poniedziałek, 23 marca 2015

Jakie to ma znaczenie, czy Ida była Żydówką ?


Długo biłam się z myślami, czy poruszyć ten temat na blogu. Temat niełatwy, będący źródłem sporów, a nawet wydający się w pewnym sensie wstydliwy.
I wcale nie chodzi mi o film „Ida”, do którego mam zresztą kilka ważnych zastrzeżeń. Właściwie nie zamierzałam oglądać tego filmu. Tematyka dotycząca Żydów, nawet tych mieszkających w Polsce, zbytnio mnie nigdy nie ciekawiła. Nawet to, że film dostał Oskara nie spowodowało, że pomyślałam: muszę go zobaczyć. Jednak coś mnie do kina zaprowadziło. Coś postawiło mnie przed pytaniem: a jakie to ma znaczenie, czy Ida było Żydówką?

Z Idą chodziłam do szkoły. Dziwiło mnie to imię Ida, ale nie na tyle, abym ją kiedyś o to zapytała. Nie przyjaźniłyśmy się, a jedynie kolegowałyśmy. Lubiłam Idę, była spokojna i jakby z dystansem do świata. Nie widziałam, aby kiedykolwiek wdała się w jakąś klasową kłótnię. Nie była też jakoś specjalnie wesoła. Miała trochę starszych rodziców, rudawe, długie włosy i była jedynaczką. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że Ida może być Żydówką i w ogóle nie rozważałam takiej kwestii. I oczywiście nie wiem, czy nią rzeczywiście jest.
Nie tylko wtedy gdy byłam dzieckiem, moja Babiśka, która urodziła się w 1918 roku, opowiadała mi o czasach przedwojennej Warszawy i życiu w podwarszawskich miejscowościach. Wspominała, jak kiedyś gdy była mała nie wolno jej było wracać do domu po zmroku, bo straszono ją, że Żydzi łapią chrześcijańskie dzieci na macę. A maca to były takie specjalne żydowskie wypieki, do którego dodawali krwi niewinnych. Brrr, musiałam i ja mieć oczy wielkie ze strachu.





Opowiadała mi również, że Żydzi zawsze trzymali się razem, że wyglądali inaczej niż Polacy, inaczej się ubierali i inne śpiewali piosenki i że ich kościoły nazywają się synagoga. Mówiła, że głównie zajmowali się handlem, do którego mieli niezwykły dar. Zdarzało się, że nie byli w tym handlu uczciwi. Kiedyś za oszczędzone pieniądze z kilku pierwszych pensji poszła do Żyda kupić sobie zimowy płaszcz, taki piękny, beżowy z wielbłądziej wełny. Palto było jednak za duże na moją szczuplutką babcię. Kupiec wciskał jej jednak ten zakup, chwytając z tyłu za kołnierz i zbierając nadmiar materiału, aby się lepiej prezentowało w lustrze. Wspominała też, że trudnili się lichwą, czego Polakom nie wolno było robić. Wyczuwałam nutę niechęci w słowach mojej babci i ton jakiegoś lekceważenia, gdy naśladowała ich specyficzną polszczyznę. Kiedy próbowałam coś na niej wymóc męcząc i marudząc, potrafiła powiedzieć: „przestań targować się jak Żyd”, a na kogoś sprytnego, przebiegłego mówiła „to Szprync”. Dla niej – osoby wzrosłej w okresie międzywojennym wciąż było istotne, czy ktoś jest Żydem. Przed wojną antagonizmy polsko-żydowskie były codziennością, aż w końcu po 1935 roku doprowadziły np. do uczelnianej segregacji rasowej.
  
Babiśka mówiła mi, że Żydzi mieli inne imiona i nazwiska kończące się na –man (człowiek), - berg (góra), albo -stein (kamień), na przykład biegaczka Irena Kirszenstein. Ponieważ w moim dziecięcym środowisku nie było osób o tak brzmiących nazwiskach uznałam, że Żydów w Polsce nie ma. 


Od Babiśki dowiedziałam się też o strasznych rzeczach, które Niemcy robili Żydom w czasie wojny i o getcie warszawskim. To ona pokazała mi ulicę Próżną, na którą jeździłyśmy po nici, igły i gwoździe, i wskazywała okoliczne kamienice, mówiąc, że właśnie tu mieszkali Żydzi. Opowiadała jak w czasie wojny dziadek pomagał załatwiać „lewe” papiery i kryjówki dla tych, którym udało się zbiec z getta. Także o tym, jak później trafiali do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu i że palili ich w krematoriach. 
Bardzo mi było żal tych ludzi, tego, że nie mieli swojego kraju i że taki ich okrutny los spotkał w czasie wojny. Podobne uczucia żywiłam do prześladowanych Indian, albo murzynów oglądanych na filmach. Byli dla mnie kimś równie egzotycznym, a jednak silnie związanym z Polską, światem, który   bezpowrotnie zaginął.
Dorastałam, a temat tego, kto był Żydem i jacy są Żydzi wciąż mnie nie pochłaniał, bo się o tym w moim otoczeniu po prostu nie rozmawiało, albo ja nie zwracałam specjalnej uwagi na jakieś o tym wtręty.



Już jako zupełnie dorosła osoba zaczęłam odkrywać, że Żydzi polskiego pochodzenia, a może odwrotnie – Polacy pochodzenia żydowskiego, jednak żyją w Polsce. Do mojej świadomości dotarła również wiedza o tym, jak wielu ludzi spośród komunistycznego aparatu, którzy Polskę urządzali po swojemu, ale przecież nie tylko oni, miało i ma takie żydowskie korzenie i ile z tych osób otrzymało nowe imiona, nazwiska i nowe metryki. 



Do tego jeszcze dowiedziałam się o historii mego stryjecznego dziadka kpt. Mieczysława Sokołowskiego, który stracił życie przez tych właśnie ludzi. Pisałam o tym w poście Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W dokumentach ze śledztwa są przecież nazwiska funkcjonariuszy, którzy go w Głównej Informacji Wojskowej brutalnie przesłuchiwali, potem w farsie zwanej procesem skazali na śmierć i w końcu rozstrzelali. Wiem, że niektórzy z nich byli Żydami. A przecież takich jak nasz Mietek były tysiące, ściganych, torturowanych, mordowanych, albo „tylko” przetrzymywanych w więzieniach latami.  
Najbardziej znane nazwiska oprawców to choćby Henryk Podlaski (Hersz Podlaski – syn Mojżesza i  Szpryncy Austern) prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej albo Helena Wolińska (Fajga Mindla Danielak zresztą warszawianka) – przyklepała areszt gen. Fieldorfa „Nila”, jej udziałem było wiele tzw. sądowych mordów. Wśród tych ludzi byli przecież także Polacy, choćby taki Eugeniusz Chimczak – krwawy śledczy z mokotowskiego więzienia na Rakowieckiej.


Nie raz i nie dwa, może i naiwnie zastanawiałam się, jak to się stało, że członkowie narodu żydowskiego tak ciężko doświadczonego w historii, zdolni byli do czynów jakże podobnych.
  Nawet już zaczęłam się uważnie rozglądać wokół siebie i dostrzegać ludzi, którzy z wyglądu pasowali do żydowskiego pochodzenia. Pojawiała się też myśl: ciekawe, kto był jego ojcem, dziadkiem i czy utrwalał władzę ludową i kiedy zmienił nazwisko? 



Jakże łatwo byłoby poddać się temu tokowi myślenia, znaleźć sobie w Żydach winowajców wszelkiego powojennego zła. No bo czyż nie był Żydem pan Egelmajer, który od przybyłych, aby wywłaszczyć Wólkę Pracką namiestników nowej władzy, otrzymał nad nią zarząd? Albo ci inni, Żydzi z UB i GZI, którzy pastwili się nad Mietkiem? Albo Żydzi – komuniści, którzy stali się nową „elitą” w Polsce. I do tego tajemnicza, niewyjaśniona śmierć mego ojca i smutni panowie z bezpieki towarzyszący rodzinie na pogrzebie. 
O tak, naprawdę łatwo byłoby mi przyjąć taką postawę, mieć cel i obiekt do złości,  wściekłości i nawet nienawiści.
   
A jednak nie. Po prostu nie. Dawniej nie miało,  i teraz – już zupełnie świadomie - nie ma dla mnie znaczenia, czy ktoś ma żydowskie korzenie, czy ma za długi nos, smutne oczy, albo przyrośnięte uszy. Nie ważne jest dla mnie, kim byli jego rodzice, dziadkowie, albo pradziadkowie. Czy ktokolwiek z nas miał na to wpływ kim byli nasi przodkowie? Co ja mogłabym zrobić, jeśli okazałoby się, że mój pradziadek Arkadiusz Sokołowski nie był poważanym lekarzem,  ale rzezimieszkiem? Nic, zupełnie nic nie mogłabym zrobić z takimi korzeniami. I nie stawiam tu oczywiście wcale znaku równości między rzezimieszkiem i Żydem.
 Dla mnie zatem liczy się tylko to jakim ktoś jest człowiekiem. Czy jest uczciwy, czy ma dobre serce i otwartą głowę, czy swoim zachowaniem nie krzywdzi innych ludzi albo stworzeń? Dla mnie nie ma więc to znaczenia, czy Ida była Żydówką. I czy jest Żydówką Ania, Mania albo Leon.
Zawsze brzydziła mnie odpowiedzialność zbiorowa, fanatyzm i rasizm.
Jedyne co mnie boli, to to, że osoby winne konkretnych zbrodni popełnianych „za komuny” na niewinnych ludziach uszli odpowiedzialności i kary za swoje czyny. I proszę mi nie mówić, że temu też są winni Żydzi. Zawsze, od małego dziecka, marzyłam o świecie wolnym od wojny, przemocy i okrucieństwa. Chciałam świata rządzącego się sprawiedliwością i szacunkiem dla ludzi i zwierząt. A jeśli już nie całego świata, bo może tego się nie da zrobić, to przynajmniej takiej Polski. 



Nieczęsto chodzę do kościoła, ale w przeddzień Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, 28 lutego byłam na mszy świętej im poświęconej w swoim rodzinnym kościele Św. St. Kostki na Żoliborzu. Chwila z księdzem Jerzym i z jego słowami: zło dobrem zwyciężaj zawsze dobrze mi robi. Ewangelia na ten dzień zawierała trudne wyzwanie: 
„Bądźcie doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec niebieski.
A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.”
A potem w kazaniu ksiądz podkreślał, że miłować nieprzyjaciół to nie znaczy tylko zostawić ich w spokoju, ale to znacznie więcej, to opiekować się nimi i służyć im, tak jak tym naszym najbliższym którego kochamy. 



Bardzo to trudne do zrobienia, a nawet bardzo trudne do zaakceptowania. Dla mnie to niemal program świętości. Mnie na razie musi wystarczyć to, że nie ulegam antysemityzmowi, który zaznacza się nawet w kręgach bliskich mi osób. To co mogę dziś zrobić to jedynie stwierdzić, że nie ma to dla mnie znaczenia, czy Ida była Żydówką. I zaczęłam mówić to głośno. Podobno, jeśli chce się dotrzeć do źródła, trzeba iść pod prąd…


22 komentarze:

  1. Jesteś niezwykłą osobą Beato, i nie mam wielu słów dla Ciebie. Wiem, czuję, że jesteś mi bardzo bliska. I nie tylko przez wiersz, który przylgnął do Ciebie. To jaka jesteś, powoduje, że czuję w sobie spokój, ogromny szacunek i podziw. Mądrość, którą się z nami dzielisz - dziękuję :* ściskam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwzajemniam podziękowanie Małgorzato, bo mieć w Tobie czytelniczkę to wielka radość, a do tego zrozumienie, akceptację i pokrewieństwo w widzeniu świata to radość kilkakroć większa.

      Serdeczności pozostawiam , B :> )

      Usuń
    2. Lubię bardzo Twoje historie, pobudzają :*

      Usuń
    3. Móc się nimi dzielić ... to jest prawdziwie wzotowe uczucie :)

      Usuń
  2. Bardzo mądry wpis. I masz rację....nie mamy wpływu na to kim byli nasi rodzice, dlaczego mamy ponosić konsekwencje tego, że urodziliśmy się w tej czy innej rodzinie. Dlaczego mamy być napiętnowani?
    Bardzo dobrze że popełniłaś ten wpis
    Uściski :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy z nas buduje sobie sam obraz siebie w świecie przez to jakim jest człowiekiem. Nic innego nie powinno podlegać ocenie, ani tej oceny fałszować przez kontekst pochodzenia, czy rasy.
      Dziękuję Julio Miła :)
      Uściski wysyłam do B od B ...

      Usuń
  3. Gratulacje dla Autorki za mądre, wyważone i po prostu - ludzkie refleksje.
    Sławomir Majewski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi przyjąć słowa uznania - dziękuję i pozdrawiam,
      BB

      Usuń
  4. Zawsze, od małego dziecka, marzyłam o świecie wolnym od wojny, przemocy i okrucieństwa. Chciałam świata rządzącego się sprawiedliwością i szacunkiem dla ludzi i zwierząt. A jeśli już nie całego świata, bo może tego się nie da zrobić, to przynajmniej takiej Polski.

    piękne zdanie, bardzo mi bliskie. Tyle w nim mocy. Zostaje ze mną na dłużej..........
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alis, historia Idy też dla Ciebie :*

      Buziaki, B

      Usuń
    2. dziękuję, filmu jeszcze nie oglądałam, ale myślę nad tym...
      :)

      wiesz, że lubię takie posty :)

      Usuń
    3. Wiem i cieszę się :)

      A film wart obejrzenia, choć jest kilka ALE :(
      Dla mnie to była trochę wycieczka do lat wczesnego dzieciństwa - te klimaty , architektura, no i muzyka ... O Billi Joe , Rudy rydz, ech to mamine płyty ...
      Miłego czasu Alis :)

      Usuń
  5. bardzo mądry refleksyjny tekst ... taki przystanek w biegu ... takie deliktne podrapania i pytanie a co ty myślisz ? zASTANAWIAM SIĘ CO JA MYŚLĘ. nIE PRZESZKADZA MI, ŻE iDA BYŁA żYDÓWKĄ w mojej klasie był ŻYD ale nikt z nas pojęcia nie miał bo problemu tego problemu wśród dzieciaków nie było. Chłopak był bardzo inteligentny i uczciwy. W domu częsato słyszałam opowieści o Żydach bo Złoczów był miastem wielokulturowym, sporo w nim Żydów mieszkało. Zawsze słyszałam, że mawiali "wasze ulice , nasze kamienice" Moja Mamusia bawiła się z Fancią, Żydóweczką, która mieszkała na parterze ... nikomu do głowy nie przychodziło zabraniać dziecku takich kontaktów. w KAMIENICY, GDZIE MIESZKALI MOI PRADZIADKOWIE W SUTERENIE MIESZKAŁ KRAWIEC caps , chciał mieć syna ale do 9 razy sztuka - rodziły mu się same córki a że moja babcia 7 sióstr miała to się wszystkie z Żydóweczkami na podwórku bawiły. Psikusy Zydom, czy jak mówiono Żydkom się robiło. I krew była w Kuczki, i nasz pradziadzio sprać musiał dowcipnych synalków za kawały. To było raczej takie normalne życie . Raczej sobie nie przeszkadzali. Żydzie byli i dobrzy i podli, jak inne nacje. W czasie wojny spalili złoczowskie getto i Żydów wywieźli. Do spalonego getta wysiedlili polskie rodziny, moją też, bo moi mieszkali w kamienicy naprzeciwko NKWD. tylko kilka pierwszych dni dziadkowie z mamusią dali rady tam wytrzymać. D potem przygarnęła ich znajoma pani do niewielkiej willi. Nomen omen w tej willi mieszkał już ksiądz i sędzia. Sędzia miał na imię Jorkasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje Malino za Twoją opowieść. Kiedyś czytał u Ciebie o zabawach Twojej Mamy z Francią. I masz rację, że jak zawsze - niezależnie od narodowości ludzie są dobrzy i podli, a czasy barwnych kultur przeszły do historii.
      Serdeczności ślę, B

      Usuń
  6. Bardzo,bardzo lubię czytać twoje teksty,mądre i jasno napisane.
    U nas w domu o Żydach nie mówiło się,mówiło się o Niemcach,przedwojennych sąsiadach,dobrze się mówiło.Acha,słyszałam o szanowanym Żydzie,ostatnim właścicielu niedalekiego mająteczku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu Miła, tak wiele zależy od miejsca w którym przyszło nam żyć. Inaczej w centrum, inaczej na wschodzie , a inaczej na zachodzie.

      Z wielkim zainteresowaniem czytam blog Vilejki "Zaplątana w historię" o jej śląskich korzeniach, i to mnie właśnie na początku zadziwiało, że z Niemcami w dobrych stosunkach byli, bo u nas co prawda bardziej "Ruskich" się nie lubiło, ale i Niemcy nie byli pojmowani z sympatią - z wiadomych względów.

      Link do bloga Vilejki zostawiam:http://vilejka.blog.pl/

      Bardzo ciepło pozdrawiam Cię Basiu :)

      Usuń
  7. Kiedyś przeczytałam takie mądre zdanie: Nie ma złych nacji, są tylko źli ludzie.
    Dajesz do myślenia, naprawdę!
    Pozdrowienia ślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Mario :)
      Zdanie krótkie i trafne - łatwo zapamiętać.

      Serdeczności odwzajemniam, B

      Usuń
  8. Nie Żyd, nie Polak, nie Niemiec, nie Irakijczyk, nie Belg... tylko CZŁOWIEK.

    "Skąd się bierze zło?
    jak to skąd

    z człowieka
    zawsze z człowieka
    i tyko z człowieka"

    /T. Różewicz/

    Na szczęście DOBRO TEŻ!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście :))) Na nasze szczęście wszystko możemy ...

      Usuń

Z powodu nieproszonych gości włączyłam moderowanie. Przepraszam, że komentarz będzie trochę czekał na publikację. I miłego dnia Ci życzę :)