środa, 18 marca 2015

Huraaa, wygrałam !!!!!!!

... czyli jak zostałam posiadaczką karnetu na kobiecą sobotę :)


Kobiety mają wiele umiejętności. Jedną z tych, które zapewne pomogłaby nam przeżyć na obcej planecie jest zdolność tworzenia kobiecej wspólnoty. Następną - czerpanie siły z bycia w takiej grupie. Kolejną specyficzną predyspozycją jest łatwość dawania i korzystania ze wsparcia innych kobiet. I przeczy to obiegowym opiniom o kobietach zazdrośnicach, podstawiających sobie nogę i szarpiącym się za włosy w przypływie zawiści.

Bardzo sobie cenię kobiecą wspólnotę i dlatego wzięłam udział w konkursie Dojrzewalni Róż – wygraj bilet na WZLOT KOBIET. Ułożyłam zgrabne hasło reklamowe i ... wygrałam udział w całodniowych zajęciach rozwojowych. Huraaaa, jestem wielka – wreszcie coś wygrałam! Bo ja z reguły niczego nie wygrywam. W końcu, kto ma szczęście w miłości, ten nie ma szczęścia w kartach :)



W minioną sobotę z Dojrzewalnią Róż wszystkiemu przyświecała myśl, że kobiety mogą być dla siebie wsparciem w realizacji marzeń. Był to blok mini wykładów o tym co nam pomaga, a co przeszkadza w ich spełnianiu. Pierwszy raz miałam też okazję posłuchać pani Renaty Dziurdzikowskiej, która pisuje m.in. do „Zwierciadła”. Było więc o tym, że czasem wystarczy usłyszeć „Wiem, że możesz to zrobić” i o tym, że marzenia mają wielką moc. Było o Małyszu i bułce z bananem i mądrości naszego kobiecego ciała. Dało do myślenia – kim dla siebie jestem w drodze do ich realizacji: sojuszniczką, czy sabotażystką?
Były też niesamowite zajęcia ruchowe – nie wiedziałam, że zginam się w tylu miejscach :) I wystarczy tylko zamknąć oczy, żeby nikt mnie wtedy nie widział. Nie mogę wspomnieć o wszystkim, ale można sobie poczytać na stronie Dojrzewalnia Róż



Każda z nas czegoś pragnie. Jedna chciałaby wreszcie uwierzyć w siebie, inna odnaleźć utracony sens. Któraś marzy o karierze zawodowej, awansie, dużej kasie. A druga chciałaby „tylko” , aby w pracy mogła realizować swoje pasje – wtedy bowiem, kiedy się kocha (!) swoją pracę nie jest się w pracy ani jednego dnia. I a propos` kochania – wiele kobiet marzy o miłości. O tym, żeby być kochaną i móc kogoś pokochać. Niektóre pragną naprawić swój dotychczasowy związek, albo ... wreszcie się rozwieść i zacząć od nowa. 

Innej Kobiecie brakuje udanego życia towarzyskiego, a jeszcze innej ciszy i spokoju w leśnej głuszy. Na pewno każda (ale i każdy) chciałaby żyć tak jak tego pragnie. 
Kiedy jest się w wieku „środka”, gdy połowa życia za nami wtedy pojawia się bum na marzenia. Mnie sama niepokoje przełomu dopadły i najważniejszą rzeczą była zmiana zawodu i pracy. Byłą zmiana lokum i dzielnicy zamieszkania. Był też taniec brzucha, odkrycie lotniczego Krakowa i wzięcie psa, chociaż sobie obiecywałam, że nie chcę przeżywać kolejnego bolesnego rozstania. No cóż, marzenia były silniejsze. 
Jednak cały czas brakowało mi w moich dążeniach ... kibiców, a właściwie kibicek. Kobitek, które by rozumiały, wspierały i które też by tak miały z tymi marzeniami. Jest szansa, że właśnie trafiam do takiej grupy.

Ideą bowiem sobotniego babskiego (W)zlotu było zainicjowanie Drużyn Mocy – grup kobiet, które byłyby środowiskiem wymiany i wsparcia. Podzieliłyśmy się według pragnień. Była drużyna równowagi życiowej, udanego związku, a też chcących zacząć żyć zdrowo i ćwiczyć. Dość liczna była grupa pragnąca sukcesu w tzw. biznesie, czy po prostu sukcesu finansowego. Ja zapisałam się do drużyny „kontakt z kobietami i kobiece wsparcie”. 

Każda drużyna dostała swojego coach`a, który będzie nam towarzyszył(a) jeszcze na dwóch spotkaniach. Potem Drużyna powinna stanąć na własnych nogach. 
Już w sobotę poznałam kilka sympatycznych dziewczyn, nie tylko z mojej grupy. Brakuje mi klanu kobiet, które chcą podobnych rzeczy w życiu i mogą poświęcić czas na spotkania w realu. W dobie istnienia wszystkich nas w cyberświecie, gdzie wystarczają (ale czy na pewno?) kontakty w sieci, zaczęły zanikać prawdziwe, żywe więzi. Do podtrzymania kontaktu wystarczy kilka mejli, albo sms na święta (ale czy wystarcza?). Z braku czasu (?) zamieniamy kontakt osobisty na jego można by rzec formy przetrwalnikowe. I gdzieś umyka rzeczywisty człowiek i dłuższa rozmowa twarzą w twarz. 

Na sobotnim spotkaniu każda z nas dostała mini poradnik „Jak stworzyć Drużynę Mocy, czyli kobiecą sieć kontaktów, wymiany i wsparcia”. A w nim tyle mi bliskich, ważnych przekazów wyniesionych z ukończonego w Dojrzewalni Róż rocznego programu „Kobieta w wewnętrznej podróży”... Najpierw w swojej drużynie,  w parach zadałyśmy sobie pytanie: za czym tęsknisz? A potem jeszcze jedno: Co by ci to dało, gdyby pragnienia się spełniły? Ileż trzeba mieć zaufania i otwartości w sobie, aby obcym, dopiero co poznanym osobom powierzyć takie intymne sprawy. To potrafią chyba tylko kobiety i też pewnie nie wszystkie.

W otrzymanej broszurze znalazłam zestaw 50 podpowiedzi, inspiracji. Niektóre, a właściwie wiele, było dla mnie zaskakujące. I zastanawiające – dlaczego tego nie robię ? Oto kilka z nich:
- często pytam siebie, czego TAK NAPRAWDĘ  potrzebuję;

- nie boję sie marzyć o wielkich rzeczach;
-proszę innych o to, czego potrzebuję – wierzę, że moje potrzeby są ważne i cenne;
- tańczę kiedy tylko mogę i tak , jak mam na to ochotę...

Nie wiem kiedy i dlaczego przestałam zawiązywać wokół bioder brzęczącą chustę , włączać muzykę i pląsać brzuchem.... Muszę do tego wrócić, z uważnością na chore stawy.

I kolejne z podpowiedzi:

- potrafię być tu i teraz;
- zarządzam swoim czasem tak, że mam go na wszystko;

- oddycham głęboko.
I cóż wcale nie zwracam uwagi na to, że oddycham. A marzenia? Gdzie jesteście moje marzenia? I gdzie jest moja moc, aby je spełniać? 



O kobiecej mocy pisałam też tu:
.Apartament dla nie-znajomych
.

33 komentarze:

  1. łał, jesteś wielka..............
    czytam Twoje posty z prawdziwą przyjemnością...
    czy zazdroszczę? tak w pozytywnym tego słowa znaczeniu, z uśmiechem.
    I..... trzymam kciuki, aby dało ci to dużo radości i siły (bo już czuję je w opisach ;)


    pozdrawiam serdecznie A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi dajesz MOC, Alis :)))
      Dzięki, że jesteś !

      Usuń
    2. zaglądam z przyjemnością....

      Usuń
    3. gdzie to hasło? nie znalazłam???

      Usuń
    4. Hasło było na FB - "WZLOT po spełnioną siebie - tego jesteś naprawdę warta :)"

      Usuń
    5. haa, ma się te świetne pomysły, co?
      szczere gratulacje, ale z "wzlotem" to Twoja prawdziwa pasja, nawet w ten sposób jest widoczna :)

      Usuń
    6. bo wzlatanie daje moc - moc radości, siły, optymizmu, daje inną perspektywę patrzenia na siebie i świat "pod skrzydłami">
      Buziaki, Alis i uśmiechów garść :)

      Usuń
  2. Pięknie!!! Podoba mi się!!!!
    Czuje się moc :)
    A taniec brzucha tańczyłam przez krótki czas, oj nie jest to łatwe :)

    Wzlatuj dziewczyno, wzlatuj!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złapałabyś moc na skuter :)

      A w tańcu brzucha bardzo pomaga brzuch - ma swoją bezwładność :)
      Ciepluśko pozdrawiam Julio.

      Usuń
    2. hahahah myślisz żeby zapuścić sobie brzuszek i ponownie na warsztaty ruszyć?

      Usuń
    3. Obserwowałam tancerki z brzuszkiem i one jakoś tak łatwiej , jakby samoczynnie :) temu ruchowi podległy. Płaskobrzuszne jakoś tak jakby nie zagarniały wokół powietrza :)
      Ale salsa tez cudna - jak tam było w sobotę?

      Usuń
    4. Cudnie było!!!
      Otako :)
      https://www.youtube.com/watch?v=sFAe9J6rlLs

      Usuń
    5. Super - ona jakby płynęła. W tańcu brzucha nie ma partnera i tancerka bardziej swobodna. Na taniec mogłabym patrzeć bez przerwy :)

      Kolorowych snów z białą Vestą :) Julio ...

      Usuń
    6. Salsa casino jest dużo łatwiejsza od tej liniowej którą ja tańczę. W zasadzie jak Rafa mnie poprowadził popłynęłam jak ta dziewczyna. Bez znajomości kroków tej salsy :)))

      Kolorowych snów Beatko :***

      Usuń
    7. Bo jesteś zdolna do tańca widocznie i do różańca, Kochana :))))

      Usuń
  3. Pięknie! Brawo, tańcz Beato tańcz :) Kreatywnie spędzony czas, ćwiczenia z wyginania, świetnie! Wspaniałego czasu na kolejneych spotkaniach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ile radości z tego mam :)

      Ściskam eM :)

      Usuń
    2. chyba najbardziej chodzi o tę właśnie radość :)

      Usuń
    3. O radość, ale też o o to właśnie poczucie plemiennej wspólnoty :)

      Usuń
  4. Gratulacje..ja miałam jechac na warsztaty w dojrzewalni choć w innym mieście ale mi nie wyszło..innym razem..fajne sa takie spotkania,,kobiety powinny spotykać się jak najwięcej, jednoczyć, dawać sobie siłę....masz racje Elu ,że za bardzo zatapiamy się w sieci a za mało w realu:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. acha!! Fajnie Cię zobaczyć:):)

      Usuń
    2. Kiedyś kobiety miały wspólne darcie pierza i nie było przebacz, trzeba było drzeć i gadać, i śpiewać i tańczyć. I komu to przeszkadzało ;)

      Usuń
  5. jesteś niesamowita, jak ta chusta, jak ten taniec, umiesz być radosna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Klarko, w nastrojach raz górka raz dołek...... Ale staram się właśnie dobry nastrój podtrzymywać :)
      ściskam :)

      Usuń
  6. No właśnie, kiedyś było wspólne darcie pierza, przędzenie na kołowrotku czy miganie drutami; jako dziecko lubiłam przysłuchiwać się rozmowom kobiet, opowiadanych różnych historii, czasami na twarzy gościły znaczące uśmiechy, których znaczenie odkryłam o wiele później; martwi mnie tylko ten "sukces w biznesie czy finansowy", tego można pragnąć nade wszystko? czytałam ostatnio książkę Jacka Pałkiewicza o podróżowaniu, taki właściwie poradnik, i zobaczyłam zdjęcie absolutnie magicznego lodowca, gdzieś na końcu świata, w Patagonii bodajże, turkusowo prześwitujące, przezroczyste, bajecznie uformowane masy lodu ... chciałabym zobaczyć na własne oczy; pozdrawiam mroźno-porannie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario Miła, lodowiec, choć piękny to brrrrr :) Ale jeśli takie marzenie, to trzymam kciuki.

      U mnie w domu mama spotykała się z przyjaciółka albo dwiema - wymieniały się numerami "Kobiety i życia" i też bardzo lubiłam się przysłuchiwać opowieściom , jak tam w pracy, co gdzie kupiły itp. Ale to takie "miejskie" opowieści. Na wsi te opowieści były pewnie inne, może barwniejsze.

      A sukces w biznesie..... są i takie marzenia. Jeśli z tym człowiek jest szczęśliwy, to niech ma ten sukces. Na szczęście jesteśmy tak różne, że każdy znajdzie coś dla siebie odpowiedniego.
      Serdeczności ślę do Ciebie

      Usuń
  7. O, te soczyste wiejskie opowieści zahaczały niemalże o "Skiroławki", z dodatkiem "Chłopów", i jeszcze "Konopielka" do tego, dlatego napisałam o znaczących uśmiechach i moim późniejszym zrozumieniu; ale takie opowieści słyszę jeszcze w mojej wioseczce, czasami nie daję im wiary, a czasami śmieję się serdecznie, biorąc je z przymrużeniem oka; ot! życie, z jego "afrodyzjakami"; jeszcze raz pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie właśnie Mario wyobrażałam to "darcie pierza". Super :)

      Usuń
  8. Takie warsztaty to świetna sprawa. Dają siłę, wsparcie, prostują nasze poplątane spojrzenie... Z prawdziwą przyjemnością przeczytałam Twoją relację. Nie boję się marzyć o wielkich rzeczach.... Dobrze to usłyszeć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, to super, że się nie boisz - marzenia mają MOC :) Pozdrawiam, B

      Usuń
  9. Czarujesz, Rożo, jak zwykle:) Wyobrażam sobie Ciebie, jak zarażasz wszystkich na tym spotkaniu swoją mocą, jak obdzielasz tym swoim wewnętrznym (i nie tylko :) pięknem, które się z Ciebie wydostaje to tędy, to owędy :), a to uśmiechem, a to błyskiem w oku, a to słowem albo ciepłym gestem. O Dojrzewalni Róż czytałam już kiedyś, coś pięknego :) Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak Wiolu, w Dojrzewalni Róż Róże dojrzewają :)))) do zadowolenia z tego że są takimi pięknymi różami :)

      Usuń

Z powodu nieproszonych gości włączyłam moderowanie. Przepraszam, że komentarz będzie trochę czekał na publikację. I miłego dnia Ci życzę :)