... czyli o genealogicznym górniku ;)
Tak mi się wydaje, ale może się mylę, że prawie wszyscy chcielibyśmy wiedzieć, kim byli nasi przodkowie. Niedawno miałam okazję przekonać się o wartości profesjonalizmu w poszukiwaniu
korzeni. Może pamiętacie mój wpis o tym, jak Znalazłam cudzego dziadka Ignacego Rychłowskiego. Ten wpis umieszczony na FB przyprowadził na mojego bloga sympatyczną osobę i prawdziwego genealoga Panią Justynę Krogulską, która wraz z
mężem Mariuszem zajmuje się poszukiwaniami genealogicznymi. Można o tym
poczytać na stronie Szukaj-korzeni.pl
Pani Justyna zajrzała do katalogu w Centralnym Archiwum Wojskowym (tzw. CAW-ie)
i z karty katalogowej dowiedziała się, że ów Ignacy Rychłowski z zawodu był
kupcem. Urodził się 26 lipca 1895r. w Szymborze (Inowrocław). Był synem Władysława
i Katarzyny z domu Holas. Na karcie znajdował się również adres: Inowrocław,
ul. Poznańska.
Adres ten Pani Justyna potwierdziła w książce telefonicznej „Urzędowy spis abonentów sieci telefonicznej Okręgu Poczt i Telegrafów w Poznaniu 1926-1927” Książka ta ujawnia, że w tym czasie Ignacy Rychłowski mieszkał w Inowrocławiu na ul. Poznańskiej nr 9 a numer telefonu to 15. To dość niski numer, co może sugerować dwie rzeczy – to, że Ignacy był jednym z pierwszych nabywców abonamentu telefonicznego w tym okręgu co może świadczyć po pierwsze o materialnym powodzeniu, a po drugie o otwartości na nowinki techniczne. Może potrzebował telefonu ze względu na prowadzone kupieckie interesy? Wtedy jednak w książce telefonicznej podałby pewnie jeszcze inne dane – np. handel wyrobami tytoniowymi? Oj, ponosi mnie fantazja, co na ścieżkach genealogicznych poszukiwań jest tyle kuszące, co niebezpieczne.
Adres ten Pani Justyna potwierdziła w książce telefonicznej „Urzędowy spis abonentów sieci telefonicznej Okręgu Poczt i Telegrafów w Poznaniu 1926-1927” Książka ta ujawnia, że w tym czasie Ignacy Rychłowski mieszkał w Inowrocławiu na ul. Poznańskiej nr 9 a numer telefonu to 15. To dość niski numer, co może sugerować dwie rzeczy – to, że Ignacy był jednym z pierwszych nabywców abonamentu telefonicznego w tym okręgu co może świadczyć po pierwsze o materialnym powodzeniu, a po drugie o otwartości na nowinki techniczne. Może potrzebował telefonu ze względu na prowadzone kupieckie interesy? Wtedy jednak w książce telefonicznej podałby pewnie jeszcze inne dane – np. handel wyrobami tytoniowymi? Oj, ponosi mnie fantazja, co na ścieżkach genealogicznych poszukiwań jest tyle kuszące, co niebezpieczne.
Pani Justyna z „Szukaj-korzeni” zupełnie bezinteresownie obdarowała mnie
informacjami o przodkach mego dziadka Jana Rychłowskiego. Do źródeł dotarła
jednego wieczoru. To było fascynujące. Dostałam wiadomość takiej treści:
„Pani dziadek urodził się 20 marca 1897r.
w Grójcu. Data 8 marca wynika z różnicy pomiędzy kalendarzem gregoriańskim a
juliańskim. W zaborze rosyjskim przyjęte było podwójne datowanie w dokumentach”
Wiedziałam o tym, bo trafiałam wcześniej na takie dokumenty, w których
pojawiało się jeszcze określenie przy dacie „starego stylu”. „Był synem Juliana i Franciszki z domu Strynkiewicz” To też
wiedziałam z posiadanych dokumentów, ale od tej chwili dowiadywałam się
zupełnie nowych, nieznanych faktów. „Julian
i Franciszka wzięli ślub w Grójcu w 1888 roku, co wynika z ich aktu ślubu z dnia
23 stycznia 1888r. Julian miał wówczas lat 50, urodzony był w Pławnie, jako syn
Leona i Tekli. Franciszka zaś urodziła się jako pogrobowiec 7 marca 1862 roku w
osadzie Błędów. Była córką Andrzeja i Agnieszki z domu Walter. Załączam metrykę
chrztu Jana (...)”.
Na skanie aktu chrztu dziadka Jana odnajduję na marginesie dopisek, który
potwierdza to, że moi dziadkowie dość długo żyli w tak zwanym związku
nieformalnym, a ślub wzięli dopiero 19
sierpnia 1952 roku w Piasecznie. Myślałam, że to się stało zaraz po powrocie
dziadka z niewoli w Niemczech.
Pani Justyna wyjaśniała wątpliwości i poszukiwała dalej. Napisała mi tak oto: „Pogrobowiec to dziecko urodzone po śmierci
ojca. W akcie urodzenia Franciszki zapisano, że ojciec jej już nie żył. Ojciec
Franciszki – Andrzej Strynkiewicz zmarł 1 grudnia 1861 roku. Oto scan... Pani
Beato, ciekawą historię może pani opisać :) Rodzice Franciszki Andrzej i
Agnieszka Walter pobrali się 9 marca 1861 roku. Przesyłam scany.”
To był wieczór pełen wrażeń. Oglądałam scany, czytałam ich treść i dowiadywałam
się tylu ciekawych rzeczy o dziadkach dziadka i o jego matce Franciszce. Nigdy tej
dziewczynce nie było dane poznać swego ojca. A jakże ciężko musiało być jej
matce Agnieszce, która straciła męża kilka miesięcy po ślubie. Choć różnica
wieku małżonków może przemawiać za tym, iż było to małżeństwo z rozsądku, a nie
z szalonej miłości
Najpierw był więc ślub, a akt ślubu spisany pod nr 6 z dopiskiem Dańków. „Działo się w Osadzie Błędów dnia
dwudziestego stycznia tysiąc osiemset sześćdziesiątego pierwszego roku o
godzinie w pół do drugiej z południa. Wiadomo czynimy iż w przytomności świadków
Karola Walter Akacza lat dwadzieścia sześć i Tomasza Preis bednarza lat
czterdzieści mających obudwóch w osadzie zamieszkałych – na dniu dzisiejszym
zawarte zostało religijne małżeństwo między Andrzejem Strynkiewicz po Brygidzie
zmarłej w Mogielnicy wdowcem lat czterdzieści dwa mającym urodzonym w Mieście Mogielnicy
Powiecie Warszawskim synem niegdy Stanisława i Maryjanny z Grzywaczewskich
Strynkiewiczów szewców, w Osadzie Błędów zamieszkałym szewcem. – a Agnieszką
Walczy panną lat dwadzieścia trzy mającą urodzoną we wsi Fałków Powiecie
Wieluńskim Guberni Warszawskiej córką niegdy Karola i Magdaleny z
Jędrzejewskich małżonków Walter Akaczy, we wsi Dańków służącą. Małżeństwo to poprzedziły
trzy zapowiedzi w dniach niedzielnych” Tu podane zostały daty zapowiedzi. „Małżonkowie nowi oświadczają, iż nie
zawarli żadnej umowy przedślubnej. Obrzędu religijnego dopełnił podpisany
Proboszcz ksiądz Jan Bogdan. Akt ten stawiającym i świadkom przeczytany został
przez Nas i nowozaślubionego podpisany został.” Pod dokumentem widnieje
podpis księdza Jana Bogdana i Andrzeja, ale nazwisko brzmi inaczej - to znaczy
Strykiewicz, a nie Strynkiewicz. Nie wiem, czemu ominął literkę „n”?
W kilka miesięcy po ślubie mąż Agnieszki, Andrzej umiera. Akt zgonu sporządzono pod
numerem 108 i dotyczy wsi Sadurki. „Działo
się w Osadzie Błędów dnia drugiego Grudnie Tysiąc Osiemset Sześćdziesiątego
pierwszego roku o godzinie szóstej wieczorem. Stawili się Cyryl Pijanowski
szewc zięć zmarłego lat trzydzieści dwa i Wojciech Nowacki dział kościelny lat
pięćdziesiąt trzy mający i oświadczyli że wczoraj o godzinie pierwszej z
południa umarł tu Andrzej Strynkiewicz lat pięćdziesiąt trzy mający szewc we
wsi Sadurkach zamieszkały, urodzony w mieście Mogielnicy syn niegdy Stanisława
i Maryjanny małżonków Strynkiewicz, pozostawiwszy po sobie owdowiałą żonę
Agnieszkę. Po przekonaniu się naocznie o zejściu Andrzeja Strynkiewicz akt ten
stawiającym niepiszącym przeczytany przez Nas podpisany został.”
Uderzają mnie dwie rzeczy – po pierwsze wiek zmarłego. W akcie małżeństwa
wpisano 42 lata, a tu, po kilku miesiącach 53. Ten wiek wydaje mi się bardziej
prawdopodobny, skoro zgon zgłasza jego zięć lat 32, nota bene również szewc. Posiadanie zięcia oznacza,
że dziadek mego dziadka – Andrzej miał więc córkę, pewnie z pierwszego
małżeństwa z Brygidą. I ta córka mogła być nawet starsza od Agnieszki Walter Akaczy – babci mego dziadka.
Ostatnim z dokumentów jest wpisany pod numerem 44 akt urodzenia z dopiskiem Osada Błędów. „Działo się w Osadzie Błędów dziewiątego marca tysiąc osiemset sześćset sześćdziesiątego drugiego roku o godzinie szóstej po południu. Stawiła się Agnieszka Snopek odbierająca dziecko, we wsi Błędów zamieszkała lat sześćdziesiąt pięć mająca w obecności Władysława Hermann lat trzydzieści trzy tudzież Karola Walter lat dwadzieścia ośm mający(ch) obudwóch płócienników w Osadzie Błędów zamieszkałych i okazała nam dziecię płci żeńskiej oświadczając, i ż takowe urodzone jest w osadzie na dniu siódmym bieżącego miesiąca i roku o godzinie czwartej rano córka Andrzeja obecnie nieżyjącego i Agnieszki z Walterów lat dwadzieścia dwa mającej małżonków Strynkiewicz szewców. Dziecięciu temu na chrzcie świętym w dniu dzisiejszym przez księdza Jana Bogiem odbytym nadane zostało imię Franciszka a rodzicami jego chrzestnymi byli wyżej wspomniany Władysław Hermann i Teofila Pasek. Akt ten oświadczającemu i świadkom niepiszącym przeczytany przez nas podpisany został”.
Z tych trzech dokumentów dotyczących matki mego dziadka – Franciszki ze
Strynkiewiczów wynikać może kilka rzeczy. Jej matka Agnieszka z domu Walter Akaczy
mogła mieć brata Karola Walter Akaczy – jej ojciec miał też na imię Karol –
więc pewnie synowi też dano Karol. Po drugie jej rodzina mieszkała we wsi
Błędów – tam mieszkał Karol i tam – już po śmierci Andrzeja Strynkiewicza – urodziła
się Franciszka – matka dziadka Jana. Po trzecie Karol był płóciennikiem.
Podobno to inna nazwa tkacza. Ten zawód jest związany z historią Osady Błędów.
W połowie XIX wieku była to osada fabryczna z warsztatami przemysłu włókienniczego
– filia zakładów w Żyradowie i liczyła 1360 mieszkańców. Była tu też szkoła,
sąd i urząd gminy. Potem, gdy osada trafiła w ręce nowych właścicieli
niezainteresowanych takim jej rozwojem sytuacja mieszkańców pogorszyła się.
Sprawdzam też wieś Dańków (leży nieopodal) bo tam służyła Agnieszka, oraz pobliską wieś Sadurki, bo tam mieszkał Andrzej Strynkiewicz – dziadek dziadka
Jana. Andrzej był szewcem podobnie jak jego ojciec Stanisław. Zastanawiam się też nad tym
dziwnym dwuczłonowym nazwiskiem „Walter Akaczy”. Dziś w Polsce nie ma nikogo o
takim nazwisku, a samych Walterów jest 2.5oo. Ciekawe kim byli rodzice
Agnieszki Walter Akaczy... Tak to właśnie apetyt rośnie w miarę jedzenia :) Ale czy to
nie jest piękna historia?
Poznałam ją w jeden wieczór dzięki uprzejmości, sympatii i wiedzy prawdziwego genealoga Pani Justyny
Krogulskiej. To mnie przekonuje, że różne archiwa kryją nieprawdopodobne skarby
– wiedzę o naszych korzeniach. Są na wyciągnięcie ręki, tylko trzeba umieć
drążyć lub skorzystać z pomocy fachowców.
ależ mi się kręci w głowie :))))
OdpowiedzUsuńile informacji, jakie cudne wieści...
znam to uczucie poszukiwań.......
pozdrawiam wesoło... (jak ja lubię takie posty...)
Pamiętam, że kiedyś pokazywałaś mi taki portal. Ja próbowałam na tym Genealodzy pl i ... jakoś albo nie mam szczęścia, albo nie umie się tam dobrać :( Przypomnij Alis to Twoje źródło wiedzy :)
Usuńdla mnie takie najbliższe źródło to geni, po prostu ogromne drzewo internetowe, najlepiej założyć darmowe konto i zalogować się.
UsuńOgromne bazy. Jeśli szukamy baz internetowych to linkuję: genealodzy, po lewej stronie linki pod menu główne : http://genealodzy.pl/
towarzystwa genealogiczne, szukamy terenu i zadajemy pytania:
http://www.ptg.gda.pl/index.php/bookmarks/action/list/
Twoja przygoda z Panią od historii Rodziny, to najlepsza rzecz jaka mogła Ci się przytrafić !. Oj prowadzą Cie Kaczko Wspaniali Przodkowie. Gratuluję.
Alis byłam na na stronie Genealodzy pl i własnie tam nie mam szczęścia, albo (co bardziej prawdopodobne) jestem niekumata. Zajrzę do Towarzystwa genealogicznego...
UsuńPomoc Pani Justyny jest nie do przecenienia. Po prostu koguty mnie opiały :)))
A Geni to po prostu ogromne drzewo genealogiczne, zakładasz tam konto i próbujesz szukać po nazwiskach,
Usuńtu masz pomoc : http://blog.więcek.pl/drzewo_w_geni_krok_po_kroku.html
Nazwiska w Twojej Rodzinie są na tyle znane, ze masz szanse na jakąś spokrewnioną gałąź trafić. :)
Oczywiście pomoc Pani Justyny jest ogromna i szczęściara z Ciebie, że Cię znalazła.
Już toi pisałam, jakiś przodek Cię prowadzi..., pewnie masz go pokazać światu :)))))))))))))
Alis dzięki za podpowiedź :) krok po kroku, to jak dla mnie :)
UsuńDobrego dnia Ci życzę i czekam na wieści, czy Renia była łaskawa usiąść na jajkach ...
Swietna historia. Chyba nie tylko chce się znać fakty dotyczące przodków, ale wręcz powinno. Podobno nie jesteśmy w stanie dobrze zrozumieć siebie samych, bez wiedzy o historii rodziny.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Mnie poszukiwanie przodków napadło po czterdziestce - taki jeszcze jeden objaw kryzysu wieku średniego :)))
Usuńto musi być niesamowite doznanie, tak odkrywać swoją historię, dowiadywać się o przodkach takich ciekawych rzeczy!
OdpowiedzUsuńJa mam duży niedosyt. Ale tez coś w rodzaju konieczności ciągłości pokoleń, wiedzy...
UsuńCzytałam z wypiekami na twarzy, piękne i ta bezintereswona pomoc Pani Justyny. Pani Justyno, dziękuję.
OdpowiedzUsuńBeato, dostarczas mi niezwykłych emocji. I pismo, kaligrafia jaką uwielbiam.
Ściskam ciepło i pozdrawiam...
Małgorzato dziękuję za współprzeżywanie ...
UsuńOdwzajemniam uściski :)))
Matko jak dużo danych! Ja ledwie jakieś daty narodzin i śmierci mam i to głównie dzięki wujkowi, który grzebie i szuka.
OdpowiedzUsuńNiesamowita pomoc obcej przecież osoby. Dziś rzadko ktokolwiek chce bezinteresownie pomagać.
Uściski Beatko :*
P.S. ależ mi się nie podoba określenie "pogrobowiec"
Jestem zachwycona Panią Justyną i jej możliwościami.
UsuńUśmiechy posyłam do Ciebie Julio :)))
Tyle informacji na raz! Jak ja bym tak chciał ;) Zbliża się pani z poszukiwaniami coraz bliżej do miejsca moich poszukiwań. Też mam przodków (Górzyńskich) w parafii w Błędowie, ale jeszcze za tamtą część rodziny się nie zabrałem bo przygodę ze wspaniałą genealogią dopiero zaczynam :) Powodzenia w poszukiwaniach! :)
OdpowiedzUsuńPani Beato!
UsuńSiadam i piszę z wielu powodów.
Pierwszy, to znajomość z blogiem tymiankowym. Razem z żoną wspieramy, jak możemy. Najczęściej wybierając to i owo na książkową półkę. Jak wiem pani Beato zakupiła Pani kilka z tych pozycji. Bardzo mnie to cieszy, że uwolnione tytuły znajdują nowych miłośników. Jestem poniekąd ofiarą tych aukcji, gdyż następuje wtedy ponaglanie ze strony mojej ślubnej połowy: kończ już... wystawiamy... No i gnam z czytaniem do utraty tchu. Od czasu do czasu trafiają tam prace naszej plastycznie uzdolnionej córki (Magdaleny Owczarzak).
To nie przypadek, że wpadam na Pani blog i piszę pod tym postem. Sam jestem autorem blogu historia i ja. Jestem czynnym zawodowo nauczycielem historii. Wśród moich zainteresowań około-historycznych jest genealogia i heraldyka. Nie tylko, że mam wileńskie (litewskie) korzenie, ale widzę, że wymieniła Pani nazwisko "Poźniak" (w złej formie "Późniak"). Wywodzę się z oszmiańsko-wilejskich Poźniaków herbu własnego. Mój prarpadziad Stanisław (I) Poźniak był w 1863 r. torturowany przez samego Murawjowa-Wieszatiela. Moim wujem jest emerytowany profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, wybitny slawista (znawca twórczości Dostojewskiego) Telesfor Poźniak. Widzę więc, że byłby wspólny temat to przegadywania. Kopanie w przeszłości rodziny, to mój osobisty dorobek, godziny spędzone w archiwach, pisaniu listów, spotkań itp. Bardzo pomaga dziś Internet. Też mam inowrocławskie ślady z początku XX w., kiedy na krótko osiedlili się tam moi pradziadowie Grzybowscy. Ale i o tym też piszę na moim blogu. Publikowałem też moje gawędy w lokalnej, bydgoskiej prasie (niektóre dostępne w Internecie). Gdyby udało się Pani dotrzeć do grudniowego numeru "Twego Stylu" z 1994 r. - też tam będę. Gratuluję Pani sukcesów i wytrwałości w poszukiwaniach. Moje badania sięgają XVIII w., docierają do końca XVII w.
serdecznie pozdrawiam
Robert Grzybowski (Karol Narocz) & Mariola Grzybowska & "Sabunia" (znajdka znaleziona 8 lat temu w kartonie przy śmietniku)
Dorzucam link do strony "Gazety Pomorskiej". Życie dopisało ciąg dalszy i nie uwierzy Pani z RPA (!) odezwała się wnuczka Stanisława Horodeckiego! Piszemy do siebie, wysyła mi bezcenne fotografie i dokumenty.
http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20070510/ALBUMY01/70509026
Anonimowego Gościa witam serdecznie :) Z krótkich rzutów okiem w Internecie wiem już, że błędowskie okolice są bardzo interesujące, zwłaszcza w okresie I połowy XIX wieku. Zachęcam i ja do poszukiwań korzeni, bo to niezwykle ekscytująca przygoda.
UsuńPozdrawiam serdecznie, B
Panie Robercie miło powitać w moich skromnych internetowych progach. I jednocześnie mam okazję podziękować za wspaniałe książki, które dzięki Państwu mogłam nabyć, wspomagając Tymianka. Przedostatnią z nich "Gniazdo" pochłonęłam migiem, bo oderwać się nieomal nie mogłam. Również ze względu na osobę Pani Jadwigi Jaraczewskiej z Piłsudskich, którą mogłam szczęście i zaszczyt poznać. Pisałam o tym na blogu w tej notce "Muśnięcie legendy" : http://wystarczajacopl.blogspot.com/2014/11/musniecie-legendy.html
UsuńNa straganach tymiankowych nie tylko kupuję, ale też podrzucam książki i moje własne rękodzieło :) Mobilizuje mnie moja suczka, którą wzięliśmy ze schroniska..
Moje genealogiczne poszukiwania są amatorskie i niesystematyczne, ale bardzo mnie cieszą i wzruszają. Z przyjemnością przeczytałam o Pańskich sukcesach na tej niwie.
Serdecznie pozdrawiam i proszę o przekazanie serdeczności Pani Marioli (Elżbiecie :) i psiuńce łapkę ściskam, Beata B.
Bardzo dużo dat, nazwisk, kaligrafowanych dokumentów ... trzeba wiedzieć, co się czyta, dopasowywać i układać w całość, no i wyciągać wnioski, a Tobie, Beato, idzie to świetnie; czasami pisarze, którzy czynili zapiski w księgach parafialnych czy innych, robili błędy, pisali fonetycznie, omijali litery i pewnie powstawały podobne nazwiska, jednak nie tożsame; fascynujące historie odkrywasz z przeszłości przodków; pozdrawiam serdecznie.
UsuńDziękuję Mario :) Bardzo lubię te łamigłówki rodzinne.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam :)))