Orlen Warsaw Marathon - 13.04.2014. Reszta foto na końcu :) |
W tym roku chciałam przyjrzeć się im dokładniej. Im, maratończykom. Im, biegaczom, którym się chce. Najpierw patrzyłam z dystansu, z wysoka. Widziałam pierwszych ciemnoskórych – to kandydaci na zwycięzców. Kiedy tłum biegnących zaczął gęstnieć zeszłam na dół.
Ustawiłam się przy trasie, a obok mnie stanął sąsiad. Wyszedł z psem na spacer. Robię zdjęcia, a on zagaduje:
- Że sie tym ludziom chce? – dziwi się i szuka u mnie podobnego zdziwienia.
- Jakby im tak jakie torpedo podłączyć, to jakiś pożytek byłby z tego – kontynuuje wywód, który nie wzbudza we mnie chęci do podjęcia tematu.
- Ulice policja zablokowała i wyjechać nie można – narzeka. Pytam więc:
- A chciał pan gdzieś jechać?
- Nie. Ale gdybym chciał, to bym nie mógł – odparł niezadowolony.
Jakoś tak niezręcznie było mi odejść bez słowa, więc mówię:
- Mnie się tam podoba, że biegają. Przynajmniej spędzają czas na powietrzu, ruszają się, mają jakąś pasję. Na pewno to lepsze niż siedzenie przed telewizorem. Ja tam ich podziwiam.
- A ja się im dziwię – mówi sąsiad ze skwaszoną miną.
- Ale z pana pesymista – podsumowuję tę nieciekawą dysputę i odchodzę.
- A pani co? Optymistka? – dogania mnie pytanie lekko obrażonego sąsiada.
Nie odpowiadam głośno, ale w duchu się uśmiecham. Staram się sąsiedzie, staram się.
Maratończycy są fantastyczni. Wszyscy. Jedni zmęczeni, inni prawie bez śladu wyczerpania. Uśmiechają się, machają do mnie, albo w skupieniu pokonają każdy kolejny metr. Biegnie różowa baletnica i rodzice z dzieckiem w wózku. Dzieciaczek też ma numer startowy. Do zawodników czasem przyłączają się niezarejestrowani znajomi.
Biegnie też niebieska matka z niebieską córka w wózku. Córka jest bardzo zadowolona. Mam zresztą też. W ogóle więcej jest zadowolonych niż smutnych. Zresztą ci smutni są pewnie po prostu skoncentrowani.
Ktoś rozmawia przez komórkę. Ktoś inny słucha muzyki, a ktoś się wygłupia. Ktoś biegnie w koszulce Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Biegnie też ktoś, kto trzyma w dłoni wielkanocną palemkę. Dziś przecież palmowa niedziela.
Są również zorganizowane grupy. Oto biegną Legioniści. To znaczy jest kibic Legii Warszawa i cały szwadron centurionów, czy jak tam im było. Dla ścisłości są to legionistki i legioniści.
Nie opodal ustawiono stanowisko „15 km”. Gra na żywo fajny zespół, a „wodzirej” zagrzewa biegnących do zwiększonego wysiłku.
Szeregi biegnących rzedną Coraz większe przerwy między nimi. Wreszcie mijają mnie już ostatni zawodnicy. Nie szkodzi, że są w ogonie peletonu. Ważne, że biegną. Bo za to należy się im uznanie i oklaski. Brawo, że wam się chce!
15 km, nic dziwnego, ze wszyscy (jeszcze) usmiechnieci :)
OdpowiedzUsuńPrawdziwe dramaty zaczynają sie w okolicach 30km.
A Ci "legionisci" to Spartanie. http://spartaniedzieciom.org/
Dziekuje za kibicowanie, dzieki Wam, kibicom, da sie ten bieg jakoś znieść. Za rok wracam, ku uciesze Twojego sąsiada :)
Dzięki za wizytę i za informacje. Zajrzałam na stronę Spartan. To świetna inicjatywa. Naskrobię coś o tym na blogu. Za rok też będę kibicować.
OdpowiedzUsuń