... czyli po co to komu?
Kiedy byłam dzieckiem oglądałam w TV „Ekran z Bratkiem”. Młodym wyjaśniam, że
to był taki młodzieżowy program nadawany zawsze we czwartki po południu.
Lubiłam najbardziej te odcinki, w których opowiadano o Klubie Niewidzialnej
Ręki, czyli o pomagających dzieciakach. Przez to sama energicznie rozglądałam
się dookoła komu podsunąć swoją niewidzialną, pomocną dłoń. W telewizji ukrytą
kamerą filmowali jak to ktoś z samego rana drew narąbał, a to łąkę skosił, a to
znowu jabłek do koszy narwał jakimś starszym osobom. Wzruszało mnie, kiedy
naprawiono psią budę, albo nakarmiono głodne kotki na czyimś podwórzu.
Rozglądałam się więc po okolicy, czyli po warszawskim Żoliborzu, ale niestety
drew do rąbania ani widu, a psy po mieszkaniach zamknięte. Naprawdę się
martwiłam, bo jak tu niewidzialnie pomagać w mieście? Czasem tylko sąsiadka
pozwoliła mi wyprowadzić swojego psa, albo komuś zakupy po schodach na czwarte
piętro wtaszczyłam, ale to nie była przecież niewidzialna ręka.
Teraz to zupełnie co innego. Teraz łatwo zostać dobrodziejem. Teraz
wystarczy... sypnąć groszem, bo zewsząd sypią się prośby o datki, wsparcie,
wpłaty. No i wpłacam czasem to tu, to tam dla ogólnie mówiąc potrzebujących.
Nie zaspokaja to jednak mojej potrzeby dobroczynności. Ja to bym tak chciała
sama własnymi, niekoniecznie niewidzialnymi rękami, coś zrobić dla innych.
Wiem, wiem, wiem. Mogłabym pracować po pracy w hospicjum, albo jako klaun z czerwonym
nosem w szpitalach dzieci zabawiać, choć to raczej trudno robić wieczorową
porą. Więc co? Pozostaje jedynie wsparcie finansowe?
A właśnie, że nie. Znalazłam dla siebie coś, jakby specjalnie dla mnie wymyślone.
Mam z tego tyle prawdziwiej radości, tyle niekłamanego zadowolenia i czuję, że
nie dość, że to dobre są uczynki, to jeszcze rączki mam zajęte tym co lubię
najbardziej, czyli rękodzielniczym wytwórstwem. Do tego dostaję specjalne
głaski, że ładne, że się podoba i że kochana jestem i w ogóle :)
Wspieram stworzenia, to jest psy oczywiście i koty przy okazji, zamieszkujące w
Domu Tymianka. Oddaję tam na aukcje i stragany swoje hendmejdy różne. Wymyślam
co i jak, a potem szydełkuję , drutuję, haftuję i zszywam. I i przede wszystkim
jestem szczęśliwa, bo moja pracownia szmaciano-wełniana ma cel i sens. Jestem
wreszcie Niewidzialną Ręką :))) A ja się dopiero rozkręcam.
Właśnie na blogu Pełnia lata w Domu Tymianka otworzył podwoje Jarmark dla Zakochanych. Są tam
przepiękne kartki od Edyty z Kubkiem Kawy, są moje czerwone czerwoności i szare
szarości włóczkowe oraz inne niespodziewane niespodzianki, niekoniecznie rękodzielnicze,
ale w temacie jak najbardziej
walentynkowym.
Tylko ładnych zdjęć zrobić tym swoim wytworom nie umiem, auuuu. A przecież
podobno kupuje się oczami.
Pieknie być niewidxialną ręką..ale widzialną też!!! Pomaganie jest cudne..początek posta to ja chyba pisałam:):) bo to o mnie..tylko,że ja mam przed sobą kurs na wolontariat i ruszę!!! ale rzeczywiście piękny pomysł z tymi akcjami....staram się pomagać jak mogę..widzialnie i niewidzialnie.....sama tez jestem też wdzięczna za pomoc , którą ja dostaję
OdpowiedzUsuń\Sciskam mocno!!!!!!!!!!!!!!!!
Ściskam przyjacielską Niewidzialną i Widzialną Rękę, Twoja Jolu oczywiście:)))
UsuńA ja bylam prawdziwa Niewidzialna reka i nie pamietam jak ale znalazlam sobie starsza Pania (samotna, bezdzietna nauczycielke ok. 75 lat mieszkajaca na 10 pietrze w kawalerce w bloku). Oczywiscie ta moja Niewidialnosc szybko sie skonczyla, choc przez pare miesiecy korespondowalysmy sobie przy pomocy liscikow na wycieraczce.
OdpowiedzUsuńRobilam jej male zakupy, wyrzucalam smieci itd. No ale kiedys mnie "przylapala" i bylo po wszystkim. Nadal jej pomagalam, ale juz "widzialnie", a ona w zamian uparla sie odrabiac ze mna lekcje.
W sumie chyba dobrze na tym wyszlam. Smutna bylam gdy jej juz zabraklo.
Zapomialam dodac, ze fajne te twoje rekodziela :)) Sliczne
OdpowiedzUsuńTo ja jakaś byłam nieobrotna, że w tym samym miejscu w Warszawie nie umiałam znaleźć. No i tak bardzo chciałam być Niewidzialna :)
UsuńPozdrawiam Niko :)
Pięknie, Edyty twórczość też podziwiam. Pamiętam niewidzialną rękę... I też pomagam, ale u mnie na celowniku są ludzie, akurat tak się złożyło, więc dobrze, że Ty pomagasz zwierzętom, równowaga jest najważniejsza.
OdpowiedzUsuńŚciskam ciepło nieustająco
Ludziom pomagałam i pomagam zawodowo, więc po pracy akurat zwierzętom, ale to nie było z góry zaplanowane :)
UsuńRównowaga potrzebna, żeby nie okuleć, ha, ha.
Odściskuję z przyjemnością :)))
Pięknie, podziwiam Beato <3
UsuńI dla Ciebie leniwe :) leżące serduszko Małgosiu <3
Usuń:* wciąż i wciąż
Usuń:)))
UsuńA ja właśnie zaczaiłam się na Twojego szarego kotka:-) Choć i tak dalej mi się wydaje, że godnie nosić mogą go tylko małe dziewczynki:-)... ale z drugiej strony to ja we wrześniu skończyłam dopiero moje drugie 7 lat:-), więc czemu by nie!!!
OdpowiedzUsuńPojemniki z pieskiem i sercem zacne! Moc pracy!
Pamiętam hasło "Niewidzialna Ręka to także ty" czy jakoś tak... Też lubiłam oglądać, choć nie wiem czemu, raczej z Telerankiem niedzielnym mi się kojarzy.
Pozdrawiam bardzo ciepło:-)
Cieszę się, że szary pozna Cię osobiście :)
UsuńNiewidzialna Ręka najpierw (chyba ) była w Ekranie z Bratkiem, a potem może w Teleranku? Sprawdzę u Wszechwiedzącego.
Ciepłe myśli posyłam :)))
Sprawdziłam - Niewidzialna Ręka w latach 60-tych i 70-tych - w Ekranie z Bratkiem oraz w Teleranku :) program autorstwa Macieja Zimińskiego. Przeczytałam też, że "Tytuł programu wszedł później do kanonu pop-kultury młodzieżowej w Polsce. Sformułowanie było traktowane raczej ironicznie i prześmiewczo, mimo niewątpliwie słusznego przesłania." Noooo, ja zawsze i do dziś Niewidzialną Rękę traktuję z pełną powagą i z uśmiechem jednocześnie :)
UsuńNiewidzialne ręce zrobiły całkiem widzialne cuda:) I fotki też całkiem ładne. Bardzo profesjonalne kuszenie się tu przed walentykami uprawia, nie powiem:)
OdpowiedzUsuńWodzenie na pokuszenie ? :)))
UsuńUśmiechy ślę , B
Niezwykle zdolne niewidzialne ręce :))
OdpowiedzUsuńPodziwiam :*
A kiedyś śpiewałam: chlastu (?), hlastu (?), nie mam rączek jedenastu :)))
Usuńściskam mocno Julio :)
Drogi Wodzu, ja też uważałam, że bycie Niewidzialną Ręką jest najwyższą nobilitacją człowieczeństwa. Marzyłam, żeby wrzucić jakiejś biednej staruszce węgiel do piwnicy, ale niestety, wszędzie w okolicy było centralne ogrzewanie. Dobrze na wychowywano w tamtych czasach, prawda? Staram się teraz wydawać owoce i realizować tamte marzenia, czasem jako zupełnie niewidzialna ręka, często z konieczności jako widzialna. Jestem zaszczycona, ze wspierają mnie takie osoby jak Ty, że Twój talent służy naszym braciom najmniejszym. Uściski ślę!
OdpowiedzUsuńWodzu Plamienia Mniejszych, howk ! Oj, dobrze nas wychowywano i w domu i na podwórku, a nawet w telewizorze :)
UsuńA ja się cieszę , że do Was trafiłam, bo mnóstwo radości po mojej stronie.
Głaski śle, B
Masz wielkie serce, Beato; tak sobie myślę, że ludzie jakoś sobie poradzą, tyle jest różnych organizacji, fundacji, stowarzyszeń, a zwierzęta zdane są na naszą łaskę; czy mogę "odgapić" ocieplaczyki na zmarznięte ręce? pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMario Miła, dziękuję za dobre słowa :)
UsuńCzy odgapić znaczy spapugować, czyli skopiować wzór? Jak najbardziej udostępniam pomysł - choć ja sama go wymyśliłam- bo takie rzeczy z mojego pomysłu , a nie tylko wykonania lubię najbardziej.
A te czerwone mitenki z kotkami już się sprzedały, czyli poszłoooo psu na budę :)
Tak, tak, to właśnie znaczy, pożyczyłam słówko od blogujących i robótkujących dziewczyn.
Usuńnie narzekaj na zdjęcia, chyba nie są takie złe, bo mi się buzia śmieje do monitora........
OdpowiedzUsuńPomysł na wystawienie prac na aukcji przedni.........
Pozdrawiam z uśmiechami i ciepłe myśli posyłam :)
Dzięki Alis za przesyłkę pozytywnej energii ;)
UsuńUściskuję , B
Rozumiem Cię bardzo dobrze...ja też jestem wciąż społecznikiem...a zaczęłam od Niewidzialnej ręki...co to były za czasy wypadów w nocy z moją grupą NRęki...ile śmiechu jak przez ogrodzenie nie mogłam przejść...ile wymykania się z domu aby rodzice nie zobaczyli...i tak jest do dzisiaj...wciąż "zakładam" grupy ludzi i działamy z pomocą...mam wrodzoną taką potrzebę serca...i dobrze mi z tym...choć budzę zdziwienie wśród innych, którzy nie mają takiej potrzeby...
OdpowiedzUsuńprzytulam...