sobota, 25 lipca 2015

Nie umiem go nienawidzić.


Nie ma w tym mojego udziału, ale urodziłam się w Warszawie, w mieście, w którym przede mną i po mnie na świat przyszło wielu członków mojej rodziny. Tak też się działo w wielu innych rodzinach. Odkąd pamiętam najwyższym punktem na horyzoncie był Pałac Kultury i Nauki. Od trzeciego roku życia, przez dziewiętnaście lat patrzyłam na niego z balkonu mieszkania, w którym wyrosłam. Potem przez kolejne dziewiętnaście lat, żeby go zobaczyć nie wystarczyło wyjść na balkon. Kiedy kupując mieszkanie, w którym żyjemy obecnie, zobaczyłam że znów z balkonu jest widoczny, naprawdę się ucieszyłam.
I nie potrafię go nienawidzić, jak wielu obecnych warszawiaków oraz decydentów mających ochotę go zburzyć. Wiem, że wybudowali go ludzie radzieccy, w dowód „przyjaźni” polsko-radzieckiej. Wiem, że jest podobny do wielu takich stojących choćby w Moskwie. Pałac w mijającym tygodniu obchodził swoje 60-te urodziny. Podarowany został 22 lipca 1955 roku, a 22 lipca to data... no cóż, chyba każdy wie jaka. Otrzymał imię Józefa Stalin. Wszystko to wiem.

Moi dziadkowie oddali życie za to miasto w Powstaniu Warszawskim, a brat dziadka Mieczysław Sokołowski zginął tu w 1946 roku z rąk komunistycznych oprawców. Tych, którzy utrwali „władzę ludową”. Wybudowanie Pałacu Kultury też było w pewnym sensie utrwalaniem tej władzy. Symbolem zapanowania nad Warszawą, a nawet nad całą Polską, bo był to budynek najwyższy w Polsce. A jednak nie potrafię nienawidzić cegieł i betonu, granitów, marmurów i stali, choćby nie wiem jak demoniczną rolę im przypisywano. Dziś bowiem stoi sobie w środku Warszawy bez intencji. Po prostu jest. Jest tylko świadkiem historii. Także mojej historii.


Ponieważ nie oglądam TV medialna nagonka na ten budynek szczęśliwie mnie ominęła. Ale wiem, że była. O na przykład TU

W Warszawie zameldowanych jest obecnie 1.700.000 mieszkańców. Bez zameldowania żyje w stolicy, według różnych szacunków, od 300 tysięcy do 500 tysięcy przyjezdnych. Razem to ponad dwa miliony osób.

Przed wojną Warszawa liczyła 1.200.000 ludności, w tym jedną trzecią, 400 tysięcy, stanowili Żydzi. W czasie II wojny światowej zginęło łącznie 800 tysięcy mieszkańców przedwojennej Warszawy. Byli to prawie wszyscy Żydzi, też 200 tysięcy warszawiaków w powstaniu, a kolejne 200 tysięcy, w czasie całej wojny rozstrzelano na ulicach lub w okolicy, albo wywieziono do obozów, w których zginęli. Po powstaniu cała pozostała ludność została z Warszawy wygnana. W ruinach zostało około 1000 osób, zwanych warszawskim Robinsonami. Jednym z nich był muzyk Władysław Szpilman. Spośród 400 tysięcy ocalonych warszawiaków pewna liczba tu nie wróciła, bo wspomnienia były zbyt bolesne.

Ciekawi mnie skąd pochodzą dzisiejsi warszawiacy, którym zawadza Pałac Kultury ?









Dziś w Warszawie jest wiele wieżowców.

Zdjęcia z samolotu- Ania J.

26 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze to ujęłaś. Prawo do złych skojarzeń mają ludzie, którzy rzeczywiście mają dramatyczne wspomnienia związane z okresem stalinizmu. Nie wiem na pewno, ale coś mi mówi, że akurat oni nie są skłonni nienawidzić cegieł i marmuru. Choć byłoby to jakoś uzasadnione. Kiedy czasem bywam w Warszawie, z okna widzę go w całej okazałości, na wprost, o metry. I bardzo lubię ten widok. Czuję, że jestem właśnie w tym mieście. Po prostu. Choć dla starszych, przedwojennych pokoleń faktycznie może on być bezdusznym molochem, który stanął w miejscu starej miejskiej zabudowy. Ale czy to te pokolenia krzyczą, by go zburzyć? Piękne zdjęcia zrobiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję Wiolu :)
      Najgłośniej krzyczą krzykacze, którzy chcą coś zakrzyczeć ;-/

      Usuń
  2. Jest świadkiem historii, niemym świadkiem
    Nie znoszę ludzi, którzy nic nie zbudowali, ale burzą lub o zburzeniu mówią.

    to kolejna przywara Polaków, obok narzekania, chcieli by coś zburzyć lub rozbudować aby było większe

    :)
    w mnie parna i deszczowa sobota dziś.... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ich nie lubię...
      A u mnie w W słońce zamglone, powietrze ciężkie i Pałac ledwie widoczny.
      Buziaki, Alicjo na sobotę i niedzielę - odpoczywaj :)

      Usuń
    2. :) dziękuję
      bardzo mi miło

      Usuń
  3. dla mnie pałac i Warszawa to jedno...wyrosłam na tym "obrazku"- każda wycieczka do Warszawy rozpoczynała się "kosmicznym" wjazdem windą na ostatnie piętro i podziwieniem panoramy...on bardzo mi tam pasuje, zburzenie go to tak jakby wyrwanie serca Warszawie ...

    i u mnie parno i deszczowo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie MM - panorama z 33 piętra niesamowita i ja też gości spoza W wożę tam, zwłaszcza jeśli są z dziećmi.A potem dla równowagi do Muzeum Powstania Warszawskiego.

      Po południu u nas burza była z ulewnym deszczem a dziś wieje i choć na termometrze 20 st. to wydaje się zimno. Już tęsknię za ciepełkiem ;-)

      Usuń
  4. Nie jestem z Warszawy, ale dla mnie PK, to zawsze punkt orientacyjny, pomocny... to burzenie...w Polsce to jakaś moda na wyburzania. Ciekawe, czy Ci co krzyczą wiedzą ile osób straci pracę.

    https://www.youtube.com/watch?v=MKIlIwnkYVE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Małgosiu ... Pałac też słoik, ale warszawiak :)
      A stąd niedaleko do Pożaru w Burdelu, ale tam dawka wulgaryzmów dla mnie nie do przebrnięcia :( Jakoś zawsze TE wyrazy biorę dosłownie, zamiast traktować jako środki wyrazu.
      Buziaki :)

      Usuń
    2. Rozumiem :) i jeszcze coś, świetne zdjęcia Betako :*

      ściskam ciepło

      Usuń
    3. Odściskuję z przyjemnością :)

      Usuń
    4. Beatko, jestem mistrzynią literówek :)

      z wulgaryzmami jest zawsze problem, bo jeśli jest ich za mało, stylizacja może wydawać się słaba, a jeśli ktoś przedobrzył, to jest jak jest. Trudno w tej materii o środek, chociaż udaje się niektórym :)

      kiss

      Usuń
    5. Wiem, że jesteś mistrzynią Małgosiu, w każdej dziedzinie sława - widziałam też gdzieś "ciskam dziewczyny". A Betako to dobra nazwa by była dla czegoś, no czy ja wiem ... Ośrodek pracy twórczej Betako :)

      Buziaki, :))))

      Usuń
  5. jestem warszawianką od urodzenia. wyobrażam sobie, że można nie lubić PKiN jako symbolu dominacji i kiczu, ale sama nie umiem spojrzeć nań obiektywnie, bowiem właśnie tam mieścił się mój wydział UW. trzeba by zobaczyć, jak PKiN wyglądał od wewnątrz, poznać jego atmosferę, zobaczyć np. naszą wydziałową bibliotekę, mnóstwo niezwykłych miejsc, tajemniczych przejść i zakamarków, których odkrywanie było tak świetną przygodą, że nie potrafię nie darzyć go sentymentem. dwa kroki do chyba jednego z pierwszych Empików z wielką księgarnią (nie pamiętam, czy tak się już wtedy nazywało), cztery kroki do najlepszego wtedy kina Wiedza.. i mnóstwo innych atrakcji - wszystko bez wychodzenia na zewnątrz. to były studia.. :)
    jakoś mi nie przyszło do głowy pytać znajomych, jaki mają do niego stosunek :) ci, z którymi przydarzyło się o nim rozmawiać, uważają podobnie jak ja, że, niezależnie od wszystkiego, wrósł w Warszawę i stał się jednym z jej symboli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Droga J. Popatrz, mnie też PK kojarzy się ze studiami , choć to tylko gościnne występy. Miałam na Pedagogice na UW matematykę, aby móc uczyć matematyki. I właśnie na wydziale matematyki UW, mieszczącym się bodaj na jakimś 20-tym którymś piętrze zdawałam właśnie egzamin z matematyki u prof. Semadeniego :) PK bardzo miło wspominam z pewnej tzw. "choinki" dla dzieci organizowanej za komuny przez zakłady pracy. Jedna z takich imprez , razem z cudnym balem przebierańców odbyła się w jakiejś pałacowej sali z wielkimi lustrami , z przeogromnymi kryształowymi żyrandolami, z kolumnami - sceneria jak z bajki, a ja byłam przebrana za ... królewnę oczywiście i miałam zabójczo kręcącą się sukienkę - po mamie :) Był też w pałacu Pałac Młodzieży - mój mąż chodził tam bodaj do modelarni. Ja, bezskutecznie marzyłam oczywiście o Zespole "Gawęda". Wszystkie ich piosenki wyśpiewywałam za to na podwórku :) ..... czarne wrony czarno kraczą , w czarnych barwach widzą świat, tra, la , tra, la, a, :))) No i oczywiście Teatr Lalka, gdy byłam dzieckiem, a gdy dorosłam Teatr Studio i Dramatyczny i Muzeum Techniki, które uwielbiałam :)

      Serdecznie ściskam :)

      Usuń
    2. aa.. teatry.. jak mogłam zapomnieć o teatrach. Pożar w Burdelu mi przypomniał za pośrednictwem Margarithes. dzięki :)
      no ale żeby się do nich dostać, trzeba było wyjść na zewnątrz. w tych kierunkach nie odkrylismy żadnych magicznych przejść :)

      Usuń
    3. A rzeczywiście tajemniczych miejsc i przejść podobno w PK wiele.
      Do teatrów dorzucić trzeba jeszcze Salę Kongresową. Za komuny byłam tam kilka razy na koncertach Zespołów Pieśni i Tańca - Mazowsza i Śląska, a za młodu chyba w 1979 roku pierwszy raz na koncercie rockowym - na SBB. Sala Kongresowa była też miejscem Zjazdów PZPR i to tu wyprowadzono ich sztandar po raz ostatni - to w końcu również ważny moment naszej historii :)

      Usuń
  6. dla mnie to głupota, żeby dążyć do jego zburzenia. czemu jest winny budynek. trzeba go po prostu dostosować do dzisiejszych czasów i potrzeb tak aby służył jak najlepiej. to przecież też część naszej narodowej historii. czy jeżeli go zburzymy, to czas, kiedy rządzili "radzieccy" wymarze się z naszych głów i kart historii? chyba nie. myślę tak, jak Ty i czuję duchy naszych przodków. to właśnie dla uczczenia pamięci o nich trzeba zostawić pałac kultury tam, gdzie jest.
    wiesz, kilka lat temu byłam w zamku Kliczków. piękna budowla, odrestaurowana z prawdziwym rozmachem. właściciele starali się zachować jej historyczny charakter, ale nie tylko z czasów, kiedy powstał, ale i z czasów, kiedy urzędowały w nim kolejne pokolenia. na jednej ze ścian zachowali bardzo ciekawy napis i rysunek "ludu proletariackiego". w końcu w tym zamku urzędowali nie tylko królowie i szlachta, ale i ludzie z czasów kolejnych epok. historii nie powinno, a nawet nie wolno ot tak wymazywać, bo co? bo ma nienowoczesny kształt i budzi złe wspomnienia. spalmy zatem książki historyczne i wszystkie pomniki z czasów, które nam nie odpowiadają! w moim mieście do tej pory stoi ponik przyjaźni polsko-rosyjskiej. też była walka, żeby go zburzyć. dzięki rozsądkowi i obrońcom historii na szczęście ocalał.
    ale się nagadałam :)))))))))))
    buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś bardzo mądrą kobietą. Po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zadałaś właściwe pytanie, komu tak naprawdę przeszkadza ten pałac.
    Nie mieszkam w Warszawie ale Pałac Nauki i Kultury to dla mnie cześć historii Warszawy i ... jakoś nie mogę sobie wyobrazić jego wyburzenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla bardzo wielu osób spoza Warszawy jest jej symbolem ze względu na wygląd, wielkość, centralne usytuowanie i choćby dlatego nie warto się mścić na budynku, który do tego jest użyteczny.
      Serdecznie Cię pozdrawiam Loono :)

      Usuń

Z powodu nieproszonych gości włączyłam moderowanie. Przepraszam, że komentarz będzie trochę czekał na publikację. I miłego dnia Ci życzę :)