... czyli o wolności, której bronił mój dziadek.
Nie znam tej historii z opowieści, więc próbuję odtworzyć ze zdjęć i
dokumentów. Napisałam mail do Muzeum Wojska Polskiego i wysłałam skany zdjęć i
dokumentów. Odpowiedzieli, że interesuje ich wszystko, co dotyczy polskich
żołnierzy. No to się wzbogacili o jeszcze kilka fotek. W rewanżu dostałam
zdawkową odpowiedź, że zbiorowe zdjęcie może pochodzić z okresu po odzyskaniu niepodległości
w 1918r. i że prawdopodobnie oddział miał za zadanie ochronę wschodniej granicy
Rzeczpospolitej.
Tego i ja się domyślałam, bo dziadek Jan Rychłowski I wojnę światową spędził właśnie na terenie Rosji. Poza tym jeden z żołnierzy na tym zdjęciu ma przypięty do munduru mały krzyżyk z orłem w koronie. To znaczy, że jest tzw. Dowborczykiem, czyli walczył w I Korpusie Polskim w Rosji sformowanym przez gen, Józefa Dowbora-Muśnickiego. Żołnierze na tym zdjęciu noszą mundury o różnym, kroju i fasonie, pochodzą zatem z różnych jednostek, a może nawet z różnych armii. Mają jednak coś wspólnego – orzełka w koronie na czapkach.
Mój dziadek Jan stoi na tle prawego okna – drugi od góry. Wydaje mi się jednym
z najmłodszych w tym gronie. Mężczyźni prezentują broń maszynową i poważne, wręcz
srogie oblicza, bez cienia uśmiechu. Zapewne są też bardzo zmęczeni. Życie żołnierza
broniącego granic ojczyzny jest odpowiedzialne, trudne i niebezpieczne. Na
pograniczu wciąż toczone są walki i potyczki. Pewnie i warunki wojskowego życia
były niełatwe. Budynek, na tle którego pozuje oddział jest być może miejscem
ich zakwaterowania.
Przyglądam się twarzom kolegów młodego Jaśka i zastanawiam nad tym jakie były
ich dalsze losy, jakie mieli rodziny. Gdzie są dziś ich wnukowie i prawnukowie? Może ktoś przypadkiem rozpozna swego przodka?
W tym samym mundurze mój dziadek zrobił sobie jeszcze inne zdjęcie. Mnie
najbardziej podoba się właśnie to z szablą. Nigdy jej nie widziałam „na żywo”, bo
przepadła podczas II wojny światowej, ale słyszałam o niej, że była bardzo
cenną pamiątką z czasów tamtej wojskowej służby.
Potem mój dziadek został ranny i trafił do szpitala wojskowego. I znowu w tym samym
mundurze, z dziwnymi pagonami jak koniczyna i jakby koroną na ramieniu pozuje
do zdjęć. Wsparty na lasce, pochylony do przodu, jakby ból nie ustąpił i bardzo
wymizerowany. „Miłość wymaga ofiary” – tak mawiają lotnicy. Widać w wojskach
lądowych miłość do Polski też wymagała ofiar. Wolność to taki nietrwały dar, a
ludzkie życie takie jest kruche. A jednak pomimo przelanej krwi mój dziadek
pozostał w wojsku. W końcu trwała przecież wojna polsko-bolszewicka.
Wydaje mi się jednak, że to właśnie wtedy przydzielono go gdzie indziej i wydano tę oto Legitymację Oficera WP. Do legitymacji wklejono fotografię w tym samym mundurze, ale widać pod klapką
lewej kieszeni, na sercu, nowe odznaczenie – krzyż z orłem w koronie. To pewnie
za tę przelaną krew. Szkoda, że nie zachował się i przepadł, jak większość
przedwojennych pamiątek dziadka.
Data wydania legitymacji nr 430 – Kielce 26 X
1919r. Przydział: Baon Zap. 27 pp Częstochowa. Właśnie w Częstochowie 11
listopada 1918 roku powstał 27 Pułk Piechoty. Dopisek „Zap” oraz pieczątka „Pułk. Szt. gen. i Szefa Sztabu”
– prawdopodobnie świadczy o bardziej spokojnym „zatrudnieniu” przy zaopatrzeniu
pułku. Potwierdza to bardzo cenny moim zdaniem dokument, podpisany osobiście
przez wiceministra Ministerstwa Spraw Wojskowych - Sosnkowskiego. Pismo datowane
na 4 marca 1920 roku nakazuje pobranie ze składów w Opatowie 70 wagonów owsa i
przetransportowania ich jak najszybciej do Warszawy- Pragi. Wykonać należy
bezzwłocznie – bo zboże przeznaczone jest na zabezpieczenie bieżących potrzeb
frontu. No cóż owies dla konia, jak paliwo do czołgu, niezbędne.
Mój dziadek Jan Rychłowski nie poprzestał jednak na organizacji owsa do koni.
Zasłużył się kilka miesięcy potem w tajnym przedsięwzięciu Marszałka Józefa
Piłsudskiego, ale o tym następnym razem.
A swoja drogą znowu to
doceniam. Oto oglądam te stare zdjęcia siedząc wygodnie na kanapie i jestem
wolnym człowiekiem. Jedyne zmartwienie to takie, czemu się spóźnia Św. Mikołaj?
Zapraszam do lektury:
.Polska wreszcie
.Trudny krok w dorosłość
.Rosja, ale czemu?
.Jedyny taki Dziadziuś.
Takie wspomnienia fajniejsze niż przebieraniec ze sztuczną brodą :)
OdpowiedzUsuńPrzebieraniec też fajny - dziś. A wspomnienia też są fajne - to jakaś kontynuacja :) Serdeczności Julio załączam :)
UsuńNiezwykłe pamiątki, wspomnienia, dziękuję, że się ze mną dzielisz...
OdpowiedzUsuńpozdziwiam
Dzielę się z przyjemnością :) To kawałek naszej wspólnej historii. A ci ludzie na zdjęciu, dla nas też bronili tej świeżutkiej, kruchutkiej wolności. Ludzie z krwi i kości - byli naprawdę - mam na to dowód. A wśród nich mój dziadek - kochał Polskę naprawdę.
UsuńBuziaki :)
Jak zwykle, trzeba usiąść wygodnie, przygotować jakąś coca colę i zanurzyć się w historii.
OdpowiedzUsuńCiekawie i z "ikrą" podanej.
I ja to doceniam, czas bez wojny, jakie mamy możliwości, a ile dobra doświadczamy........
udanego wieczoru, mam nadzieję, że kalendarz Dużemu zorganizowałaś ?
Dzięki Alis :) Duży dostał kalendarz ze sklepu :( ale i tak się ucieszył. W ostatnim czasie pochłaniało mnie rękodzieło, czyli rękoczyny. Zaległości i nowości. Uściski, B
UsuńRany, jaką Ty masz historię:)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że założyłaś blog. Naprawdę.
Dygnęłam nóżką w podzięce :) Serdeczności Wiolu, pa.
UsuńBEZCENNE PANIĄTKI ... czytam z zapartym tchem ... ech - jaki ten nasz świat Beatko podobny ... wspomnienia w podobne słowa się układają ... ech jak byłam maleńka zawsze podobało mi sie to śmieszne słowo baon ... przecież w szkole nigdy takiego nie słyszałam a w domu godzinami .. ech były szable ale były też bagnety ..
OdpowiedzUsuń-------------------
Wiesz, tak sobie myślę, że w tych dawnych ludziach, w tych żołnierzach mieszły się cechy , to byli bohaterscy twardzi i mężni ludzie a jednocześnie, bardziej chyba niż we współczesnych była w nich taka jakaś czułość a nawet tkliwość i wielki szacunek do kobiety, do dziecka. Mój dziadziu, stary żołnierz zbierał te swoje nędzne grosiki i kupował nam prezenty na Mikołaja, przeżywał ten dzień kto wie czy nawet nie bardziej niż my . Wiesz - możew ludzie, którzy tyle w życiu musieli wycierpieć i stracić potrafili potem docenić co dawał los ...
Malino Droga, i ja tak myślę. Mój dziadek przynosił z pracy do domu czekoladowe cukierki, którymi był częstowany - nigdy nie zjadł - przynosił dla mojej mamy, dla Babiśki. A ze mną jak była mała pasjami grał w domino. Był spokojny, łagodny, uśmiechnięty na przekór trudnościom. Jak on tą szablą wywijał, no nie wiem...
UsuńSłoneczności ślę :)
mój był zachwycony jak dostał paczkę dla emeryta , były tam jabłka orzechy i pierniki ... i czekolada ... z jaka radością nam to oddawał... Przyjął biedę bez mrugnięcia, mógł pracować w sądzie i mieć pod dostatkiem ale honor nie pozwolił mu przyjąć stanowiska, dla niego te sądy były sądami wroga i tyle. Kiepskim był zegarmistrzem ale serce miał wielkie i to co nam dał to o wiele więcej niż dobrobyt. To coś, co nigdy nie mija.
UsuńI na zawsze w sercu pozostaje , Miłych chwil, Malino :)
UsuńW pamiętniku Buni jest taki jeden wpis od żołnierza, który poszedł na wojnę bolszewicką, ale pisany takim pismem, że za bardzo nie potrafię go odczytać; kiedyś usiądę i może poradzę, trochę domysłem; jak spojrzałam na zdjęcie Twego dziadka w szpitalu, od razu przypomniała mi się historia rodzinna Schildów z pobliskich, pogórzańskich Krzeczkowic, znalazłam ją na forum akademickim https://forumakademickie.pl/fa/2010/10/schildowie-weglowscy-jakowenkowie/; może Twój dziadek zetknął się z tymi ludźmi; każdy papier, każdy dokument na wagę złota, a ja nie potrafię wytłumaczyć mojej teściowej , żeby tak nie wyrzucała wszystkiego; dziękuję za wspaniałe historie, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Mario :) Sprawdzę podpowiadana przez Ciebie historię z forum. A że każdy świstek papieru może być brakującym ogniwem albo historią sama w sobie - to prawda.
UsuńOdwzajemniam, serdeczności , B
Nasi dziadkowie, nasze babcie tyle tajemnic zabrali ze sobą, tyle opowieści..ale cudne , pełne wzruszeń sa takie wspomnienia, takie historie.
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że nie wypytałam mojej Babiśki, kiedy to jeszcze możliwe o taką dawną przeszłość. Teraz tylko okruszki pozbierać mogę. Ale, dobre i to :)
UsuńOj tak tyle ciekawych opowieści zabrali ze sobą..jak jeździłam do dziadków jakos mnie nie interesowało co przeżyli a teraz??? Teraz bym posłuchałą:):
UsuńTo przychodzi z wiekiem :)
UsuńSerdeczności, B