... czyli jak zostałam posiadaczką karnetu na kobiecą sobotę :)
Kobiety mają wiele umiejętności. Jedną z tych, które zapewne pomogłaby nam
przeżyć na obcej planecie jest zdolność tworzenia kobiecej wspólnoty. Następną
- czerpanie siły z bycia w takiej grupie. Kolejną specyficzną predyspozycją
jest łatwość dawania i korzystania ze wsparcia innych kobiet. I przeczy to
obiegowym opiniom o kobietach zazdrośnicach, podstawiających sobie nogę i
szarpiącym się za włosy w przypływie zawiści.
Bardzo sobie cenię kobiecą wspólnotę i dlatego wzięłam udział w konkursie
Dojrzewalni Róż – wygraj bilet na WZLOT KOBIET. Ułożyłam zgrabne hasło
reklamowe i ... wygrałam udział w całodniowych zajęciach rozwojowych. Huraaaa,
jestem wielka – wreszcie coś wygrałam! Bo ja z reguły niczego nie wygrywam. W
końcu, kto ma szczęście w miłości, ten nie ma szczęścia w kartach :)
W minioną sobotę z Dojrzewalnią Róż wszystkiemu przyświecała myśl, że kobiety
mogą być dla siebie wsparciem w realizacji marzeń. Był to blok mini wykładów o
tym co nam pomaga, a co przeszkadza w ich spełnianiu. Pierwszy raz miałam też okazję
posłuchać pani Renaty Dziurdzikowskiej, która pisuje m.in. do „Zwierciadła”. Było
więc o tym, że czasem wystarczy usłyszeć „Wiem, że możesz to zrobić” i o tym,
że marzenia mają wielką moc. Było o Małyszu i bułce z bananem i mądrości
naszego kobiecego ciała. Dało do myślenia – kim dla siebie jestem w drodze do
ich realizacji: sojuszniczką, czy sabotażystką?
Były też niesamowite zajęcia ruchowe – nie wiedziałam, że zginam się w tylu
miejscach :) I wystarczy tylko zamknąć oczy, żeby nikt mnie wtedy nie widział. Nie
mogę wspomnieć o wszystkim, ale można sobie poczytać na stronie Dojrzewalnia Róż
Każda z nas czegoś pragnie. Jedna chciałaby wreszcie uwierzyć w siebie, inna
odnaleźć utracony sens. Któraś marzy o karierze zawodowej, awansie, dużej kasie.
A druga chciałaby „tylko” , aby w pracy mogła realizować swoje pasje – wtedy
bowiem, kiedy się kocha (!) swoją pracę nie jest się w pracy ani jednego dnia.
I a propos` kochania – wiele kobiet marzy o miłości. O tym, żeby być kochaną i
móc kogoś pokochać. Niektóre pragną naprawić swój dotychczasowy związek, albo
... wreszcie się rozwieść i zacząć od nowa.
Innej Kobiecie brakuje udanego życia towarzyskiego, a jeszcze innej ciszy i
spokoju w leśnej głuszy. Na pewno każda (ale i każdy) chciałaby żyć tak jak tego
pragnie.
Kiedy jest się w wieku „środka”, gdy połowa życia za nami wtedy pojawia się bum
na marzenia. Mnie sama niepokoje przełomu dopadły i najważniejszą rzeczą była
zmiana zawodu i pracy. Byłą zmiana lokum i dzielnicy zamieszkania. Był też
taniec brzucha, odkrycie lotniczego Krakowa i wzięcie psa, chociaż sobie
obiecywałam, że nie chcę przeżywać kolejnego bolesnego rozstania. No cóż,
marzenia były silniejsze.
Jednak cały czas brakowało mi w moich dążeniach ... kibiców, a właściwie
kibicek. Kobitek, które by rozumiały, wspierały i które też by tak miały z tymi
marzeniami. Jest szansa, że właśnie trafiam do takiej grupy.
Ideą bowiem sobotniego babskiego (W)zlotu było zainicjowanie Drużyn Mocy – grup
kobiet, które byłyby środowiskiem wymiany i wsparcia. Podzieliłyśmy się według
pragnień. Była drużyna równowagi życiowej, udanego związku, a też chcących
zacząć żyć zdrowo i ćwiczyć. Dość liczna była grupa pragnąca sukcesu w tzw.
biznesie, czy po prostu sukcesu finansowego. Ja zapisałam się do drużyny
„kontakt z kobietami i kobiece wsparcie”.
Każda drużyna dostała swojego coach`a, który będzie nam towarzyszył(a) jeszcze
na dwóch spotkaniach. Potem Drużyna powinna stanąć na własnych nogach.
Już w sobotę poznałam kilka sympatycznych dziewczyn, nie tylko z mojej grupy.
Brakuje mi klanu kobiet, które chcą podobnych rzeczy w życiu i mogą poświęcić
czas na spotkania w realu. W dobie istnienia wszystkich nas w cyberświecie,
gdzie wystarczają (ale czy na pewno?) kontakty w sieci, zaczęły zanikać
prawdziwe, żywe więzi. Do podtrzymania kontaktu wystarczy kilka mejli, albo sms
na święta (ale czy wystarcza?). Z braku czasu (?) zamieniamy kontakt osobisty
na jego można by rzec formy przetrwalnikowe. I gdzieś umyka rzeczywisty
człowiek i dłuższa rozmowa twarzą w twarz.
Na sobotnim spotkaniu każda z nas dostała mini poradnik „Jak stworzyć Drużynę
Mocy, czyli kobiecą sieć kontaktów, wymiany i wsparcia”. A w nim tyle mi
bliskich, ważnych przekazów wyniesionych z ukończonego w Dojrzewalni Róż rocznego
programu „Kobieta w wewnętrznej podróży”... Najpierw w swojej drużynie, w parach zadałyśmy sobie pytanie: za czym
tęsknisz? A potem jeszcze jedno: Co by ci to dało, gdyby pragnienia się
spełniły? Ileż trzeba mieć zaufania i otwartości w sobie, aby obcym, dopiero co
poznanym osobom powierzyć takie intymne sprawy. To potrafią chyba tylko kobiety
i też pewnie nie wszystkie.
W otrzymanej broszurze znalazłam zestaw 50 podpowiedzi, inspiracji. Niektóre, a
właściwie wiele, było dla mnie zaskakujące. I zastanawiające – dlaczego tego
nie robię ? Oto kilka z nich:
- często pytam siebie, czego TAK NAPRAWDĘ potrzebuję;
-
nie boję sie marzyć o wielkich rzeczach;
-proszę
innych o to, czego potrzebuję – wierzę, że moje potrzeby są ważne i cenne;
-
tańczę kiedy tylko mogę i tak , jak mam na to ochotę...
Nie wiem kiedy i dlaczego przestałam zawiązywać wokół bioder brzęczącą chustę ,
włączać muzykę i pląsać brzuchem.... Muszę do tego wrócić, z uważnością na
chore stawy.
I kolejne z podpowiedzi:
-
potrafię być tu i teraz;
-
zarządzam swoim czasem tak, że mam go na wszystko;
-
oddycham głęboko.
I cóż wcale nie zwracam uwagi na to, że oddycham. A marzenia? Gdzie jesteście
moje marzenia? I gdzie jest moja moc, aby je spełniać?
O kobiecej mocy pisałam też tu:
.Apartament dla nie-znajomych
.
łał, jesteś wielka..............
OdpowiedzUsuńczytam Twoje posty z prawdziwą przyjemnością...
czy zazdroszczę? tak w pozytywnym tego słowa znaczeniu, z uśmiechem.
I..... trzymam kciuki, aby dało ci to dużo radości i siły (bo już czuję je w opisach ;)
pozdrawiam serdecznie A.
Też mi dajesz MOC, Alis :)))
UsuńDzięki, że jesteś !
zaglądam z przyjemnością....
Usuń:))))
Usuńgdzie to hasło? nie znalazłam???
UsuńHasło było na FB - "WZLOT po spełnioną siebie - tego jesteś naprawdę warta :)"
Usuńhaa, ma się te świetne pomysły, co?
Usuńszczere gratulacje, ale z "wzlotem" to Twoja prawdziwa pasja, nawet w ten sposób jest widoczna :)
bo wzlatanie daje moc - moc radości, siły, optymizmu, daje inną perspektywę patrzenia na siebie i świat "pod skrzydłami">
UsuńBuziaki, Alis i uśmiechów garść :)
Pięknie!!! Podoba mi się!!!!
OdpowiedzUsuńCzuje się moc :)
A taniec brzucha tańczyłam przez krótki czas, oj nie jest to łatwe :)
Wzlatuj dziewczyno, wzlatuj!!! :)
Złapałabyś moc na skuter :)
UsuńA w tańcu brzucha bardzo pomaga brzuch - ma swoją bezwładność :)
Ciepluśko pozdrawiam Julio.
hahahah myślisz żeby zapuścić sobie brzuszek i ponownie na warsztaty ruszyć?
UsuńObserwowałam tancerki z brzuszkiem i one jakoś tak łatwiej , jakby samoczynnie :) temu ruchowi podległy. Płaskobrzuszne jakoś tak jakby nie zagarniały wokół powietrza :)
UsuńAle salsa tez cudna - jak tam było w sobotę?
Cudnie było!!!
UsuńOtako :)
https://www.youtube.com/watch?v=sFAe9J6rlLs
Super - ona jakby płynęła. W tańcu brzucha nie ma partnera i tancerka bardziej swobodna. Na taniec mogłabym patrzeć bez przerwy :)
UsuńKolorowych snów z białą Vestą :) Julio ...
Salsa casino jest dużo łatwiejsza od tej liniowej którą ja tańczę. W zasadzie jak Rafa mnie poprowadził popłynęłam jak ta dziewczyna. Bez znajomości kroków tej salsy :)))
UsuńKolorowych snów Beatko :***
Bo jesteś zdolna do tańca widocznie i do różańca, Kochana :))))
UsuńPięknie! Brawo, tańcz Beato tańcz :) Kreatywnie spędzony czas, ćwiczenia z wyginania, świetnie! Wspaniałego czasu na kolejneych spotkaniach :)
OdpowiedzUsuńI ile radości z tego mam :)
UsuńŚciskam eM :)
chyba najbardziej chodzi o tę właśnie radość :)
UsuńO radość, ale też o o to właśnie poczucie plemiennej wspólnoty :)
UsuńGratulacje..ja miałam jechac na warsztaty w dojrzewalni choć w innym mieście ale mi nie wyszło..innym razem..fajne sa takie spotkania,,kobiety powinny spotykać się jak najwięcej, jednoczyć, dawać sobie siłę....masz racje Elu ,że za bardzo zatapiamy się w sieci a za mało w realu:):)
OdpowiedzUsuńacha!! Fajnie Cię zobaczyć:):)
UsuńKiedyś kobiety miały wspólne darcie pierza i nie było przebacz, trzeba było drzeć i gadać, i śpiewać i tańczyć. I komu to przeszkadzało ;)
Usuńjesteś niesamowita, jak ta chusta, jak ten taniec, umiesz być radosna
OdpowiedzUsuńWiesz Klarko, w nastrojach raz górka raz dołek...... Ale staram się właśnie dobry nastrój podtrzymywać :)
Usuńściskam :)
No właśnie, kiedyś było wspólne darcie pierza, przędzenie na kołowrotku czy miganie drutami; jako dziecko lubiłam przysłuchiwać się rozmowom kobiet, opowiadanych różnych historii, czasami na twarzy gościły znaczące uśmiechy, których znaczenie odkryłam o wiele później; martwi mnie tylko ten "sukces w biznesie czy finansowy", tego można pragnąć nade wszystko? czytałam ostatnio książkę Jacka Pałkiewicza o podróżowaniu, taki właściwie poradnik, i zobaczyłam zdjęcie absolutnie magicznego lodowca, gdzieś na końcu świata, w Patagonii bodajże, turkusowo prześwitujące, przezroczyste, bajecznie uformowane masy lodu ... chciałabym zobaczyć na własne oczy; pozdrawiam mroźno-porannie.
OdpowiedzUsuńMario Miła, lodowiec, choć piękny to brrrrr :) Ale jeśli takie marzenie, to trzymam kciuki.
UsuńU mnie w domu mama spotykała się z przyjaciółka albo dwiema - wymieniały się numerami "Kobiety i życia" i też bardzo lubiłam się przysłuchiwać opowieściom , jak tam w pracy, co gdzie kupiły itp. Ale to takie "miejskie" opowieści. Na wsi te opowieści były pewnie inne, może barwniejsze.
A sukces w biznesie..... są i takie marzenia. Jeśli z tym człowiek jest szczęśliwy, to niech ma ten sukces. Na szczęście jesteśmy tak różne, że każdy znajdzie coś dla siebie odpowiedniego.
Serdeczności ślę do Ciebie
O, te soczyste wiejskie opowieści zahaczały niemalże o "Skiroławki", z dodatkiem "Chłopów", i jeszcze "Konopielka" do tego, dlatego napisałam o znaczących uśmiechach i moim późniejszym zrozumieniu; ale takie opowieści słyszę jeszcze w mojej wioseczce, czasami nie daję im wiary, a czasami śmieję się serdecznie, biorąc je z przymrużeniem oka; ot! życie, z jego "afrodyzjakami"; jeszcze raz pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak sobie właśnie Mario wyobrażałam to "darcie pierza". Super :)
UsuńTakie warsztaty to świetna sprawa. Dają siłę, wsparcie, prostują nasze poplątane spojrzenie... Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twoją relację. Nie boję się marzyć o wielkich rzeczach.... Dobrze to usłyszeć :)
OdpowiedzUsuńMatko, to super, że się nie boisz - marzenia mają MOC :) Pozdrawiam, B
UsuńCzarujesz, Rożo, jak zwykle:) Wyobrażam sobie Ciebie, jak zarażasz wszystkich na tym spotkaniu swoją mocą, jak obdzielasz tym swoim wewnętrznym (i nie tylko :) pięknem, które się z Ciebie wydostaje to tędy, to owędy :), a to uśmiechem, a to błyskiem w oku, a to słowem albo ciepłym gestem. O Dojrzewalni Róż czytałam już kiedyś, coś pięknego :) Gratuluję!
OdpowiedzUsuńOj, tak Wiolu, w Dojrzewalni Róż Róże dojrzewają :)))) do zadowolenia z tego że są takimi pięknymi różami :)
Usuń