie proszę donieść Panu Dyrektorowi, że przewodnik oprócz wiedzy powinien mieć chęć i umiejętności jej przekazywania i że koniecznie trzeba o to zadbać ;-).

    Co do pociągów, to akurat bardzo lubię wagony bezprzedziałowe właśnie z powodu stolików przytwierdzonych do siedzeń. Gdyby była jeszcze malutka komoda, to byłyby idealny warunki do pociągowej pracy "w papierach" ;-). Gwar mi nie przeszkadza, bo mam dużą praktykę w "wyłączaniu nasłuchu", ale wąskie miejsca to wielki minus. Szybki przejazd - wieeelki plus.

    "Kiedy ZSRR zaatakowało Francję te samoloty z polskimi załogami miały być włączone tam do walk powietrznych, lecz tak się w końcu nie stało." Poproszę o objaśnienie - jeśli można - bo coś mi się nie zgadza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tesiu, na pewno uprzejmie doniosę, bo to bardzo ważne, aby zwiedzający byli zadowoleni. Choć to akurat trudna sprawa, aby o dziedzinie w gruncie rzeczy technicznej, a jednak historycznej opowiadać odwiedzającym porywająco. Jest w muzeum osoba, która to potrafi - to Jan Hoffman, który prowadzi cykliczne "Spotkania przy samolocie" oraz Pikniki Lotnicze.
      Nawet się domyślam na kogo trafiłaś :(

      Co do pociągu, to jednak dla mnie wiele minusów. Cóż, jeszcze taki się taki nie narodził ... ;-)

      Nic dziwnego, że "czegoś nie rozumiesz". Zrobiłam jakiś skrót myślowy... już naprawiłam. A swoją drogą ... to byłby straszny scenariusz ...

      Serdeczności ślę, B

      Usuń
    2. Ooo, to cieszę się, że rozumiesz o co chodzi. To muzeum ma potencjał aby zachwycić zwiedzających i przekazać wartościową wiedzę z różnych dziedzin powiązanych z lotnictwem i historią, a ja z niego wyszłam z poczuciem, że najwięcej dowiedziałam się z videoprezentacji dostępnych w holu (to było o inżynierach, którzy czymś się wyróżnili w branży lotniczej). Dzięki za polecenie konkretnego człowieka. Co do tego mniej udanego przewodnika, to być może wystarczyłyby większe chęci (motywacja) i odpowiednie przeszkolenie "pedagogiczne".

      Ja przesiedziałam w piątek jedenaście godzin w autobusie (jadąc do Twojego pięknego miasta i wracając z niego) a resztę czasu spędziłam siedząc na wykładach. Mój kręgosłup boli do dzisiaj i po powrocie natychmiast zainteresowałam się rozkładem jazdy Pendolino :-) Stąd na pewno moje nadzwyczaj pozytywne nastawienie do szybkiego pociągu :-).

      To naprawdę ciekawa informacja! Nie miałam pojęcia o planach jakiejkolwiek współpracy z Finami.

      Ściskam i życzę dobrego tygodnia :-)

      Usuń
    3. A te kaczki, to dzikie (latające)? ;-)

      Usuń
    4. Tesiu, tak naprawdę, to Francja nie wykazała się determinacją , ani do latania, ani do walk naziemnych w początkach II wś. Może dlatego, że ponieśli największy ciężar w Wielkiej Wojnie ? Tak czy siak chcieli się pozbyć i samolotów i polskich pilotów, którzy rwali się do walki z wrogiem (albo jednym , albo drugim). Jak już pisałam nic z tego nie wyszło i dobrze, bo większość polskich pilotów ostatecznie trafiła do Wielkiej Brytanii, a tam ... to już wiadomo... Wielka Bitwa o Anglię, w której tak wielu zawdzięczało tak wiele, tak niewielu :)

      Kaczki broszkowe to chyba dzikie, a przynajmniej trochę - tak mi się wydaje ;-)

      Pendolino na pewno lepsze od autokaru, a z W do W jeździ rzeczywiście szybciej.
      Odściskuję serdecznie, B

      Usuń
  2. Pięknie dziękuję, że zabrałaś mnie na wycieczkę, bez Ciebie nie przyszło by mi do głowy podziwiać latajace maszyny.
    Proszę o większe zbliżenie kaczej Rodziny, bo niespodzianka prześliczna. Ale fajnie mieć Takich Przyjaciół.
    Powodzenia Kaczko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alis, chyba nie będzie lepszego zdjęcia :( jeszcze nie byłam na fotograficznych korepetycjach i lepiej nie potrafię. Ale powiem Ci, że ta broszka to pieśń przyszłości o Reni :) Kaczka Matka popędza dwójkę ociągających się kacząt, a trzecie idzie dumne przed Matką, Kwa, kwa :)))

      Usuń
    2. to w porządku, taką mam nadzieję: to dobra wróżba :)

      Usuń
  3. jakie piękne kostiumy z epoki!
    Gratuluję odznaki, ludzie z pasją są niesamowici

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było zimno jak piorun o zachodzie słońca i potem, a one w tych cieniutkich sukniach prawie szczękały zębami. Ale czego się nie robi z miłości do swojej pasji :)

      Usuń
  4. Nie wiedziałam, że jest takie muzeum w Krakowie, może kiedyś tam trafię, dzięki Tobie :)

    Urocza broszka/odznaczenie :) piękna!

    Dziękuję za ten czas :) bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgorzato zapraszam serdecznie :) Jest tam najwspanialsza w Europie wystawa samolotów z okresu I wojny światowej pod nazwą Skrzydła Wielkiej Wojny - tam same rarytasy :)

      Usuń
    2. Teraz już wiem :) dziękuję buziaku

      Usuń
  5. Byłam w takim muzeum w Paryżu, tam byś poszalała, Wodzu i Królowo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmmm....no i jak to się stało że ja tam nigdy nie trafiłam?
    Nie miałam bladego pojęcia że takowe muzeum w Krakowie istnieje.
    Fajna przygoda!

    Broszka urocza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki Julio :)
      To następnym razem już trafisz - Aleja Jana Pawła II przystanek tramwajowy (4, 10) "Muzeum Lotnictwa, 10 minut przez Park Lotników i jesteś przed gmachem muzeum :)

      Miłęgo dnia :)

      Usuń
  7. Miało być miłego, a wyszło miłęgo ;_0

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaka obszerna (foto)relacja - dziękuję, tym bardziej, że w tym roku wyjątkowo (trochę przez chorowanie Córy, a trochę chyba też przez jakieś dziwne rozmemłanie) pierwszy raz nie uczestniczyliśmy w Nocy Muzeów.
    A pendolino nie jechałam, ale też zdecydowanie wolę wagony z przedziałami.
    Niech wrażenie muzealno-lotniczo-spotkaniowe jeszcze długo i przyjemnie Cię trzymają. :-) Ahoj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahoj ! Dziękuję :)
      Zdrowia i spokoju ducha :) rozmemłanego życzę :)

      Usuń

Z powodu nieproszonych gości włączyłam moderowanie. Przepraszam, że komentarz będzie trochę czekał na publikację. I miłego dnia Ci życzę :)