... czyli czy majątek Korwie był wianem Maryny?
Ślub mego Dziadka Jana Rychłowskiego z Maryną Łazarew-Staniszczewą, jego pierwszą żoną, z pewnością łączył się z wojowaniem u boku gen. Żeligowskiego. Inaczej by go nie zawiało w tamte wileńskie strony. O tej wojaczce pisałam w notce o Dziadku buntowniku a o pierwszym ślubie w poprzednim wpisie Zazdrość o Marynę.
Kiedy się z nią żenił miał zaledwie 24 lata, a za sobą udział w dwóch wojnach i odniesione rany. Był młody, ale już doświadczony przez życie. Widział wiele potwornych rzeczy i może sam musiał robić okrutne rzeczy. Jego młodzieńcze serce nie raz pewno truchlało z trwogi o życie, więc mnie nie dziwi, że łaknął miłości i rodzinnego zacisza.
Szukałam w necie czegoś o Marynie i jedynym punktem zaczepienia był artykuł
Mirosława Gajewskiego w wydawanym chyba na Litwie polskim periodyku „Nasza
Gazeta”pt. „Dawniej we Dworze Korwie”. Akurat o Korwiu słyszałam w
dzieciństwie, więc nie było to dla mnie jakimś zaskoczeniem. Jeśli ktoś ma
ochotę przeczytać bardziej wyczerpująco o ciekawej historii tego polskiego
majątku na Wileńszczyźnie zostawiam link: Dawniej we Dworze Korwie
Korwie to wieś na Wileńszczyźnie położona nad wielkim i pięknym jeziorem o tej
samej nazwie. W połowie XVII wieku majątek Korwie należał do generała artylerii
Wielkiego Księstwa Litewskiego. Pod koniec tego wieku trafił w polskie ręce i
tak zamieszkiwali tu Odyńcowie, Póżniakowie, Toczyłowscy, aż w końcu właścicielami
została rodzina Giedroyciów, która miała wydatny wkład w pobudowanie murowanego
kościoła. Po powstaniu styczniowym 1863, w
roku 1864 majątek został Giedroyciom zabrany przez Rosjan jako represja
za udział w powstaniu. Skonfiskowany majątek stał się własnością skarbu państwa
i był oddawany w dzierżawę zasłużonym dla cara Rosjanom. We wspomnianym wyżej
artykule autor zaznacza: „Tak prawdopodobnie do końca XIX wieku dwór korwieński
pozostawał w rękach Rosjan. Dokumenty świadczą, że w 1905 roku majątkiem
władała niejaka Łazarowa – Staniszczewa”
Nazwisko jest przekręcone, ale rok 1905 to czas przyjścia na świat Maryny.
Najprawdopodobniej „niejaka Staniszczewa” jest jej matką.
Maryna nie była też zapewne Rosjanką – wzięła ślub katolicki – to raz, a dwa,
że Dziadek. jak to mówił ... nie lubił Ruskich. Urodził się w zaborze rosyjskim, za młodu bił bolszewików i uważał ich za
wrogów Polski, więc z Rosjanką by się raczej nie ożenił. Mam natomiast dwa
dowody, że mieszkał w majątku Korwie w latach 20-tych XX wieku. To historyczna ciekawostka, bo - przynajmniej w necie- ten okres w dziejach majątku jest tajemnicą.
Na odwrocie zdjęcia Dziadek napisał tę oto dedykację, a było to 4 lipca 1925 roku w majątku Korwie. Ów Józek i Jaśka widocznie tam gościli, tylko czemu nie zabrali fotografii? |
Wciąż nurtuje mnie to jak oni się poznali i jak Dziadek trafił do Korwia.
Wydaje mi się, że są dwie opcje. Mogło być tak, że Maryna poznała go gdzieś w
Wilnie, przypadkiem w kawiarni, albo w sklepie, wpadła mu w oko i tak to się
zaczęło. Jeśli majątek Korwie był wianem Maryny, to po ślubie stał się miejscem
ich wspólnego życia. Tylko, że ta wersja nie zgadza się z owym zarządzaniem
Korwiem przez „niejaką Staniszczewą”, bo zarządzanie to co innego niż
posiadanie. Dlatego bardziej
prawdopodobne wydaje mi się to, że – jak to się wówczas zdarzało – majątek został Dziadkowi przekazany za
wojenne zasługi. Wiem, że nie dostał orderu Virtuti Militari, za który nadawano
ziemię, ale były też nadania ziemskie i w innych przypadkach. Nota bene druga żona
Marszałka Piłsudskiego Aleksandra Piłsudska, która nie będąc jeszcze jego żoną
została odznaczona VM, a w 1930 roku dostała nadanie ziemskie we wsi Pikieliszki,
leżącej zresztą niezbyt daleko od Korwia. Tak więc jeśli Dziadek dostał majątek
Korwie, a mieszkała tam wciąż zarządzająca nim rodzina Maryny, to tam się
poznali i niebawem pobrali. To jest prawdopodobne...
Na stronie „Rodzima org” znalazłam współczesne zdjęcia dworu w Korwiu. Dziwnie
jakoś tak zobaczyć takie miejsce po tylu latach i wiedzieć, że ktoś nam bliski mieszkał tam i kogoś kochał.
Prawdą jest też to, że Dziadek nie specjalnie czuł się związany z tamtym majątkiem, a dużo bardziej z ... Grójcem, w którym się urodził i w którym jego rodzina posiadała nieruchomości, więc jak mawiają, "łatwo przyszło, łatwo poszło", choć to "łatwo" nie jest takie oczywiste. Majątek Korwie był może wianem Maryny, a może nagrodą za jego dzielność w Wilnie, ale szybko zniknął z życia Dziadka wraz z tą tajemniczą pierwszą żoną.
Prawdą jest też to, że Dziadek nie specjalnie czuł się związany z tamtym majątkiem, a dużo bardziej z ... Grójcem, w którym się urodził i w którym jego rodzina posiadała nieruchomości, więc jak mawiają, "łatwo przyszło, łatwo poszło", choć to "łatwo" nie jest takie oczywiste. Majątek Korwie był może wianem Maryny, a może nagrodą za jego dzielność w Wilnie, ale szybko zniknął z życia Dziadka wraz z tą tajemniczą pierwszą żoną.
Byli jednak tacy, którzy zwracali się do Dziadka Jaśka „Jaśnie Panie Dziedzicu”, ale o tym w następnym odcinku.
Dwór w Korwiu, widok współczesny. Zdjęcie stąd:http://www.radzima.org/pl/object/5606.html |
Dawniej pewnie było tu ładniej. Zdjęcie jw. |
Po tych schodach chodzili z Maryną? Źródło zdjęcia jw. |
Jezioro Korwie jest przecudne. Można się tu zakochać... Źródło jw. |
.Kruchy dar
.Polska wreszcie
Niezwykłe miejsce... mogę sobie tylko wyobrazić jak tam było pięknie. Miłość znosi wszystko i wszystko komplikuje, tak mówią :*
OdpowiedzUsuńA jednak wielu i ja też nie wyobraża sobie życia bez miłości... A mój Dziadek śpiewał taką piosenkę : Jak człowiek zakochany, to chodzi jak pijany :))) Dobrze chyba znał ten stan ducha i ciała.
UsuńBo życie bez miłości nie jest fajne, a przecież miłość ma różne oblicza, byle z tego upojenia nie narobić głupot :)
UsuńI byleby nikt przez to nie cierpiał.
UsuńUśmiech zostawiam :)
Twój Dziadek niezwykle przystojnym młodzianem był. Rzeczywiście, by koło 24 roku życia być po latach wojaczki, to musiało być i ciekawe, ale i ciężkie życie.
OdpowiedzUsuńHistoria o tajemniczym małżeństwie z tajemniczą Maryną to piękny zaczątek dla napisania wspaniałej powieści...
Dom wygląda i teraz pięknie. Gdyby tak te anteny odrzucić... zadbać... taki los? Może to jak z niektórymi miłościami właśnie... czasem podupadają, kończą się...
Ale głupoty piszę, przepraszam.
Jakież głupoty Edytko miła? We dworze podupadłym, a zwłaszcza w tym wejściu wspartym na dwóch kolumienkach tamto piękno i tamten czas jest zaklęty. A te anteny mnie rozśmieszyły nawet - są jakieś takie ... absurdalne. I z miłością też masz rację. :)))
UsuńBB pięknie potrafisz przedstawić historię. Pozbierać fakty, okruszki, informacje
OdpowiedzUsuńPrzemiłe pozdrowienia posyłam.. :)
A kiedy chodziłam do szkoły nie za bardzo lubiłam historię. Wolałam biologię i język polski. Te przedmioty zdawałam na maturze, a potem na studia :) A tu historia z okruszynek malutkich powstaje...
UsuńKolorowych, wesołych snów Alis :)))
u mnie kilku chłopaków około 25, i tak spoglądam, i myślę...
Usuńi cieszę się
oszczędzone Nam, Wam, ( w sercu po cichu dziękuję....)
wesołe, życzliwe myśli posyłam i już na wtorek: udanego dnia :)
I ja Ci życzę Miła dobrego, pomyślnego wtorku :)))
UsuńKaczko kolejny weekend się zbliża....
Usuńuśmiechy i pozdrowienia posyłam :)
Ach, Alis :)) Dzięki, już przestępuję z nogi na nogę... A po pracy idę na "Idę" choć nie zamierzałam.
UsuńDużo dobrych chwil ze słońcem i uśmiechem Ci życzę :)))
to czekam na recenzję, wybierałam się wcześniej, ok miesiąc temu ale nie byłam. Teraz za to , to inny wymiar...
Usuń:)
Nie wybierałam się na ten film, ale... skłoniło mnie coś co przypadkiem odkryłam ...
UsuńJak zwykle mam dreszcze kiedy Cię czytam. Jak ja lubię tak "dotykać" historii!!!
OdpowiedzUsuńA ten dwór? Od początku był w takim kształcie, czy ta część po prawej stronie była dobudowana?
Nie mam pewności Julio co do wyglądu dworu w 1920 roku, ale jestem prawie pewna, że ta część już wtedy była. Tak samo było w naszej Wólce Prackiej. Dobudowana część nosiła miano oficyny i właśnie była piętrowa. Służyła głównie do goszczenia gości :)
UsuńSerdeczności ślę :)))
Dziadek - jak każdy piłsudczyk - nie lubił Rosjan, upatrując w nich największe zagrożenie dla Polski. Tu chyba niewiele zmieniło się do dziś. Fantastyczna historia - to niebywałe, jak bogate było życie naszych przodków. Czekam na kolejne odkrycia rodzinne :)
OdpowiedzUsuńTo prawda... Tamte jakże burzliwe czasy powodowały, że życie ich uczestników mogłoby być kanwą wielu fascynujących powieści. Wielu jednak niechętnie się dzieliło trudnymi wspomnieniami. Teraz trudno odtworzyć tamte historię.
UsuńOjejku, sporo odkryłaś, wydedukowałaś; szkoda, że nie już kogo spytać o zamierzchłe historie, które być może nigdy nie ujrzą światła dziennego; a może niech pozostaną tajemnicą na wieki, bo prawda przyniosłaby rozczarowanie? masz coś jeszcze w zanadrzu, sądząc po ostatnim zdaniu wpisu, takim bogatym życiorysem dziadka Rychłowskiego można obdzielić kilka osób; dzięki za Twoje opowieści, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńO tym litewsku mam jeszcze jeden wpis :)
OdpowiedzUsuńCzytam Twoje ciekawostki z dużym zainteresowaniem, ale i z... pewnym smutkiem, że mało wiem o swoich przodkach. Owszem, zostało kilka zdjęć, jakieś daty, akty ślubów, nazwiska panieńskie..., ale jakoś niewiele przekazywanych wspomnień.
OdpowiedzUsuńBabcie, Dziadkowie, gdy żyli, to wydawało mi się, że tak będzie zawsze, nie przychodziło mi do głowy dopytywanie o szczegóły.
Ten grzech młodości (pewność wiecznego trwania) wielu z nas popełnia...
UsuńMożna próbować szukać w archiwach :)
Od jakiegoś czasu intensywnie interesuję się swoim pochodzeniem, przodkami,,,tak mało o nich wiemy!!! Tak mało..a takie opowieści , o czym świadczy i ten Twój post:), są tak cudne nieraz!!! Uwielbiam sięgać do żródeł , do korzeni i odkrywać,że np. moge mieć pociąg do natury, przyrody, miłość do ziemi i szacunek po moim pradziadku. który był z krwi i kości chłopem!!! Moja rodzina miastowa taka cała a On taki cudny i na zdjęciach taki stoi dumny z pięknym wąsem....cudne są takie odkrycia , cudne..Nie znamy swoich przodków, znamy ich za mało a szkoda bo to nasze geny!!!!TO MY!!!!w Nich oni w nas!!!
OdpowiedzUsuńCałusy:)
Od jakiegoś czasu intensywnie interesuję się swoim pochodzeniem, przodkami,,,tak mało o nich wiemy!!! Tak mało..a takie opowieści , o czym świadczy i ten Twój post:), są tak cudne nieraz!!! Uwielbiam sięgać do żródeł , do korzeni i odkrywać,że np. moge mieć pociąg do natury, przyrody, miłość do ziemi i szacunek po moim pradziadku. który był z krwi i kości chłopem!!! Moja rodzina miastowa taka cała a On taki cudny i na zdjęciach taki stoi dumny z pięknym wąsem....cudne są takie odkrycia , cudne..Nie znamy swoich przodków, znamy ich za mało a szkoda bo to nasze geny!!!!TO MY!!!!w Nich oni w nas!!!
OdpowiedzUsuńCałusy:)
Takie poszukiwania są fascynujące, ale mogą tez prowadzić do spraw, które mogą nas bardzo zaskoczyć. Dziś dowiedziałam się o takiej sprawie i aż zasnąć nie będę mogła ...
UsuńSerdeczności Jolu posyłam :)
no i teraz moją ciekawosc podnosłaś:):):):):
UsuńSytuacja ta niesie mnóstwo kolejnych pytań, na które trudno znaleźć odpowiedzi.
Usuń:)))
niech sie więc wyjasni jak najwięcej!!!
UsuńMiłego wieczorku:)
Ciekawe co tam teraz jest w tym dworze i do kogo nalezy? Nie korci cie, zeby tam pojechac? W koncu Litwa to EU. Gorzej gdybys miala "korzenie" na Bialorusi...
OdpowiedzUsuńZe zdjęć Niko wygląda, jakby tam mieszkali zwykli "prywatni" Litwini. Nie korci mnie dlatego, że mam poczucie epizodyczności tego kawałka ziemi w życiu dziadka Jaśka. To nie jest tak jak w przypadku majątku Wólka Pracka, który jest w spadkobraniu w kolejnym pokoleniu w rodzinie. Korwie nadało życiu dziadka jakiegoś kolorytu, ale jak napisałam "łatwo przyszło, łatwo poszło". Nie jest to miejsce wzbudzające tęsknotę...
UsuńA tak naprawdę daleko to jest mi do miejsca urodzenia mego dziadka ojczystego Zygmunta Sokołowskiego - to Nieżyn, daleka Ukraina, jeszcze za Dnieprem i za Kijowem, tam było prawdziwe gniazdo sokole mojej rodziny, już zupełnie starte w proch ...